Jednym z kluczowych funkcji wearables są powiadomienia, najczęściej w formie wyświetlających się na ekranie sprzętu wiadomości lub wibracji. Ja mam ic...
Jednym z kluczowych funkcji wearables są powiadomienia, najczęściej w formie wyświetlających się na ekranie sprzętu wiadomości lub wibracji. Ja mam ich dość, niezależnie od tego, jakie urządzenie mi je dostarcza.
Używam większości popularnych serwisów społecznościowych i mobilnych komunikatorów, internet to oprócz przeglądania stron i YouTube’a, Facebook, Twitter, Instagram, Messenger, Slack i WhatsApp. Był moment, kiedy powiadomienia wyświetlane na ekranie telefonu sprawiały mi frajdę, bo dzięki nim wiedziałem, że w moim wirtualnym świecie wydarzyło się coś ciekawego. Ale z każdym kolejnym znajomym, z każdym kolejnym followersem miałem ich coraz bardziej dość. Aż któregoś dnia wyłączyłem je wszystkie. Oprócz smsów i maili, te drugie głównie ze względu na charakter pracy.
Najpierw próbowałem jednak jakoś je ograniczyć. W zasadzie każda aplikacja pozwala skonfigurować powiadomienia. Nie każda interakcja na serwisie społecznościowym musi być jego źródłem. Czarę goryczy przelał w dużej mierze Facebook, który mimo w miarę rozsądnego ograniczenia „notyfikacji” wciąż atakował mnie nimi z każdej strony. Jakby mało ich było na smartfonie, noszona przeze mnie na co dzień opaska od Sony wibrowała tak często, że było to zwyczajnie irytujące.
Gdybym chciał włączyć wszystkie aplikacje, których używam, telefon nie przestawałby wibrować i migać. Jak nie Facebook, to Twitter, Instagram, kilka skrzynek mailowych, smsy, WhatsApp, Messenger, YouTube. Mam wrażenie, że wyłączenie powiadomień to u mnie powolny proces rezygnacji z części mobilnych aplikacji i pozostawienie wyłącznie tych niezbędnych. Też macie czasem wrażenie, że pozakładaliście za dużo kont i tak naprawdę 3/4 z nich nie ma dla Was żadnej wartości dodanej?
Nie wiem jak będzie za rok, obserwuję u siebie powolne znudzenie mobilnymi wersjami aplikacji. Na chwilę obecną najwygodniej jest mi natomiast przeglądać ich zawartość wtedy kiedy ja chcę, a nie wtedy kiedy pojawi się powiadomienie. No bo nie oszukujmy się, jak coś wibruje lub rozświetla ekran, ciekawość jest ważniejsza od tego, co akurat robicie. A rozpraszanie nigdy nie idzie w parze z efektywnością pracy. To trochę jak walka z FOMO (Fear of Missing Out), do którego mało kto się przyznaje, a jego objawy można zaobserwować u większości osób, które często używają sieci na urządzeniach mobilnych. Oczywiście nie tęsknię za czasami, kiedy telefon wibrował i bzyczał tylko kiedy ktoś pisał smsa lub dzwonił. Ale mam wrażenie, że w którymś momencie pojawiło się w nim zbyt wiele aplikacji, które dostarczają mi nieistotnych informacji, nieprzydatnych zarówno w życiu prywatnym, jak i służbowym.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu