Militaria

GDLS pokazał przyszłość czołgu. AbramsX pokazuje najnowsze pancerne trendy

Krzysztof Kurdyła
GDLS pokazał przyszłość czołgu. AbramsX pokazuje najnowsze pancerne trendy
6

Trwa właśnie amerykańska wystawa sprzętu wojskowego AUSA 2022. Wydarzenie odbywające się w Waszyngtonie jest okazją dla najważniejszych firm zbrojeniowych świata do zaprezentowania swoich najnowocześniejszych i najdroższych systemów. Najwięcej zamieszania wywołał AbramsX.

Demo IV generacji

Na wstępie zaznaczę, że pokazany na wystawie pojazd AbramsX (podobnie jak i StrykerX) nie jest wozem, który kiedykolwiek zobaczymy w linii. Ten czołg nie został zaprojektowany na bazie wymagań Departamentu Obrony. Jest to wyłącznie demonstrator szeregu nowatorskich technologii, przy pomocy którego producent, firma General Dynamics Land Systems, pokazuje jaki chciałaby obrać kierunek projektując kolejnego armijnego Abramsa.

Na dziś wdrażana będzie do produkcji i modernizacji wersja M1A2 SEPv4. Całkowicie nowy Abrams, jakkolwiek by się nie nazywał, to perspektywa przynajmniej 10 - 15 lat. Nie mniej GDLS nie zasypia gruszek w popiele i robi PR swojej wizji rozwoju już teraz i to z rozmachem. Jest to też oczywiście rodzaj incepcji, wskazujący decydentom które z wcześniej niegotowych technologii armia może już uwzględnić przy tworzeniu wspomnianej specyfikacji następcy M1A2.

AbramsX - ciężki a lekki

Czym więc charakteryzuje się AbramsX? Cóż, wpakowano w niego chyba wszystkie dostępne dziś technologie, których spodziewać się można po pełnokrwistym czołgu IV generacji. Mamy więc układ z trzyosobową załogą ukrytą w kadłubie i bezzałogową wieżę z automatem ładowania. Jak duży wpływ może mieć ta zmiana pokazuje masa czołgu, która wynosi zaledwie 49 ton metrycznych.

To nie tylko o 16 - 17 ton mniej od obecnych M1A2, ale mniej nawet od uznawanego za słabo opancerzony K2 Black Panther. Ba, to zaledwie 11 ton więcej od wprowadzanego właśnie do produkcji przez GDLS czołgu lekkiego MPF. A wszystko osiągnięte bez konieczności osłabienia ochrony załogi, gdyż większość oszczędności wynika z zastosowania bezzałogowej wieży i lżejszej armaty.

120 mm w automacie

Nowa wieża w przypadku AbramsX to też nowa armata. Zastosowano tu wciąż działo o kalibrze 120 mm i długości 44 kalibrów, ale to nowa konstrukcja, znana pod oznaczeniem XM360. Zaprojektowana do innego, ale skasowanego projektu jest w porównaniu do obecnie stosowanej M256 lżejsza, ale potrafi wytrzymać znacznie wyższe ciśnienia i dzięki temu strzelać mocniejszą amunicją.

Amerykanie zastosowali dla niej nowatorski i bardzo kompaktowy system automatycznego ładowania (i co ważne rozładowywania) firmy MEGGITT. Urządzenie pozwala przechowywać 34 pociski różnego typu i jest oczywiście w pełni inteligentny, wie jakie pociski są w których „slocie”, a operator może je szybko i zdalnie wymieniać.

Całość uzupełnia armatka automatyczna M230 (30 x 113 mm) produkcji Northrop Grumman, osadzona na zdalnie sterowanym module produkcji Kongsberga oraz aktywny system obrony typu hard-kill, używany i w obecnych Abramsach izraelski Trophy.

Czas hybrydy

Jednym z najbardziej charakterystycznych, ale i kontrowersyjnych elementów Abramsa jest silnik turbinowy Honeywell AGT1500. Moim zdaniem te kontrowersje są mocno przesadzone, ale i tak w nowe czasy GDLS chce wjechać z czymś bardziej nowatorskim na pokładzie. AbramsX został wyposażony w dwusuwowy silnik diesla Cummings ACE z przeciwbieżnymi tłokami. Jest to jednostka mniejsza, lżejsza, a jednocześnie bardziej wydajna od AGT1500.

Połączono ją w power-pack z przekładnią SAPA ACT, a całość tworzy układ spalinowo-elektryczny, zużywający o 50% mniej paliwa od obecnego modelu. Według zapowiedzi GDLS, dzięki temu układowi czołg będzie w stanie przebyć kilka kilometrów bez włączonego silnika spalinowego, czyli ciszej i z obniżoną sygnaturą termiczną. Zawieszenie czołgu jest zgodnie z nowymi trendami hydropneumatyczne.

Czołg elektroniczny

AbramsX jest oczywiście „wyładowany” z każdej strony dziesiątkami sensorów. Centrum sterowania znajduje się w kadłubie i wygląda bardzo nowocześnie. Załoganci siedzą obok siebie i mają przed sobą cały rząd monitorów. Patrząc na ilość kamer i sensorów umieszczonych z każdej strony wozu można się spodziewać, że producent przewiduje zastosowanie przez załogę hełmów VR/AR pozwalających „widzieć” przez pancerz, podobnie jak np. w myśliwcach F-35.

Czołg wyposażono w mocny komputer pokładowy z systemami wspieranymi przez SI, nie tylko wspomagającymi pracę załogi, ale pozwalającymi też sterować autonomicznymi bezzałogowcami współpracującymi z AbramsemX. Całość wygląda imponująco, znacznie ciekawiej niż pokazany wcześniej przez Niemców KF51 Panther, o rosyjskiej wydmuszce T-14 Armata nie wspominając.

Pozostaje oczywiście pytanie, ile z tego czołgu pozostanie w docelowej konstrukcji dla amerykańskiej armii. Na to pytanie odpowiedź poznamy dopiero za kilka lat, mam jednak wrażenie, że twórcy AbramsX dobrze odrobili zadanie domowe i ostateczny czołg ma szanse być do tego demonstratora całkiem podobny.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu