Apple

Prawnicy Apple atakują leakerów, a nawet grafików robiących wizualizacje. Czy ta wojna jest do wygrania?

Krzysztof Kurdyła
Prawnicy Apple atakują leakerów, a nawet grafików robiących wizualizacje. Czy ta wojna jest do wygrania?
14

Apple za czasów Steva Jobsa było znane ze ścisłego utrzymywania tajemnicy. Świat wyglądał wtedy jednak trochę inaczej, większość wpadek wynikała raczej z niefrasobliwości pracowników, którzy potrafili na przykład zgubić prototypy iPhone. Jeśli Apple miało jednak jakiś punkt zaczepienia, jak w sytuacji, gdy dziennikarze jednego z portali odkupili zgubiony prototyp, Jobs atakował przy pomocy policji, sądów, nie zważając na to, czy PR Apple na tym ucierpi czy nie. Potem jednak wszystko odwróciło się o 180 stopni.

Korpo-Apple i raj leakerów

Steve Jobs zmarł w specyficznym momencie, kiedy internet dopiero przejmował, między innymi dzięki jego pomysłom, „władzę” nad informacyjnym światem. Od mniej więcej tego czasu, obieg informacji przyśpiesza drastycznie z każdym rokiem, powodując przy okazji ogromny wzrost atrakcyjności tego typu newsów.

Zmiany dotknęły też samo Apple, pojawienie się na stanowisku CEO Tima Cooka i szereg zmian organizacyjnych spowodowało, że firma straciła swój słynny quasi-startupowy charakter na rzecz korporacyjnych standardów. Wydaje się, że te zmiany osłabiły lojalność wielu pracowników. Nie, żeby chcieli zaszkodzić spółce, ale nie czuli chyba przed nowym CEO takiego respektu w tych sprawach. Chęć podzielenia się informacją która obiegnie świat zaczęła brać górę nad strachem o posadę.

Trzecią rzeczą która spowodowała, że wycieki z Apple stały się codziennością, było przerzucanie produkcji Apple do Chin. Z rozbudowanymi łańcuchami dostaw i dużą ilością kooperantów, upilnowanie wycieków stało się niemożliwe. Apple wielokrotnie odgrażało się, że coś z tym zrobi, ale umówmy się, ciężko przypomnieć sobie keynote z ostatniej dekady, przed którym nie wiedzieliśmy praktycznie wszystkiego o nowych produktach.

Nowa wojna

Jakiś rok temu można było jednak zauważyć, że cierpliwość Apple ma swoje granice. Retoryka odnośnie wycieków bardzo się zaostrzyła, a jednocześnie u leakerów zaczęły pojawiać się wtopy informacyjne, wyglądające trochę jak prowokacje. Sam opisywałem taki przypadek na przykładzie dziwnych jazd z Air Power. Jon Prosser donosił też o tym, że jedno z jego źródeł zostało namierzone.

Wygląda na to, że Apple zdecydowało się ostatnio jeszcze bardziej zaostrzyć kurs i dział prawny koncernu zaatakował nie tylko leakerów, ale także osoby tworzące na ich zlecenia wizualizacje nowych produktów. Od jakiegoś czasu z takiej drogi korzysta choćby wspomniany Prosser. Stara się w ten sposób chronić swoje źródła, zdjęcia mogłyby zdradzić tożsamość informatora.

Wygrane bitwy...

Ponieważ jednak prawo amerykańskie chroni tak dziennikarzy, jak i blogerów o ile ci nie płacą za informacje, Apple zaatakowało osoby mieszkające poza Stanami Zjednoczonymi. Pismo od prawników Apple otrzymał na przykład mieszkający w Chinach leaker Kang, mający ostatnio same trafne „strzały”. Efekt? Kang zapowiedział, że nie będzie kontynuował swojej działalności.

Podobna „przyjemność” spotkała współpracującego z Prosserem artystę 3D z Holandii. W wyniku presji ze strony Apple współpraca pomiędzy oboma panami została zakończona, a twórca Front Page Tech korzysta już z pomocy grafika ze Stanów, chronionego przed zakusami Apple. Takich doniesień było jeszcze przynajmniej kilka, ale na tym nie koniec.

Pojawiły się też informację o pozwach przeciw byłym pracownikom, a nawet... przecieki, że polowanie na pracowników nietrzymających się zasad tajemnicy służbowej przybrało „orwellowskie” kształty. Podobno pracownicy część działów zostali poproszeni, żeby nosić kamerki typu „bodycam” i inne urządzenia nadzorujące. Osobiście ciężko mi uwierzyć, żeby Apple posunęło się do takich metod w Stanach Zjednoczonych. Być może wspomniana plotka dotyczy osób pracujących przy prototypach w Azji, tam podejście do tego typu spraw jest diametralnie inne.

 

...ale czy wygrana wojna?

Czy Apple jest w stanie wygrać tę wojnę? Nie, nie w dzisiejszych czasach. Dziś nie pomógłby firmie nawet autorytet Steva Jobsa. Koncern z Cupertino jest zbyt dużą firmą, żeby była w stanie skontrolować wszystkich pracowników i współpracowników. Inna rzecz, że na brak takiej walki pozwolić też sobie nie może, inaczej wyciekać będzie wszystko. Po statystykach, choćby na Antyweb, widać, że na informacje o nowościach od Apple czekają prawie wszyscy, nawet hejterzy tej firmy. A gdzie jest popyt...

Źródło: [1]

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu