Bezpieczeństwo w sieci

Nie boicie się, gdy skanujecie kody QR? Tam może być wszystko

Jakub Szczęsny
Nie boicie się, gdy skanujecie kody QR? Tam może być wszystko
Reklama

Kody QR to de facto zaszyfrowane w niezrozumiałej dla człowieka graficznej reprezentacji, dane. W typowych warunkach jest tak, że po zeskanowaniu obrazka jesteśmy przenoszeni na odpowiednią stronę internetową, lub odczytujemy prostą informację. A co, jeśli w takim kodzie znajduje się link do złośliwego oprogramowania? Ciekawość może być pierwszym stopniem do piekła - szczególnie 1 kwietnia.

Żarty primaaprilisowe uznałem w jednym ze swoich ostatnich tekstów za "dramat" i "cringe", co ciekawe - przy braku uciechy Czytelników. Chyba rzeczywiście mam słabe poczucie humoru. Ale muszę się przyznać - ten jeden "dżołk" mi się nawet spodobał i jednocześnie zwrócił uwagę na pewien problem. W Dallas, 1 kwietnia na ulice wyleciały drony, które w skoordynowany sposób prezentowały zdatne do zeskanowania kody QR. Preston Ward to główny pilot oraz główny doradca Sky Elements Drone Shows, które zajmuje się tworzeniem barwnych pokazów z udziałem dronów. Stwierdził on w wypowiedział dla mediów, że pomysł tak naprawdę wypłynął od Jareda Guynesa, słynnego marketingowca który swoim sposobem na dobry żart podzielił się z nim na kilka tygodni przed świętem.

Reklama

Stworzono kod QR, który wskazywał na... utwór Ricka Astleya: "Never gonna give you up", co jest ogólnoświatowym internetowym memem w kontekście robienia sobie żartów. 300 dronów z obsługą systemu GPS z wysokiej dokładności oraz LED-ami o wysokiej mocy (jasność: 1000 lumenów) wyleciała na miejsce żartu, gdzie ułożyło się w odpowiedni kod. Tak skonstruowany na niebie "obrazek" miał ok. 75 x 30 metrów i pojawił się nad Love Field w Dallas, dzięki czemu pokryto całkiem niemały obszar "zasięgiem rażenia" żartu. Całość utrzymywała się na niebie przez około 20 minut. Niestety nie da się oszacować, jak wiele osób zobaczyło efekt prac żartownisiów. W trakcie trwania dowcipu, zarejestrowano kilkaset wejść w link - te, gdy tylko materiały z zawieszonym w powietrzu kodem pojawiły się w mediach społecznościowych, zaczęły mnożyć się na potęgę.

Dobry żart wynika poniekąd z ciekawości

Ludzie doskonale wiedzą, do czego służy kod QR - zresztą mieli oni całkiem sporo czasu do tego, aby znaleźć skaner kodów w urządzeniu / pobrać go oraz go uruchomić i wycelować obiektywem aparatu na stworzony przez drony obrazek. W tym konkretnym przypadku nikt nie miał złych zamiarów - trafienie na "Rick Roll'd" to nic strasznego. Myślę, że gdyby padło na mnie, pewnie bym się porządnie uśmiał. Ale załóżmy, że w tej historii nikt nie robi sobie żartów, ale umieszcza link do złośliwej strony internetowej oraz wykrada dane / instaluje niebezpieczne oprogramowanie. Wtedy już tak kolorowo nie jest i zwyczajna ludzka ciekawość mogłaby sprowadzić wiele osób na drogę, na której zdecydowanie nie chciałyby one się znaleźć.

Tym bardziej, że doskonale wiadomo o tym, że w przypadku zabezpieczeń w urządzeniach mobilnych - najczęściej "najsłabszym ogniwem" są właśnie ludzie. To oni naruszają zasady bezpiecznego korzystania z technologii i sprowadzają sobie na głowę kłopoty.

Czytaj też: Jak zeskanować kod QR

W tym momencie trudno wyobrazić sobie, że cyberprzestępcy zaczną korzystać z tak dystrybuowanych kodów QR do atakowania swoich ofiar. Przygotowanie takiego "pranka" trwa mnóstwo czasu, a także kosztuje sporo pieniędzy. Osoby żyjące z przestępstw dokonywanych w cyberprzestrzeni wolą mniej spektakularne, tańsze metody zarabiania pieniędzy. Jednak warto uważać na kody QR znajdujące się w przestrzeniach miejskich ogółem - i to nie tylko, gdy akurat jest prima aprilis.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama