Polska

Każdemu według jednego sumienia - czyli polski rząd chce zablokować pornografię w Internecie

Jakub Szczęsny

Człowiek, bloger, maszyna do pisania. Społeczny as...

147

Tak, wiem - pornografia jest zła, krzywdząca, wypacza obraz seksu wśród ludzi, doprowadza do grzechu i wypaczeń. Niszczy rodziny, małżeństwa, powoduje dysfunkcje seksualne i dewiacje. A tak poważnie - rząd PiS po sensacyjnym podejściu do podstawy programowej, a zwłaszcza do instytucji kształcenia seksualnego młodzieży zamierza zabrać się za ograniczenie dostępu do pornografii w Internecie. Czyli - każdemu według jednego sumienia.

Tygodnik Wprost opublikował artykuł, w którym znalazła się wypowiedź posła Arkadiusza Mularczyka z klubu parlamentarnego PiS. Oznajmił on, że nie można pozwolić na demoralizację i dlatego należy "tę sferę życia ucywilizować i ograniczyć". Ucywilizować równa się zaorać, przynajmniej według myślenia partii rządzącej. Jak w każdym artykule trącającym o politykę zaznaczam - nie mam sympatii politycznych, nie wszystkie pomysły PiS uważam za złe, ale niektóre powodują u mnie stan ostrego zakłopotania. Czy takimi rzeczami powinien zajmować się poważny rząd?

Cyfryzacji niech będą dzięki

A raczej dotyczącemu jej resortowi. Ten na podstawie złożonego dwa lata wcześniej projektu uchwały miałby otrzymać nakaz stworzenia mechanizmów pozwalających na ograniczenie dostępu do stron pornograficznych w Internecie. W konsekwencji, usługodawcy internetowi w Polsce musieliby po swojej stronie pilnować tego, aby tego typu witryny nie były dostępne dla konsumentów sieci. Nie oznacza to jednak, że do stron pornograficznych dostęp by ukrócono permanentnie. Na specjalny wniosek konsumenta internetu, dostęp do tego typu stron mógłby zostać przywrócony. Ale i to jest niebywale kontrowersyjne. Wyobraźcie sobie - udajecie się do ISP (lub piszecie list, maila) i mówicie: "Chcę oglądać porno, oddajcie mi dostęp". Brzmi dziwnie? Bardzo.

Argumentacja posła Mularczyka (który jak na ironię losu ukończył studia podyplomowe w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka) opiera się na dbałości o sumienia przede wszystkim młodych ludzi. Pornografia w kontekście dzieci i młodzieży rzeczywiście może być pewnym czynnikiem, który może zakłócać prawidłowy rozwój, przede wszystkim funkcji psychoseksualnych, ale rozciąganie zakazu na wszystkich jest jak strzelanie z armaty do komara. To zjawisko od pewnego czasu bardzo dobrze funkcjonuje w działaniach rządzących (również poprzednia opcja miała sporo takich epizodów) - dzięki szumnemu medialnie tematowi można zająć się innymi tak, by wszystko odbyło się "po cichu".

Posłowie Prawa i Sprawiedliwości powrócili do debat nad tym tematem, natomiast resort cyfryzacji nie zgłosił protestu. W obecnej formie projektu uchwały można doszukiwać się próby zawładnięcia sumieniami Polaków i uwierzcie mi, bardzo nie chcę wydawać sądów w tej kwestii. Mniemam natomiast, że partia rządząca nie dość, że proponuje temat zastępczy mediom, to w dodatku chce spłacić kredyt zaufania mocnemu w Polsce lobby Kościoła Katolickiego (trudno i smutno jest mi to pisać). Wystarczyłoby sprawę rozwiązać nieco inaczej - umożliwić konsumentom internetu prosty mechanizm blokady treści pornograficznych u ISP, zamiast wdrażać blokadę dla wszystkich. W moim mniemaniu - tam, gdzie w grę wchodzą sumienie, wiara, przekonania, rząd nie powinien mieć wstępu. A jeżeli już musi i dobrze to uargumentuje, niech robi to w taki sposób, by swoją zapalczywością nie szkodzić.

Dzieci i pornografia? Walczyć. Ale przy okazji...

Niech rząd przy okazji będzie konsekwentny w swoim działaniu. Powołanie prof. Urszuli Dudziak jako eksperta ds. edukacji seksualnej przy MEN to pomysł tak dobry, jak zostawienie dziecka w melinie zamiast opiekunce. Nic nie mam do doktryny Kościoła Katolickiego, jego zasad i wiary. Natomiast, nie lubię już siłowego wdrażania tychże dla wszystkich, z jednoczesnym pominięciem publikacji naukowych, które nie zgadzają się ze wszystkimi przekonaniami środowiska klerykalnego. Rozpoczęcie prac nad uchwałą w ogóle to brak konsekwencji rządu, który wcale nie dba o interes obywateli, lecz swój. PiS swój główny elektorat ma w osobach głęboko wierzących, które respektują chrześcijańskie zasady. W dyskursie między liberalnymi katolikami, a konserwatywnymi brakuje jednak jakości w dyskursie, który od pewnego czasu stacza się po równi pochyłej. Zresztą, to zjawisko jest doskonale sterowane zarówno przez partię rządzącą jak i opozycję.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu