Interwencyjnie, gdy raz na jakiś czas łupnie człowieka przeziębienie - rozumiem. To losowa sytuacja, inaczej się nie da - okej. Nie mam z tym żadnego problemu. Ale gdyby ktoś mi powiedział, że od dzisiaj pracuję zdalnie inaczej już teraz nie będzie: pewnie bym się zwolnił. Pracowałem z domu (i innych miejsc poza biurem) mnóstwo czasu i do dzisiaj mam obrzydzenie. Natomiast raport "People at Work 2022: A Global Workforce View" wskazuje jasno: 64 procent respondentów już szukało, albo szukałoby pracy, gdyby pracodawca chciał ich w biurze.
Ludzie nie chcą wracać z pracy zdalnej. Ja nie rozumiem, jak można pracować w domu...
Sprowadzanie z domów do biur nie jest zbyt rozsądne i wie o tym mnóstwo firm IT. Pewnie, są takie pozycje, które nie mogą istnieć bez bytności pracownika w biurze. Jednak w wielu przypadkach, na przykład gdy chodzi o realizację projektów software'owych - nie ma żadnych przeszkód w tym, aby ludzie pracowali z domu. Ewentualnie przeszkodą może być leciutko nadgorliwy manager, ale to na szczęście rzadko. I akurat w software house'ie, w którym pracuję - około 75% osób pracuje z domu. Dlaczego? Bo tak po prostu wolą. Robią swoje, wszystko jest zrobione i wcale nie muszą pracować tych bitych ośmiu godzin. Nikt też ich nie ukrzyżuje, gdy rozchoruje się dziecko i trzeba będzie pojechać z nim do lekarza. Wypadnie jakaś sprawa urzędowa - też nie ma żadnego problemu. Dopóki wypełniasz swoje obowiązki, nikt Ci złego słowa nie powie.
Przed pandemią, dla wielu pracowników wizja pracy w modelu hybrydowym lub tylko zdalnym była czymś odległym. Czymś, co się raczej nie zdarzy. A tutaj przyszedł zły wirus i wymusił ogromne zmiany na rynku pracy. W wielu firmach koniecznością było poszukiwanie specjalistów z innych miejsc niż macierzysta baza operacyjna. Z jednej strony fajnie - wiele przedsiębiorstw otworzyło się na ludzi z całej Polski (i nie tylko), ale i konkurencja nagle się zwiększyła. Wyrównały się również warunki płacowe - wyznacznikiem stały się większe miasta i wszystko to z rosnącą inflacją spowodowało, że budżety firmowe skurczyły się i wypłaty stały się większym obciążeniem. Mówię tutaj cały czas o firmach z kręgu IT, bo to dla nas przykład najbliższy.
Praca zdalna - Jezu, proszę, nie
Kiedy pracowałem zdalnie na studiach, nieszczególnie to odczuwałem. Byłem złym studentem i czasami, zamiast słuchać szczególnie nudnego wykładu, pisałem. Na uczelnię przychodziło się i tak również dla ludzi. Potem zauważyłem, że brakuje mi tego środowiska, zmienności. I przed pandemią wylądowałem w biurze, w open space'ie, w którym było wszystko: programiści ostrzeliwujący się NERF-ami, wyjadacze w FIFĘ, koleś jeżdżący na deskorolce - no niesamowity misz-masz. Koronawirus to wszystko popsuł i szczerze - w trakcie pandemii myślałem, że będę obgryzać ściany z nudów.
Jak już trochę się uspokoiło i do biura wpadam już zupełnie bez tego poczucia, że komuś mogę zagrozić ze względu na trwającą pandemię - zauważyłem pustki. Dział HR, jedna osoba z zarządu, sprzedażowiec, HR i office management. Programiści głównie na zdalnej siedzą i sobie ten typ pracy chwalą. I sądzę, że gdyby ich próbować przekonać do powrotu do biura, to by zwyczajnie odeszli. Bo dzisiaj znaleźć pracę w modelu zdalnym lub choćby hybrydowym jest łatwo. To już nie białe kruki w środowisku.
Mnie natomiast brakowałoby kontaktu z ludźmi. Wspólnej kawy, dyskusji, posiłków. Czasami również wygłupiania się - bo przecież człowiek by zwariował, gdyby cały czas pracował. Może jestem dziwny, bo wygodniej pracuje się z domu - ale serio. Są ludzie, którzy by się zwolnili na wieść końca "zdalnej". Ja bym się zwolnił, gdyby pracować w biurze by mi zabroniono. Ale to by przecież było głupie, prawda?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu