Apple za czasów Steva Jobsa było znane ze ścisłego utrzymywania tajemnicy. Świat wyglądał wtedy jednak trochę inaczej, większość wpadek wynikała raczej z niefrasobliwości pracowników, którzy potrafili na przykład zgubić prototypy iPhone. Jeśli Apple miało jednak jakiś punkt zaczepienia, jak w sytuacji, gdy dziennikarze jednego z portali odkupili zgubiony prototyp, Jobs atakował przy pomocy policji, sądów, nie zważając na to, czy PR Apple na tym ucierpi czy nie. Potem jednak wszystko odwróciło się o 180 stopni.
Prawnicy Apple atakują leakerów, a nawet grafików robiących wizualizacje. Czy ta wojna jest do wygrania?
Korpo-Apple i raj leakerów
Steve Jobs zmarł w specyficznym momencie, kiedy internet dopiero przejmował, między innymi dzięki jego pomysłom, „władzę” nad informacyjnym światem. Od mniej więcej tego czasu, obieg informacji przyśpiesza drastycznie z każdym rokiem, powodując przy okazji ogromny wzrost atrakcyjności tego typu newsów.
Zmiany dotknęły też samo Apple, pojawienie się na stanowisku CEO Tima Cooka i szereg zmian organizacyjnych spowodowało, że firma straciła swój słynny quasi-startupowy charakter na rzecz korporacyjnych standardów. Wydaje się, że te zmiany osłabiły lojalność wielu pracowników. Nie, żeby chcieli zaszkodzić spółce, ale nie czuli chyba przed nowym CEO takiego respektu w tych sprawach. Chęć podzielenia się informacją która obiegnie świat zaczęła brać górę nad strachem o posadę.
Trzecią rzeczą która spowodowała, że wycieki z Apple stały się codziennością, było przerzucanie produkcji Apple do Chin. Z rozbudowanymi łańcuchami dostaw i dużą ilością kooperantów, upilnowanie wycieków stało się niemożliwe. Apple wielokrotnie odgrażało się, że coś z tym zrobi, ale umówmy się, ciężko przypomnieć sobie keynote z ostatniej dekady, przed którym nie wiedzieliśmy praktycznie wszystkiego o nowych produktach.
Nowa wojna
Jakiś rok temu można było jednak zauważyć, że cierpliwość Apple ma swoje granice. Retoryka odnośnie wycieków bardzo się zaostrzyła, a jednocześnie u leakerów zaczęły pojawiać się wtopy informacyjne, wyglądające trochę jak prowokacje. Sam opisywałem taki przypadek na przykładzie dziwnych jazd z Air Power. Jon Prosser donosił też o tym, że jedno z jego źródeł zostało namierzone.
Wygląda na to, że Apple zdecydowało się ostatnio jeszcze bardziej zaostrzyć kurs i dział prawny koncernu zaatakował nie tylko leakerów, ale także osoby tworzące na ich zlecenia wizualizacje nowych produktów. Od jakiegoś czasu z takiej drogi korzysta choćby wspomniany Prosser. Stara się w ten sposób chronić swoje źródła, zdjęcia mogłyby zdradzić tożsamość informatora.
Wygrane bitwy...
Ponieważ jednak prawo amerykańskie chroni tak dziennikarzy, jak i blogerów o ile ci nie płacą za informacje, Apple zaatakowało osoby mieszkające poza Stanami Zjednoczonymi. Pismo od prawników Apple otrzymał na przykład mieszkający w Chinach leaker Kang, mający ostatnio same trafne „strzały”. Efekt? Kang zapowiedział, że nie będzie kontynuował swojej działalności.
Podobna „przyjemność” spotkała współpracującego z Prosserem artystę 3D z Holandii. W wyniku presji ze strony Apple współpraca pomiędzy oboma panami została zakończona, a twórca Front Page Tech korzysta już z pomocy grafika ze Stanów, chronionego przed zakusami Apple. Takich doniesień było jeszcze przynajmniej kilka, ale na tym nie koniec.
Pojawiły się też informację o pozwach przeciw byłym pracownikom, a nawet... przecieki, że polowanie na pracowników nietrzymających się zasad tajemnicy służbowej przybrało „orwellowskie” kształty. Podobno pracownicy część działów zostali poproszeni, żeby nosić kamerki typu „bodycam” i inne urządzenia nadzorujące. Osobiście ciężko mi uwierzyć, żeby Apple posunęło się do takich metod w Stanach Zjednoczonych. Być może wspomniana plotka dotyczy osób pracujących przy prototypach w Azji, tam podejście do tego typu spraw jest diametralnie inne.
...ale czy wygrana wojna?
Czy Apple jest w stanie wygrać tę wojnę? Nie, nie w dzisiejszych czasach. Dziś nie pomógłby firmie nawet autorytet Steva Jobsa. Koncern z Cupertino jest zbyt dużą firmą, żeby była w stanie skontrolować wszystkich pracowników i współpracowników. Inna rzecz, że na brak takiej walki pozwolić też sobie nie może, inaczej wyciekać będzie wszystko. Po statystykach, choćby na Antyweb, widać, że na informacje o nowościach od Apple czekają prawie wszyscy, nawet hejterzy tej firmy. A gdzie jest popyt...
Źródło: [1]
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu