To międzynarodowa historia, w której Polska gra kluczową rolę. "Przesmyk" trafia na Max, a ja miałem okazję porozmawiać z Leną Górą, która gra w serialu główną rolę wcielając się w szpiega.
"Przesmyk" to szpiegowski serial opowiadający o Ewie Oginiec - agentce wywiadu, która próbuje uciec od swojej przeszłości, ale zostaje wciągnięta w wir niebezpiecznych intryg. Kiedy jej partner zostaje zdemaskowany, Ewa musi zmierzyć się z nowymi wyzwaniami i odkryć spisek, który zagraża bezpieczeństwu państwa. W serialu występują m.in. Lena Góra, Piotr Pacek i Mirosław Zbrojewicz, a reżyserem jest Jan P. Matuszyński.
Muszę przyznać, że miałem wobec produkcje pewne oczekiwania, ale "Przesmyk" zdołał je przebić. Dostajemy serial, który nie stara się przekonać widza do seansu za wszelką cenę tanimi sztuczkami, ale konsekwentnie buduje atmosferę, wprowadza bohaterów, łączy wątki i generuje oraz wyjaśnia tajemnice i sekrety. Zrobiono to z wyczuciem, w odpowiednim tempie i z dbałością o szczegóły. Część zdarzeń może wydawać się delikatnie naciągana czy udramatyzowana, ale ani przez chwilę nie tracimy "gruntu pod nogami" - czuć, że to może dziać się naprawdę. Do tego, serial został bardzo ładnie nakręcony, a nie przyćmiewająca niczego muzyka dodaje całości odpowiedniego klimatu. Oprócz rekomendacji dodam, że zazwyczaj nie będąc poplecznikiem binge-wacthingu, w tym przypadku podzieliłbym seans serialu na dwie części - pierwsze trzy odcinki są niczym podzielony na epizody film wprowadzający nas w historię, a pozostałe skutecznie podnoszą poprzeczkę, wprowadzają więcej akcji i dają sporą satysfakcję.
O tym, jak powstawał serial, jak przygotowywała się do swojej roli i jak odbierana jest przez nią ta historia opowiedziała mi Lena Góra - odtwórczyni głównej roli w "Przesmyku".
To jest historia, która potrzebuje co najmniej trzech odcinków, żeby zachęcić widza, by odnalazł się w tym wszystkim. Nie jest to zbyt często spotykane, mimo że widzowie coraz więcej binge’ują, ponieważ twórcy pragną zatrzymać widza już po pierwszym odcinku, od razu po pierwszej scenie akcji. Jak czytało się taki scenariusz i dlaczego przyjęłaś tę rolę?
Zgadzam się. Żyjemy teraz w takim fast-foodowym świecie - więcej, szybciej - i faktycznie sama to zauważam, gdy próbuję obejrzeć jakiś serial. Pierwszy odcinek musi cię wciągnąć, więc używane są ku temu wszystkie sztuczki montażowo-muzyczno-gatunkowe. Gdy wraz moim zespołem , który jest w Ameryce, zobaczyłyśmy pierwszy odcinek, byłyśmy zaskoczone, zwłaszcza że jest to serial szpiegowski - oczekiwać więc można, że będzie to “Bond w spódnicy” albo bardzo komiksowo, gatunkowe podejście do kina akcji i rozrywki.
Priorytetem Jana P. Matuszyńskiego jest prawda i autentyczność. Jego w ogóle nie interesuje efekciarstwo, kalki i tanie sztuczki. Jak pewnie widziałeś, montaż jest stosunkowo spokojny, jak na serial "akcji", podobnie z muzyka, a to jest nieoczywiste. I to jest serial, którego nie można nie obejrzeć do końca. Bo to jest jedna wypowiedź fabularna. W sześciu aktach. Tutaj mamy, przede wszystkim, portret psychologiczny kobiety. Janek skupia się na tym wszystkim z odpowiednią klasą i rzemiosłem i nie martwi się tym, by już w pierwszym odcinku wszystkich”kupić”. Mądry widz obejrzy to do końca, a Janek tworzy dla mądrego widza. W ostatnich czterech odcinkach dzieje się naprawdę dużo, dostajemy deser, na który zasłużyliśmy.
Muszę zapytać o atmosferę na planie, bo doskonale wiemy, jakie geopolityczne nastroje panują w naszym regionie. Oglądając serial naprawdę dawno nie czułem tego, jak blisko mnie jest ta akcja. Powstaje mnóstwo filmów i seriali szpiegowskich oraz akcji, ale wydarzenia mają miejsce zazwyczaj w odległych zakątkach świata. To jest tuż obok nas, więc czy czuliście na planie, że tworzycie coś, co jest niemal na wyciągnięcie ręki.
Bardzo dużo czasu spędziliśmy myśląc i rozmawiając o tym. Dyskutowaliśmy, czemu to robimy i po co. Brak świadomości, niewiedza, media społecznościowe jako główne źródło informacji to teraz norma. Ludzie są pewni swoich głośno wypowiadanych opinii często nie mając pojęcia i czym mówią. Widać to było mocno przy wyborach w Ameryce, gdzie zależnie od stacji telewizyjnej, żyjesz w innych światach. Byłam tam w trakcie tego, ładnie określając "zamieszania", i to jest coś niesamowitego. Możemy usłyszeć coś o Rosji, Białorusi, Ukrainie, tworzymy swoją wizję świata, która bywa zakorzeniona w niewiedzy. Więc nasza oracja opierała się więc na researchu i szacunku do poruszanego tematu. Nie pokazujemy wydmuszek, skrajnych obrazów postaci i narodowości. Nie popychaliśmy wielu rzeczy dalej, niż to było potrzebne, mimo że bywało to kuszące. Ewa to nie wydmuszka tajnej agentki w amerykańskim “spy show”, naszym obowiązkiem społecznym było oddanie się prawdzie. Spotkaliśmy osoby ze świata ambasad, wywiadu i kontrwywiadu, by mogli podpowiedzieć nam, jak to tak naprawdę jest. Sześć miesięcy przygotowań, research, treningów fizycznych i językowych.
A jak może to rezonować na widzów?
Często to właśnie artyści, także w czasach kryzysu, przemawiają do ludzi lepiej niż rząd czy politycy. Opowiadamy lokalną historię o Przesmyku Suwalskim, historię, która dzieje się w Polsce, a może mieć i ma znaczenie dla całego świata.
W kontekście przygotowań, fizycznych i językowych, trudniejsze na planie były do wykonania sceny akcji czy te, w których trzeba było zagrać podwójnie - pokazać strach w oczach, ale pewność na twarzy.
Ironicznie, ten projekt nie był dla mnie wcale taki trudny. Najtrudniej jest dla mnie zrobić coś z niczego, gdy na przykład muszę zagrać skomplikowaną postać, ale nie ma czasu by to przygotować. Gdy muszę się dwoić i troić, by stworzyć wiarygodną postać, a scenariusz w tym nie pomaga. Wiele razy zdarzało się, że musiałam włożyć w to wiele wysiłku. Nie tutaj. Przede wszystkim miałam komfort sześciu miesięcy przygotowań, trzy razy w tygodniu po cztery godziny trenowałam, ćwiczyłam sporty walki i pracę z bronią. Miałam czas, by nauczyć się rosyjskiego, od podstaw, by później przyswoić swoje kwestie, zresztą z odpowiednim akcentem, bo w zależności od tego, kim staje się Ewa, mówię inaczej.
Gdy dysponuje się tak dużą ilością czasu na przygotowania, to przychodzi się na plan jako gotowa osoba - Ewa mogła sobie dzięki temu poradzić w tych rzeczach. Musiałbyś w takim razie zapytać Ewę, jak trudno jej się robi jej robotę. To ciekawe, co powiedziałeś o graniu, że grasz, bo pytając mnie, o to co było dla mnie najtrudniejsze, odpowiem że jako Lena, bardzo kuszące jest zagrać te postaci, te różne byty Ewy. To byłoby coś super, to w końcu siedem różnych postaci, perukę, przebrań, wcieleń . A Ewa to nie Lena. Nie tworzy swoich wcieleń emocjonalnie czy intuicyjnie tylko matematycznie, sucho, technicznie. Zanim dostała tę pracę, nie była już w stanie określić swojej tożsamości i przynależności. Jest znikąd. Gdy Ewa stawała się tymi osobami, to ja starałam się, by nicią połączenia pomiędzy nimi była właśnie ona, matematycznie podchodząca do sprawy...
Serial "Przesmyk" można oglądać od dziś na Max.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu