Już ponad rok temu informowaliśmy Was o planach Ministerstwa Sprawiedliwości co do utworzenia Rady Wolności Słowa, teraz temat wraca wraz z odpowiedzią resortu na zarzuty organizacji branżowych o braku spełniania podstawowych warunków niezależności i transparentności działania przez nowy organ nadzorczy.
Wraca Ban Komisja - na czele przewodniczący... KRRiT. No to już możemy się bać
Dla krótkiego przypomnienia, Rada Wolności Słowa ma składać się z pięciu osób, powoływanych przez sejm większością 2/3 głosów na 5-letnią kadencję. Do jej obowiązków będzie należało między innymi rozpatrywanie banów nakładanych na użytkowników przez serwisy społecznościowe i skarg za kasowanie przez nie publikowanych treści. Te, za brak reakcji na reklamacje i na decyzje rady będą obciążane karami od 50 tys. zł do 50 mln zł.
Uprawnienia te budzą skądinąd słuszne obawy branży o daleko idącą uznaniowość i dowolność w podejmowanych decyzjach według niejasnych kryteriów, wykorzystywanie władzy i tu już moja dygresja - nieograniczony wpływ na kasowanie treści również niewygodnych dla obozu rządzącego.
Ministerstwo Sprawiedliwości w odpowiedzi na zarzuty, przesłanej serwisowi Witrualnemedia.pl wyjaśnia, iż w składzie rady znajdą się fachowcy, którzy w swoich decyzjach będą wspierać się opinią ekspertów w różnych dziedzinach, rozumiem, że tych w których nie są fachowcami. Do tego nie będą mogli pełnić żadnych funkcji politycznych czy należeć do żadnej partii.
Ok, idźmy dalej, bo zaczyna się robić ciekawie i przypominać, coś co już znamy od lat. Ministerstwo w swojej odpowiedzi podkreśla fakt, że Radą Wolności Słowa będzie kierować przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, tutaj cytuję - Czyli osoba stojąca na czele instytucji od lat chroniącej wolność słowa w mediach.
Tak, dobrze kojarzycie, będzie to KRRiT bis. Również składa się z pięciu członków, wybieranych są przez organy władzy - dwóch przez Sejm, jeden przez Senat i dwóch przez Prezydenta. Wszyscy oczywiście to fachowcy, nie mogącymi należeć do żadnej partii itp.
Jak działał przez ostatnie lata pierwowzór Rady Wolności Słowa wszyscy wiemy. Prześledziłem skargi, które wpływały do tej pory do KRRiT, w większości dotyczyły one braku bezstronności, obiektywizmu i sprzyjaniu władzy w materiałach emitowanych w TVP. Przytoczę tu tylko jedną skargę, ale która to idealnie wpasowuje się w pozostałe, autorstwa Rzecznika Praw Obywatelskich z 2020 roku:
Wszyscy mamy szczęście i komfort urodzenia się w czasach wolnej Polski; o manipulacjach, których dopuszczały się komunistyczne, państwowe serwisy informacyjne, wiemy tylko z opowieści. Od publicznej telewizji, zgodnie z art. 21 ust. 1 Ustawy z dnia 29 grudnia 1992 r. o radiofonii i telewizji (Dz. U. 2019 r. poz. 361; Dz. U. 2019 poz. 643 ), mamy prawo oczekiwać pluralizmu, bezstronności oraz wyważenia.
Bulwersującym jest dla nas fakt, ze w programie głównym "Wiadomości" emitowanym codziennie o godz. 19:30 na antenie publicznej stacji TVP 1, w sposób jawny narusza się wyżej wymienione zasady. Przypomnę, ze art. 21 został na wniosek Rady Ministrów zmieniony właśnie w ten sposób, by odzwierciedlać misje publiczna spółki TVP SA. Tymczasem wskazany program w sposób jawny narusza zasadę bezstronności i rzetelności, prezentując treści przychylne wyłącznie aktualnie sprawującemu władze obozowi.
Reklama
Z drugiej strony sprawdziłem kary nakładane przez KRRiT, przeważnie były to drobne kwoty i naruszenia, stwierdzone na antenach większości stacji. Między innymi emisja ukrytych przekazów reklamowych, nieprzestrzeganie przepisów dotyczących osób niepełnosprawnych, nieodpowiednie treści dla małoletnich, zbyt długie bloki reklamowe w czasie antenowym czy reklama piwa przed godziną 20:00.
Znalazłem jednak wśród tych kar jedną perełkę, wyróżniającą się nie tylko kwotą, ale i przedmiotem zarzutów, które tylko potwierdzają te wszystkie obawy, związane z powołaniem nowego organu nadzorczego nad polskim internetem.
Mowa o karze w wysokości prawie 1,5 mln zł, nałożonej przez KRRiT na telewizję TVN pod koniec 2017 roku (link), za relację telewizyjną z protestów społecznych przed Sejmem i z blokady mównicy sejmowej przez opozycję, co zdaniem rady prowokowało do eskalacji zajść przez Sejmem.
Po licznych protestach różnych organizacji, w tym Izby Wydawców Prasy, KRRiT rok później anulowała tę karę, ale sam fakt jej zastosowania rodzi podejrzenia, czy aby nie miała na celu zastraszenia i prewencyjnej blokady podobnych publikacji i emisji w przyszłości. Cytat z pisma IWP:
Informowanie społeczeństwa o wszelkich ważnych wydarzeniach, także kontrowersyjnych, a nawet sprzecznych z prawem, jeśli wydarzenia te rzeczywiście miały miejsce, jest prawem i obowiązkiem dziennikarzy, wydawców i nadawców – tak państwowych, jak i prywatnych, bez względu na ich sympatie polityczne.
Ukaranie jednego z nadawców za sposób relacjonowania protestów przeciwko działaniom władz budzi uzasadnioną obawę, że celem tego działania jest wywołanie tzw. mrożącego skutku, przejawiającego się w przyszłości autocenzurą, co pozbawiłoby społeczeństwo możliwości otrzymywania wszechstronnego i zróżnicowanego przekazu informacyjnego.
Mam nadzieję, że organ ten nigdy nie powstanie, bo to żywa kopia KRRiT, instytucji od lat chroniącej wolność słowa w mediach, z tą różnicą, że w przypadku Rady Wolności Słowa będziemy świadkami podobnych działań lub ich braku, kiedy rzeczywiście będą one wymagane w polskim internecie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu