Wojna pecetowców z konsolowcami, playstationowców z xboksowcami trwa w najlepsze. Jedni i drudzy prześcigają się w coraz to nowych argumentach na wyżs...
Wojna pecetowców z konsolowcami, playstationowców z xboksowcami trwa w najlepsze. Jedni i drudzy prześcigają się w coraz to nowych argumentach na wyższość jednej platformy nad drugą. Przez miniony weekend byłem ponad tym i na telewizorze uruchamiałemk gry z Google Play. Jak było?
Przystawek telewizyjnych z Androidem pojawia się na rynku coraz więcej. Siłą rzeczy dostaję też coraz więcej propozycji testowania tych gadżetów. Prawdę powiedziawszy, w znaczącej większości przypadków różnią się one detalami. Pisanie wtórnych recenzji nie byłoby dla mnie ani trochę przyjemne (a dla Was czytanie ich). Z tego też powodu Measy B4S postanowiłem sprawdzić pod nieco innym kątem. Odkurzyłem zatem gamepad Ipega G910 i przez cały weekend instalowałem najróżniejsze gry z Google Play.
Krótko o samym urządzeniu
W pudełku nie znajdziemy wiele. Oprócz samego urządzenia otrzymujemy pilot zdalnego sterowania oraz jednoczęściową ładowarkę. Niestety pilot został pozbawiony żyroskopu, a więc wykorzystanie go w roli „air mouse” odpada, a to duży minus. Sterowanie tym sprzętem bez podłączonej myszki to katorga. Po kilku minutach miałem ochotę roztrzaskać pilot o ścianę. Dobrze, że miałem pod ręką klawiaturę Measy RC11, która uratowała sytuację. No ale taki gadżet to dodatkowy wydatek.
Sama przystawka jest urządzeniem niesamowicie kompaktowym. Wykonana z plastiku obudowa ma kształt spłaszczonej kostki o boku niespełna 11,5 cm i wysokości 3 cm. Producent postawił na minimaliz. Matowy wierzch nie został skalany żadnym logotypem ani naklejką. Błyszczące krawędzie to jedynie porty i złącza: 4 x USB 2.0, HDMI 2.0, optyczne , analogowe AV, RJ45, DC-IN oraz slot na karty TF. Spód to natomiast cztery gumowe nóżki oraz siatkowana powierzchnia, która odpowiada za optymalną cyrkulację powietrza wewnątrz obudowy (i co ważne, z pozytywnym skutkiem, bo obudowa na ogół jest letnia).
Urządzenie oparto na układzie Rockchip 3288 z czterema rdzeniami Cortex-A17 o taktowaniu 1,7 GHz i GPU Mali—T764. Użytkownik ma do dyspozycji też 2 GB pamięci RAM DDR3 oraz 8 GB pamięci wewnętrznej. Wszystko to uzupełnia moduł WLAN zgodny z sieciami 802.11 b/g/n 2,4 GHz oraz 5 GHz. Nie zabrakło też Bluetooth 4.0, który posłużył do łączności mojego kontrolera z urządzeniem.
Jak podkreśla producent, największym atutem tej przystawki ma być dekoder wideo H.265 oraz możliwość odtwarzania materiałów w rozdzielczości 4K. Osobiście podchodzę do tych rewelacji z dużym dystansem z dwóch powodów. Po pierwsze, solidny telewizor 4K posiada ogrom funkcji z zakresu Smart TV i ostatnie czego mu trzeba to budżetowa przystawka z Androidem. Po drugie, zakup telewizora 4K z najniższej półki cenowej nie ma dziś (jutro zresztą też) najmniejszego sensu, bo w praktyce otrzymamy jakość obrazu porównywalną (albo jeszcze gorszą) do FHD. Wobec tego, traktuję raczej te możliwości jako skuteczne narzędzie marketingu niż realną wartość. Z drugiej strony obecność kodeka H.265, portu HDMI 2.0 i mocnego procesora, jakim jest Rockchip 3288 napawa sporym optymizmem. Nie posiadam telewizora 4K, ale filmy Full HD odtwarzane przez B4S działały śpiewająco.
Measy B4S pracuje pod kontrolą Androida 4.4 KitKat nieskalanego żadną nakładką graficzną producenta. Owszem, wprowadzono kilka modyfikacji, ale nie ingerują one jakoś mocno w system. Największym atutem z punktu widzenia przeznaczenia urządzenia jest obecność platformy XBMC, która sama w sobie jest w stanie pełnić rolę multimedialnego centrum rozrywki i Android jej tak naprawdę niepotrzebny.
Kto choć raz miał do czynienia z tym oprogramowaniem, dobrze wie o czym mówię. Ogromna baza wtyczek i aplikacji, masa wspieranych formatów, dodatkowe funkcje pobierania napisów, streamingu z sieci czy wyświetlania informacji o filmach – to wszystko i wiele, wiele więcej sprawia, że trudno wskazać dziś lepszą otwartą platformę typu Media Center. I, tak swoją drogą, nie spodziewam się, aby zmieniły to Android TV i Apple TV. Rozwiązania gigantów na pewno szybko zyskają popularność, ale pod względem możliwości raczej nie dorównają XBMC, które tak naprawdę przechodzi aktualnie rebranding i wraz z 14 wersją zadebiutuje jako Kodi. Ciekawe, czy Measy przygotuje aktualizację dla swojej przystawki. Polska firma Ferguson już teraz takową opracowała, co powinno stanowić przykład dla Chińczyków...
Czy to gra?
Przygotowania nie trwały długo. Przystawka po podłączeniu do telewizora i aktywowaniu Bluetooth szybko nawiązała łączność z gamepadem. Pozostało zatem jedynie ściąganie gier. Oczywiście nie mogłem sprawdzić wszystkiego, co znajduje się w Google Play, więc na tapetę wziąłem kilka sztandarowych produkcji.
Modern Combat 4 działał bez zarzutu. Z piątką miałem jednak problemy, bo niepoprawnie zostały przypisane klawisze, a w grze nie znalazłem opcji pozwalających na modyfikację tych ustawień. W rezultacie produkcja była właściwie niegrywalna. Niewykluczone, że wynika to z chińskiego pada, który podłączyłem do urządzenia. Asphalt 8, Angry Birds Go i Real Racing 3 to wyścigi, które nie potrzebują do działania niczego więcej poza trzema przyciskami. Tutaj nie miałem żadnych problemów - grało się bardzo przyjemnie, a wszystkie produkcje działały bardzo płynnie. Najwięcej radości czerpałem jednak z Colina McRae Rally i Bard's Tale, a więc hitach z pecetów. Tutaj pad był doskonałym wyborem i pozwalał poczuć się, jak za danych lat. Tylko czy podobnego efektu nie uzyskamy na komputerze? No właśnie...
W trakcie swoich testów uruchamiałem na Measy B4S jeszcze szereg innych produkcji. Mogę potwierdzić, że następujące tytuły działały w sposób zadowalający: Beach Buggy Blitz, Dead Trigger 2, Canabalt, Drag Racing, SoulCraft, Temple Run oraz R-Type. W przypadku produkcji, które gamepada nie obsługują można sobie jakoś poradzić, ale do tego prawdopodobnie będziemy najpierw potrzebowali roota, więc nie wiem czy gra jest warta świeczki.
Muszę przyznać, że zastosowany w urządzeniu Rockchip 3288 daje radę - jeśli chodzi o płynność działania nie miałem problemu z żadną grą. Dowodem niech będzie chociażby wynik z AnTuTu. Przystawka uzyskała liczbę punktów porównywalną z Xiaomi MI3. A nie jest to na pewno szczyt możliwości tego układu. Na forach krążą zrzuty ekranu, na których udało się przekroczyć 40 tys. punktów, a to już rewelacyjne wyniki.
Podsumowanie
Measy B4S nie jest nextgenem i nie zaoferuje nam grafiki takiej, jak gry na Xboksa One czy PlayStation 4. Prawdę powiedziawszy nie jest w stanie dorównać na tym polu nawet poprzedniej generacji konsol. W tej niewielkiej kostce drzemie jednak spory potencjał, który nosi nazwę Google Play. W sklepie znajdziemy ogromną liczbę gier, które z powodzeniem współpracują z padem. Gorzej sytuacja wygląda w przypadku produkcji, które w ogóle nie chcą go wykrywać. Szkoda, że producent nie przygotował oprogramowania do emulowania przycisków, co nieźle sprawdzało się w przypadku testowanego przeze mnie jakiś czas temu tabletu Archos Gamepad 2.
Granie na Androidzie podłączonym do telewizora ma swoje zalety. Najważniejsza do taka, że ogromna ilość gier jest dostępna bezpłatnie, a jedyną przeszkodą, która staje między nami a dobrą zabawą są mikropłatności (lub reklamy). Mobilne produkcje z kategorii AAA wyglądają i działają coraz lepiej. Niektórzy twórcy silą się również na coś ambitniejszego niż banalne hack’n’slashe, co daje bardzo fajne efekty – szczególnie, gdy wygodnie siedzimy na kanapie, a nie odliczamy minuty do przyjazdu autobusu na przystanku.
Z drugiej strony na każdym kroku czuć, że mamy do czynienia z platformą mobilną. I nie mam tutaj jedynie na myśli niewygodnego sterowania w przypadku wielu gier. Po prostu filozofia przyświecająca deweloperom z Google Play jest zupełnie inna. Nadrzędny cel w większości produkcji, to szybka, dynamiczna i krótka rozrywka. Chodzi o to, żeby gracz nacieszył się zabawą w ciągu tych 5 minut, gdy stoi w kolejce do kasy. Oczywiście znajdzie się wiele perełek, ale większość to klasyczne produkcje retro z lat ’80 i ’90 przeportowane na Androida. Podobny efekt dałby zatem DOSBox i laptop podłączony (lub streamujący obraz) do telewizora.
Measy B4S spisywało się przez ten weekend w sposób zadowalający - jak na gadżet wart 400 złotych. Rockchip 3288 co prawda Snapdragonem nie jest, ale w połączeniu z Mali-T768 i 2 GB RAM-u dawał sobie względnie nieźle radę. Wąskim gardłem była pamięć wewnętrzna, która szybko się zapełniała. Podłączenie karty pamięci nie przynosiło wymiernych efektów, bo wielu aplikacji nie dało się całkowicie przenieść. Pozostawało zatem żmudne odinstalowywanie.
Czy polecam taką rozrywkę? To zależy. Jeżeli nie kręci Was spędzanie długich godzin przy konsoli, zagłębianie się w fabułę, przywiązywanie do swojego bohatera itd., to gry z Androida mogą okazać się wspaniałą rozrywką – są proste, niezobowiązujące i dynamiczne. Po 30 minutach prawdopodobnie nasycimy się nimi na tyle, by do końca dnia nie spojrzeć już na pada. W przypadku odmiennych preferencji, Measy B4S (i każda inna przystawka w roli konsoli) nie będzie miała nam nic szczególnego do zaoferowania.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu