Felietony

Polskie kino? Dno. Polska literatura i muzyka? Totalna chała. Dajcie mi coś amerykańskiego...

Maciej Sikorski
Polskie kino? Dno. Polska literatura i muzyka? Totalna chała. Dajcie mi coś amerykańskiego...
113

Jeśli kino, to tylko amerykańskie, literatura najlepiej ze Skandynawii, muzyka z Wielkiej Brytanii. A jeżeli nie trzeba wskazywać na konkretne kraje, niech po prostu wszystko będzie z Zachodu. W ostateczności ze Wschodu. Albo nawet z kosmosu - byle tylko nie z Polski. Bo tutaj nic dobrego nie powstało od lat. W telewizji, księgarniach czy na koncertach do przymiotnika "polskie" można dodać słowa badziewie lub bagno. I to w tej mniej wulgarnej wersji...

Polskie czyli dobre - od jakiegoś czasu rodzimi politycy czy przedsiębiorcy próbują zakorzenić taki przekaz w świecie. Z różnym skutkiem. Nadal największym atutem pozostaje cena naszych produktów, a ta wynika m.in. z wykorzystania tańszej niż na Zachodzie siły roboczej. Musi upłynąć trochę czasu i pojawić się sporo przykładów podobnych do Wiedźmina, by ludziom spoza naszego kraju na dźwięk słowa "Polska" do głowy przychodziły wyrazy innowacyjność, jakość (wysoka), elegancja. Zresztą, nim przekonamy obcych, najpierw musimy sami w to uwierzyć.

Tak sprawy mają się w szeroko pojętej gospodarce. Ale ta zjeżdża teraz na boczny tor, bo skupię się na kulturze. Wszytko za sprawą rozmowy zasłyszanej w weekend. Nie stanowi ona jednak wyjątku - z takimi opiniami spotykałem się już wcześniej w Sieci oraz w realu, w mediach starych i nowych.

Parę dni temu miałem okazję usłyszeć fragment rozmowy dwójki młodych osób. Z jej treści wynikało, że to pierwsza randka. Ewentualnie jakiś quiz, bo padało sporo pytań o rodzinę, zainteresowania, edukację, pracę itp. Przygotowania to jakichś testów w urzędzie imigracyjnym, nowym show telewizyjnym albo badanie terenu i sprawdzanie czy to materiał na tą jedyną/tego jedynego. W gronie owych pytań musiały się oczywiście pojawić te o ulubione filmy, seriale, zespoły czy książki. Osobnik płci męskiej stwierdził, że polskie kino już dawno sobie odpuścił, bo to straszna szmira. Kobieta oponowała, ale tylko przez chwilę: gdy facet stwierdził, że nie mamy takich reżyserów czy aktorów, jak X, Y czy Z, rozmówczyni odpuściła. Przy piosenkarzach już nawet nie protestowała i milczeniem zaakceptowała słowa w stylu "w tym kraju nie ma ludzi tworzących dobrą muzykę". Za chwilę dobito jeszcze literaturę. Dobrych pisarzy można tu policzyć na palcach jednej ręki. A i ci na świecie nie są znani. Część "kulturowa" ankiety musiała wyemigrować z tej jałowej ziemi.

Ktoś stwierdzi, że to odosobniony przypadek, że nie należy się tym sugerować, ale będą pewnie i tacy, którzy przyklasną tej opinii - znam ludzi myślących podobnie. Znajomy przekonywał kiedyś nawet, iż po opuszczeniu tego kraju nie będzie uczył dzieci języka, bo to nie ma sensu. Rozkładam ręce, nie rozumiem. Sam krytykuję czasem wytwory naszej kultury, z pełnym przekonaniem piszę, że w naszej literaturze nie brakuje chłamu, co widać chociażby na targach książki, że nasi twórcy mają problem z robieniem dobrych seriali, a w kinach nie brakuje naprawdę słabych filmów, najczęściej komedii romantycznych czy obrazów przekombinowanych. To wszystko jest. I będzie. Ale pojawia się proste pytanie: gdzie nie ma tego chłamu?

Śmiejemy się z disco polo, a tymczasem stacje radiowe, te najpopularniejsze, serwują nam każdego dnia sieczkę "muzyczną" w języku angielskim. Rechot wzbudza twórczość Zenona Martyniuka, jednocześnie z samochodowego radia dobiega głos Pitbulla. Kiepskie kino? Przecież po obejrzeniu kilku popularnych amerykańskich komedii z ostatnich lat można się udać na leczenie psychiatryczne. Bestsellerami natomiast stały się książki o wampirach czy wilkołakach i marne erotyki. Zaprzeczenie literatury. Jeśli zatem mówimy o kiepskiej kondycji kultury, spójrzmy na to globalnie.

Tyle, że nie można pisać/mówić wyłącznie o kiczu - przecież w każdym segmencie kultury da się wymienić wielu wybitnych artystów, którzy dostarczają na rynek świetne książki, filmy czy płyty. W Polsce również ich nie brakuje. Wystarczy przejechać się na jakiś festiwal muzyczny, poszperać na YT czy w sklepie z płytami, sprawdzić ofertę klubów z muzyką na żywo, by dowiedzieć się, że w przynajmniej kilku gatunkach mamy świetne zespoły i solistów, którzy nie ustępują zagranicznym kolegom. Nierzadko powtarzam, że gdyby ci ludzie urodzili się w Liverpoolu czy Los Angeles, mogliby dzisiaj cieszyć się międzynarodowym uznaniem. Zresztą, wystarczy spojrzeć na scenę operową: nasi soliści, zarówno panie, jak i panowie, obsadzani są w poważnych rolach w Mediolanie, Nowym Jorku czy Londynie. Podobnie jest z jazzmanami czy zespołami metalowymi. I nie chodzi mi o to, że są zatrudniani przez Metropolitan Opera...

Polskie filmy? Nadal potrafimy zrobić kino moralnego niepokoju, pojawiają się solidne kryminały czy obrazy biograficzne, a debiutanci pozwalają spojrzeć w przyszłość ze spokojem. Bogowie, Ostatnia rodzina czy Pokot to w miarę świeże przykłady solidnych produkcji. Tu nigdy nie powstanie superprodukcja w amerykańskim stylu. Ale nie musi. Powstawać może natomiast super literatura, bo ten sektor rządzi się innymi prawami. Potrzebne są przede wszystkim talent, wyobraźnia, warsztat, a tego polskim pisarzom nie brakuje. Powstają świetne reportaże (Mariusz Szczygieł tworząc Antologię polskiego reportażu XX wieku miał problem klęski urodzaju, a nie braku materiałów. Z kilkunastu lat tego stulecia też mógłby stworzyć świetny zbiór), całe ich zbiory, nie brakuje dobrych powieści czy literatury poświęconej bliższej i dalszej historii. Niewielu pisarzy w Polsce może się utrzymać wyłącznie ze sprzedaży swoich książek, ale naprawdę wielu jest takich, którzy powinni dostać więcej czasu "wolnego", by skupić się na pisaniu.

Mało przykładów? Może. Ale to byłby bardzo subiektywny wybór, ktoś mógłby stwierdzić, że nie lubi tych twórców, ich dzieł, więc nie zgadza się z tezą i pozostaje mu napisać, że polskie kino oraz muzyka to dno. Zapewniam jednak, że każdy znajdzie coś sensownego, nierzadko bardzo dobrego, z napisem made in Poland. Tu nawet nie trzeba się zbytnio wysilać. Wystarczy, że przestanie się z automatu powtarzać, iż omija się szerokim łukiem rodzime tytuły, bo to wysypisko. Jeszcze dojdzie do tego, że obcy będą przekonywać, Polaków, że ci mają się czym pochwalić...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

hot