Felietony

Przez miesiąc grałem tylko na laptopie i dobrze mi z tym

Tomasz Szwast
Przez miesiąc grałem tylko na laptopie i dobrze mi z tym
5

Granie na laptopie to coś, co jeszcze do niedawna wydawało mi się niewygodne i nieprzyjemne. Przez ten czas laptopy gamingowe ewoluowały jednak do tego stopnia, że postanowiłem zainteresować się nimi ponownie. Jak padła ta przygoda? Oto kilka wrażeń z laptopowego grania.

Czy granie na laptopie może być wygodne? Czy zakup komputera przenośnego, ale z przeznaczeniem do gier, ma jakikolwiek sens? Nie od dziś wiadomo, że komputer stacjonarny w tej samej cenie zaoferuje więcej wydajności. W dodatku, czy laptop gamingowy spełnia swoją rolę, skoro jego czas pracy na baterii jest śmiesznie krótki? Przyznam szczerze, jeszcze do niedawna odpowiedź na tak postawione pytania wydawała mi się oczywista. Byłem jednym z wielkich zwolenników tezy, jakoby laptopy nijak nadawały się do gier. Owszem, zdarzało mi się testować naprawdę wydajne laptopy gamingowe, których cena znacząco przekraczała próg 10 tysięcy złotych, jednak wciąż zdania nie zmieniałem. Do gier wideo może służyć konsola (stacjonarna i mobilna) albo komputer złożony z jednostki centralnej i urządzeń peryferyjnych. Pojawiła się jednak okazja ku temu, by dać laptopowi kolejną szansę. Cóż, czasy są, jakie są, zwłaszcza na rynku podzespołów komputerowych, a i wymagania użytkownika ulegają zmianie. Jak z moimi oczekiwaniami poradził sobie laptop? O tym chciałbym Wam opowiedzieć w tym materiale.

Uprzedzając ewentualne zarzuty, niniejszy materiał nie jest sponsorowany przez żadną firmę. Tworząc go nie współpracowałem ani z Lenovo, ani z NVIDIĄ,  ani z AMD. Zawarte w nim uwagi są na tyle uniwersalne, że można odnieść je do absolutnej większości  komputerów przenośnych dedykowanych graczom, jakie obecnie znaleźć można na sklepowych półkach. Niezależnie od producenta procesora, układu graficznego czy całego laptopa, wrażenia będą bardzo podobne. Nie mam również zamiaru przekonywać kogokolwiek do przesiadki z komputera stacjonarnego na laptopa ani na odwrót. To tylko garść moich osobistych przemyśleć, z którą możecie się zgodzić lub nie.

Granie na laptopie - jak się nie ma, co się lubi...?

Do ponownej weryfikacji tego, jak gra się na laptopie, przystąpiłem w dość nietypowy sposób. Wyobraziłem sobie, że na moim stanowisku pracy (i zabawy) nie ma komputera stacjonarnego. Nie mogę go włączać, porównywać wrażeń, sięgać po większy monitor czy klawiaturę mechaniczną. Jedyne, z czego korzystam, to laptop podłączony do internetu i źródła zasilania. Peryferia? Tylko i wyłącznie myszka. Nie podłączyłem nawet głośników zewnętrznych. Chciałem przeżyć tę próbę tak, jakbym nie miał możliwości korzystania z komputera stacjonarnego z takich czy innych względów. To bowiem właśnie w takiej sytuacji, kiedy zakup komputera stacjonarnego nie jest rozwiązaniem optymalnym (o ile w ogóle możliwym), najczęściej sięgamy po laptop gamingowy. Czy to z uwagi na brak miejsca w domu, czy przez konieczność częstych podróży, komputer stacjonarny odpada. Nie chcąc rezygnować z gier, czy zdawać się na dostępność szybkiego połączenia internetowego do korzystania z chmury, zapadła decyzja o zakupie laptopa gamingowego. Wybrany  model dotarł, a następnie został rozpakowany i skonfigurowany. Co dalej?

Dalej trzeba poszukać odpowiedzi na pytanie, jak korzysta się z takiego laptopa na co dzień? Czy laptop gamingowy ma w ogóle szansę zastąpić komputer stacjonarny w codziennych czynnościach? W moim przypadku okazało się, że poradził sobie całkiem nieźle. Pomijając kwestie oczywiste, takie jak to, że przecież wciąż korzystamy z dokładnie tego samego systemu operacyjnego i oprogramowania, duży laptop dla gracza okazał się naprawdę wygodny w eksploatacji. Co do zasady, tego typu komputery wyposażone są w zauważalnie większe ekrany niż typowe laptopy ultramobilne, dlatego przesiadka z dużego monitora nie jest odczuwalna jako coś bolesnego. Owszem, ekran jest zauważalnie mniejszy, jednak nie na tyle, by męczyć oczy. Podobnie w przypadku klawiatury. Współczesne laptopy powstające z myślą o graczach co raz częściej dysponują klawiaturami o bardzo wysokiej jakości. Naturalnie, w laptopie nie będziemy mieli długiego i wyraźnego skoku klawisza, jak w przypadku klawiatur mechanicznych, jednak w dalszym ciągu można liczyć na klawiaturę wyposażoną w duże przyciski, o wystarczająco dużej odległości od siebie, by komfortowo pisać i grać. Dodatkowo, wiele klawiatur laptopowych, zwłaszcza tych z droższych laptopów gamingowych, pracuje na tyle precyzyjnie, że bez problemu wyczujemy moment aktywacji klawisza.

Choć laptopy wyposażone są w płytki dotykowe, bardzo wielu użytkowników rezygnuje z nich na rzecz spoczywającej obok myszki. Z tego powodu nie mam zamiaru porównywać komfortu pracy na touchpadzie z tym, jak pracuje się z myszką w dłoni. Do laptopa podłączyłem dokładnie tę samą myszkę, z którą pracuję na komputerze stacjonarnym, dlatego siłą rzeczy, żadnej różnicy nie poczułem. Mogłem natomiast cieszyć się z dodatkowego atutu w postaci możliwości pracy na baterii. Co prawda typowy laptop gamingowy raczej nie pozwoli na to, by pracować w ten sposób dłużej niż przez 2 maksymalnie 3 godziny, jednak zawsze to coś. Na kilka chwil pracy czy przeglądania internetu na tarasie czy w ogrodzie wystarczy w zupełności.

Czy zatem laptop gamingowy to rozwiązanie typu jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma? Niekoniecznie. Laptop również ma swoje atuty, o których warto pamiętać.

Co z wydajnością?

Kolejną z wątpliwości, za sprawą których byłem mocno uprzedzony do laptopów gamingowych, były pogłoski o problemach z określeniem ich rzeczywistej wydajności, zwłaszcza w kwestii mocy układu graficznego. Dlaczego tak? Jak powszechnie wiadomo, ten sam układ wyprodukowany przez NVIDIA, w zależności od konkretnego laptopa, może pracować z niższą bądź wyższą mocą maksymalną. Zdarzały się już przypadki, kiedy komputery wyposażone w karty GeForce RTX 3080 oferowały wydajność niższą, niż te z RTX 3070. Loteria? Niekoniecznie, bo informacje o wydajności układu graficznego w konkretnym laptopie są dostępne w jego specyfikacji technicznej, jednak trzeba poświęcić chwilę na dokładniejsze zapoznanie się z możliwościami nabywanego laptopa.

Na całe szczęście, w przypadku laptopa, którego używałem do grania, taka sytuacja nie miała miejsca. Jaki to komputer? Lenovo Legion 7 wyposażony w procesor AMD Ryzen 7 oraz kartę graficzną NVIDIA GeForce RTX 3080. Muszę szczerze przyznać, że w grach spisał się dokładnie tak, jak przewidywałem, czyli naprawdę bardzo dobrze. Nie udało mi się znaleźć tytułu, który na tak wydajnych podzespołach zrobiłby większe wrażenie. Doskonale wiem, że komputer stacjonarny za te same pieniądze pozwoliłby na jeszcze więcej, jednak czy każdy gracz potrzebuje tego jeszcze więcej? Mam wrażenie, że wcale nie, a wręcz przeciwnie. Dla absolutnej większości graczy wydajność laptopa z takimi podzespołami będzie więcej niż wystarczająca.

Są plusy, muszą być minusy

Mając na uwadze powyższe akapity można by dojść do wniosku, że granie na laptopie, w 2022 roku, jest równie, bądź tylko delikatnie mniej komfortowe od grania na komputerze stacjonarnym. Cóż, tak by było w istocie, gdyby nie dwa mankamenty, z którymi producentom laptopów nie udało się (i prędko nie uda) wygrać. Pierwszy z nich to oczywiście kultura pracy pod obciążeniem. O ile wydajne komputery stacjonarne, złożone w dużych, przewiewnych obudowach, są w stanie pracować bardzo cicho nawet pod sporym obciążeniem, tak w przypadku laptopa nawet nie ma o tym mowy. Wcale nie trzeba grać w grę AAA, by już po chwili wentylatory laptopa rozpoczęły swój koncert, a raczej nieprzyjemny skowyt. Jak sobie z nim poradzić? Wydawać by się mogło, że optymalnym, o ile nie jedynym wyjściem z sytuacji, są słuchawki. Problem w tym, że po pierwsze, nie każdy lubi grać na słuchawkach, a po drugie, słuchawki ochronią przed dźwiękiem tylko użytkownika. Co z domownikami i współlokatorami? Dla nich korzystanie z laptopa gamingowego może być uciążliwe.

Drugim mankamentem, również oczywistym, jest temperatura obudowy laptopa podczas grania. Owszem, nikt nie oparzy od niej palców, jednak kontakt z tak rozgrzaną klawiaturą z pewnością nie jest równie przyjemny co z zawsze utrzymującą temperaturę pokojową klawiaturą komputera stacjonarnego. Kwestia przyzwyczajenia? Być może tak, jednak mankament pozostaje jak najbardziej odczuwalny.

Czy zatem granie na laptopie może być wygodne? Jak najbardziej, o ile tylko zaakceptujemy wady takiego rozwiązania, zwłaszcza związane z odgłosem wentylatorów. Czy zakup takiego komputera ma sens? Jak najbardziej, o ile tylko laptop jest rozwiązaniem optymalnym w naszym przypadku. Czy laptop gamingowy sprawdza się jako... laptop? Mimo swojej wagi i krótkiego czasu pracy na baterii, okazjonalnie można go wykorzystywać również w ten sposób.

Podsumowując, gdybym nie mógł grać na komputerze stacjonarnym, z całą pewnością odnalazłbym się również na laptopie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu