Kiedy w zeszłym roku pisałem o wyborze nowego lekkiego czołgu US Army, Amerykanie deklarowali, że ten wóz zacznie trafiać do żołnierzy bardzo szybko, nawet na przełomie 2023/24. GDLS faktycznie wcisnął gaz do deski i właśnie ogłosił, że rozpoczyna ich seryjną produkcję.
Mobile Protected Firepower
Oczywiście jak zawsze w takiej sytuacji mowa jest o małoskalowej produkcji, która umożliwi wyposażenie w ten pojazd pojedynczych jednostek. Na bazie ich doświadczeń będą wprowadzane kolejne poprawki, a same jednostki będą dopracowywać taktykę ich użycia, co może skutkować kolejnymi zmianami w kolejnych partiach MPF.
Polecamy na Geekweek: Sensacyjna operacja Ukraińców. Wyjęli z piersi... odbezpieczony pocisk granatnika
Przy okazji tego ogłoszenia, armia zaprezentowała jeden z prototypów w wywiadzie umieszczonym na YT na kanale The Chieftain i podzieliła się tam kilkoma szczegółami odnośnie tej konstrukcji. W związku z tym poznaliśmy jego masę, w momencie ogłoszenia zwycięzcy nie było jasne, czy wspominane tam 38 ton dotyczy jednostek metrycznych czy „short”. Dziś już wiemy, że chodziło o 38 ton metrycznych (42 tony „krótkie”).
Woz wsparcia ogniowego
W wywiadzie powiedziano sporo o przewidywanej roli dla tego pojazdu, gdzie przedstawiciel wojska określił go nie jako lekki czołg, ale „armored infantry support vehicle”, czyli coś, co u nas nazywa się wozem wsparcia bezpośredniego lub ogniowego. Mieliśmy zresztą kilka koncepcji tego typu w polskiej zbrojeniówce.
Ma to być pojazd działający razem z piechotą i wspierający ją przy pomocy armaty 105 mm w sytuacjach, gdy trzeba zniszczyć np. gniazda karabinów maszynowych, lżejsze umocnienia. Jak widać na filmie MPF został z tego powodu wyposażony w dużą ilość kamer, wprowadzono też udogodnienia w systemach bezpośredniej komunikacji między załogą a piechotą.
Co ciekawe, wbrew początkowym informacjom do wozu nie trafił amerykański silnik Cummings, ale niemiecki MTU, połączony z automatyczną skrzynią biegów firmy Allison. Jednocześnie przedstawiciel armii przekazał, że choć Ajax był punktem wyjścia przy projektowaniu tej konstrukcji, liczba zmian powoduje, że dziś ciężko byłoby odnaleźć podobieństwa. Daje to nadzieję, że tego wozu nie będą trapić problemy, z którymi wciąż walczą Brytyjczycy.
Kilka razy podkreślono, że cały wóz zaprojektowano tak, aby żołnierze znający Abramsa czuli się jak w domu. Wieża, choć jest nową konstrukcję, zachowała układ i ergonomię tej z M1A2. Z ciekawostek, które padły wynika, że armia zamierza też stworzyć dla niego system obrony aktywnej, co w dzisiejszych czasach jest wręcz konieczności.
Kilkakrotnie podkreślono, że US Army uważa ten pojazd za element, który trafi do wojska na całe dekady, na dziś w sile batalionu na dywizję. Pierwsze pojazdy trafią prawdopodobnie do 82. lub 101. Dywizji Powietrzno-desantowej, przy czym wojsko zastrzegło, że dla tego pojazdu na dziś nie przewidują opcji zrzutu spadochronowego.
Szukając patrona
Oczywiście obecna, enigmatyczna nazwa MPF nie zostanie utrzymana. Jak przekazało wojsko, tej ostatecznej jeszcze nie wybrano, obecnie trwają poszukiwania godnego dla tej konstrukcji patrona, którym zostanie zapewne któryś ze znanych amerykańskich generałów.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu