Samsung

Wybuchały smartfony, teraz pralki - Samsung może mieć spory problem

Maciej Sikorski
Wybuchały smartfony, teraz pralki - Samsung może mieć spory problem
Reklama

Nadal pojawiają się informacje dotyczące wybuchających smartfonów Samsunga - co kilka godzin widzę nagłówek tekstu poświęconego tej sprawie. Dotyczą one kosztów wpadki, procesu wymiany urządzeń, ewentualnych konsekwencji i obecnych niedociągnięć. Niektórym temat pewnie już się przejadł, ale firma jeszcze długo będzie z nim walczyć. Dobrze widać to na przykładzie... pralek. Tak, mowa o sprzęcie z zupełnie innej działki, od urządzenia mobilnego przechodzimy do AGD.

Pralki Samsunga wybuchają - na takie doniesienia trafiam od wczoraj. Głównie w amerykańskich mediach, ale w czasach globalnej wioski wieści szybko się rozchodzą. O piorących bombach piszą zatem w innych krajach, a Polska nie jest wyjątkiem. Czy należy się bać i okładać pralkę workami z piaskiem? Nie - problem dotyczy rynku amerykańskiego i sprzedawanych na nim pralek ładowanych od góry. U nas te modele nie są nawet dostępne. Nie ma zatem powodu, by wszczynać alarm, swój sprzęt powinna sprawdzić (Samsung przygotował o tego odpowiednią stronę) grupa klientów, która zakupiła urządzenia wyprodukowane w określonym przedziale czasowym. A i w ich przypadku nie jest tak, że ryzyko wypadku jest duże - nie mówimy przecież o jakiejś pladze wybuchających maszyn, pralki Samsunga nie demolują domostw, jak Stany długie i szerokie...

Reklama

Zwracam uwagę na ten temat, by pokazać, jak bolesna może być dzisiaj wpadka na jednym polu, jak może oddziaływać na cały biznes. O wybuchających pralkach prawdopodobnie byśmy nie usłyszeli, to byłby bardzo lokalny problem (może nawet nie zainteresowaliby się nim amerykańscy urzędnicy), gdyby nie wcześniejsza afera ze smartfonami. To ona leży u podstaw medialnego szumu w tym przypadku. I to ona będzie motorem napędzającym kolejną wpadkę: gdyby komuś w domu eksplodował odkurzacz, telewizor albo piekarnik marki Samsung, to natychmiast pojawią się pytania (i odpowiedzi) o to, czy firma znowu dała ciała i czy potrafi wyprodukować coś, co nie eksploduje.

Widać wyraźnie, że na stratach finansowych spowodowanych kłopotami z telefonami sprawa nie musi się skończyć - do tych setek milionów dolarów (nie zdziwię się, jeśli będą one większe), trzeba będzie dorzucić straty z innych segmentów. Bo może się okazać, że ludzie mniej łaskawym okiem spojrzą na RTV i AGD tego producenta. Niesłusznie - w niektórych przypadkach sprzęt Koreańczyków jest naprawdę bardzo atrakcyjny, lepszy od konkurencji i nie należy się bać wybuchów/zamrożenia/poparzenia/urwania kończyny. Przynajmniej nie bardziej, niż wcześniej. Medialne doniesienia zrobią jednak swoje, zasieją ziarno. Warto dodać, że szybko zaczęło się odgrzebywanie doniesień o wybuchach nawet sprzed kilku lat - przykładem poniższy film, który przeżywa drugą młodość, a pochodzi z 2013 roku.

Ciekaw jestem czy i ewentualnie jak sprawę wykorzysta konkurencja, czy pojawią się podejrzenia, że to amerykański spisek - najpierw dokopali europejskiemu Volkswagenowi, teraz wzięli się za pralki Samsunga, a przez to i za całą firmę. Bo problem błahy, a efekty mogą być srogie. Zwłaszcza, gdy zaczną się zgłaszać kolejni pokrzywdzeni (rzeczywiście lub w świecie fantazji), którzy nakręcą sprawę. W takiej sytuacji informacja o nowym kłopocie byłaby już kłopotem naprawdę dużego kalibru. Samsung musi się mieć na baczności i to na całym świecie - podkreślę jeszcze raz, że żyjemy w czasach globalnej wioski. Kiedy ja piszę te słowa, spora część Amerykanów nawet nie wie, że będzie musiała sprawdzić numer seryjny pralki. Ale w końcu się dowiedzą.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama