Polska

W Polsce może powstać wielkie lotnisko, a zbudują je Chińczycy. Jest sens?

Maciej Sikorski
W Polsce może powstać wielkie lotnisko, a zbudują je Chińczycy. Jest sens?
27

Czego potrzebuje Polska? Dużego lotniska. Niektórzy stwierdzą pewnie, że to żart, bo lotnisk ostatnio u nas przybyło i część z nich nie radzi sobie zbyt dobrze, więc nie ma sensu budować kolejnych. Zwłaszcza dużego. Ale tym pomysłem nie pochwalił się jakiś lokalny polityk, samorządowy watażka, któremu marzy się wielka inwestycja w jego powiecie - o projekcie mówił minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. Co więcej, polityk omawiał go z Chińczykami podczas wizyty w Państwie Środka. Doczekamy się w końcu CPL?

Centralny port lotniczy - tak można rozszyfrować litery CPL. Centralny, bo ulokowany gdzieś w środkowej Polsce, najpewniej między Łodzią a Warszawą. Nie brakuje opinii, także biznesowych, że ten obiekt jest Polsce bardzo potrzebny i musi być wybudowany, jeśli ma się u nas rozwijać transport lotniczy. Jest przynajmniej jedno "ale": to oznacza wielkie koszty i koniec kilku innych polskich lotnisk.

Minister odwiedza Chiny

Minister spraw zagranicznych wraz z przedstawicielami kilku innych resortów, odwiedził Chiny. Podczas rozmów prowadzonych w Państwie Środka poruszano i tematy polityczne, i gospodarcze. Pojawił się wątek szlaków komunikacyjnych (drogowych i kolejowych), rozbudowy portów, gospodarki innowacyjnej, czyli tzw. IT. Bardzo dobrze, w Chinach trzeba być aktywnym, z Chińczykami trzeba rozmawiać i robić interesy. Warto podkreślić, że podczas tych dyskusji pojawiła się kwestia rozbudowy portów lotniczych w Polsce oraz tworzenia nowych obiektów tego typu. Wielką inwestycją miałby być Centralny port lotniczy:

"Chcemy zbudować takie lotnisko, które obsługiwałoby kilkanaście milionów pasażerów z tej części Europy, ono musiałoby być połączone z kilkoma miastami polskimi kolejami dużych prędkości, a więc to jest inwestycja wielostronna" - mówił Waszczykowski.

"Część pieniędzy musimy wygospodarować my, w Polsce, natomiast część może to być udział partnerów zewnętrznych. Na ten temat też rozmawiamy z Chinami, oni dostrzegają potrzebę takiego lotniska, przedstawiamy im biznesplan" - podkreślił minister. Dodał, że "oni są w stanie zbudować wspólnie z nami takie lotnisko w dwa do trzech lat".[źródło]

Centralny port lotniczy - tak można rozszyfrować litery CPL. Centralny, bo ulokowany gdzieś w środkowej Polsce, najpewniej między Łodzią a Warszawą. Nie brakuje opinii, także biznesowych, że ten obiekt jest Polsce bardzo potrzebny i musi być wybudowany, jeśli ma się u nas rozwijać transport lotniczy. Jest przynajmniej jedno "ale": to oznacza wielkie koszty i koniec kilku innych polskich lotnisk.

Minister odwiedza Chiny

Minister spraw zagranicznych wraz z przedstawicielami kilku innych resortów, odwiedził Chiny. Podczas rozmów prowadzonych w Państwie Środka poruszano i tematy polityczne, i gospodarcze. Pojawił się wątek szlaków komunikacyjnych (drogowych i kolejowych), rozbudowy portów, gospodarki innowacyjnej, czyli tzw. IT. Bardzo dobrze, w Chinach trzeba być aktywnym, z Chińczykami trzeba rozmawiać i robić interesy. Warto podkreślić, że podczas tych dyskusji pojawiła się kwestia rozbudowy portów lotniczych w Polsce oraz tworzenia nowych obiektów tego typu. Wielką inwestycją miałby być Centralny port lotniczy:

"Chcemy zbudować takie lotnisko, które obsługiwałoby kilkanaście milionów pasażerów z tej części Europy, ono musiałoby być połączone z kilkoma miastami polskimi kolejami dużych prędkości, a więc to jest inwestycja wielostronna" - mówił Waszczykowski.

"Część pieniędzy musimy wygospodarować my, w Polsce, natomiast część może to być udział partnerów zewnętrznych. Na ten temat też rozmawiamy z Chinami, oni dostrzegają potrzebę takiego lotniska, przedstawiamy im biznesplan" - podkreślił minister. Dodał, że "oni są w stanie zbudować wspólnie z nami takie lotnisko w dwa do trzech lat".[źródło]

Pomijam już fakt szybkich prac, budowy lotniska w 2-3 lata, złośliwi przypomną pewnie, że Chińczycy budowali już u nas autostrady na "wysokich obrotach". Ja złośliwy nie będę, ale nie zmienia to faktu, że zastanawiam się nad wspomnianym lotniskiem: rzeczywiście jest Polsce potrzebne? Centralny port lotniczy to lekarstwo na nasze bolączki?

Centralny port lotniczy, czyli nowy-stary plan

Mylą się ci, którzy powiedzą, że lotnisko między Warszawą a Łodzią to szalony projekt PiS, symbol megalomanii polityków tej partii. Przynajmniej mylą się ci, którzy powiedzą, że chodzi jedynie o PiS. Poprzednia ekipa rządząca też rozpatrywała ten projekt, planowała go nawet zrealizować do roku 2020. Na początku bieżącej dekady minister infrastruktury Cezary Grabarczyk tak tłumaczył potrzebę realizacji tej inwestycji:

Zdaniem ministra 30 mln pasażerów rocznie to granica wydolności funkcjonujących portów lotniczych. To - według Grabarczyka - wymusza nie tylko rozbudowę istniejących portów, ale również nowe inwestycje. Jedną z najważniejszych byłaby budowa Centralnego Portu Lotniczego (CPL), który odgrywałby ważną rolę nie tylko w polskim systemie lotnisk, ale i europejskim. Jak mówił minister, prognozy pokazują, że centralne lotnisko obsłuży o około 3,1 mln więcej pasażerów niż Okęcie i pozostałe porty lotnicze w 2035 roku. Zapewnił, że CPL - doskonale skomunikowany z drogami i koleją - pozwoli na komfortowe podróżowanie bez przesiadek do większości miejsc na świecie. [źródło]

Ile wyszło z tych planów? Niewiele. Zabrakło pieniędzy, dobrej woli, wizji i współpracy decydentów na różnych szczeblach. Wtedy temat przepadł, a teraz PiS do niego wraca. Dlaczego nowa władza odkopuje ten projekt? Chodzi m.in. o rosnącą liczbę pasażerów korzystających w Polsce z połączeń lotniczych i ograniczoną przepustowość rodzimej infrastruktury:

Konieczność nowej inwestycji ma wynikać z prognoz, że Lotnisko Chopina prędzej czy później się zapcha, bo Polacy latają coraz więcej. Analizy pokazują, że w 2025 r. ze wszystkich portów w Polsce miałoby korzystać ponad 50 mln, a w 2035 r. - ponad 78 mln osób. Do tego toku miała się wyczerpać przepustowość Lotniska Chopina, które pozwala na obsługę tylko 25 mln osób. Z powodu położenia w środku miasta i ze względów środowiskowych rozbudowa jest już niemożliwa.[źródło]

Wniosek jest prosty: trzeba zakasać rękawy i budować...

Polska lotniskami stoi

Na początek grafika, która niedawno robiła furorę w Sieci:

Z tabelki jasno wynika, że część lotnisk w Polsce nie jest poważnie obciążona - im brakuje pasażerów. Radom to symbol problemu, ale przecież nie jest to jedyny port lotniczy z kłopotami, obiekty w Zielonej Górze czy kilu innych miastach też mogłyby przyjąć więcej pasażerów. Boom na lotniska, czasem nie do końca przemyślane lub w ogóle nieprzemyślane, przyniósł kilka portów, które teraz muszą walczyć o rentowność. A możliwe, że na tym inwestycje się nie skończą...

Teraz wyobraźmy sobie, że w Polsce powstaje Centralny port lotniczy, obiekt o dużej skali, pomyślany tak, by mógł obsługiwać nie tylko polskich pasażerów, ale stać się regionalnym hubem - osoby przylatujące z całego świata do Europy Środkowo-Wschodniej lądowałyby w CPL. Efektem byłoby prawdopodobnie zamknięcie kilku lotnisk w okolicy. Mowa o nieszczęsnym Radomiu, ale też o Modlinie - lotnisku, które radzi sobie całkiem nieźle i... planuje rozbudowę - inwestycja ma być gotowa w 2018 roku, pochłonie kilkadziesiąt milionów złotych. Możliwe, że pod znakiem zapytania stanęłoby też funkcjonowanie lotniska Chopina.

Rozpatrując ten temat, trzeba wspomnieć o jeszcze jednej inwestycji - ciągnie się od wielu lat, stała się dla Niemców zmorą, ale wedle zapewnień urzędników i polityków zza Odry, niebawem zostanie zakończona. Chodzi o port lotniczy Berlin-Brandenburg:

Nowe berlińskie lotnisko, powstające obok portu lotniczego Berlin-Schönefeld, ma zastąpić trzy berlińskie porty lotnicze: Tempelhof, Tegel i Schönefeld. Port lotniczy stanowi największą inwestycję infrastrukturalną Niemiec. Ma obsługiwać w początkowej fazie do 27 milionów pasażerów rocznie, a po ewentualnej rozbudowie do 50 milionów. Port lotniczy Tempelhof został zamknięty 30 października 2008, zaś port lotniczy Tegel zostanie zamknięty dopiero po uruchomieniu nowego lotniska.[źródło]

Można oczywiście przyjmować, że problemy towarzyszące tej inwestycji będą się przeciągać w nieskończoność i Niemcy ostatecznie porzucą ten obiekt, na czym mogłaby skorzystać Polska. Ale załóżmy, że zachodnim sąsiadom jednak uda się ją doprowadzić do końca. Wtedy pojawia się problem, bo Berlin wydaje się bardziej atrakcyjnym hubem niż Centralny port lotniczy w Polsce. Atutem Niemców jest m.in. posiadanie dużego przewoźnika, który mógłby uczynić sobie bazę w tym porcie. Realizacja tego projektu oznaczałby jeszcze większe problemy dla lotnisk ulokowanych na zachodniej ścianie Polski. A funkcjonowanie między dwoma dużymi lotniskami może prowadzić tylko w jednym kierunku: likwidacja.

Będzie lotnisko, ale czy będą koleje?

Plan wspomniany przez ministra Waszczykowskiego, ale też przywoływany w przeszłości, opiera się nie tylko na stworzeniu dużego lotniska w centralnej Polsce - aby system działał prawidłowo potrzebna byłaby sieć kolei dużych prędkości: pasażer wysiada między Warszawą a Łodzią i szybko dociera do kilku dużych polskich miast. Jeżeli tego zabraknie, to chyba niewielu pasażerów będzie się chciało wybrać w to miejsce i przemieszczać się kilka godzin do rzeczywistego celu podróży. Może się okazać, że lepszym rozwiązaniem będzie dla nich np. Berlin, jeśli wybierają się do Poznania. Albo sam Poznań, o ile zdoła się utrzymać. Wybiorą też Warszawę, Modlin albo Łódź, byle nie pakować się na Centralny port lotniczy.

Dlatego pojawia się pytanie: czy nie można połączyć miast szybką koleją (co prawda pisałem, że PKP się zmienia, ale to trochę za mało) i korzystać z już istniejących lotnisk? Skoro część tych portów radzi sobie całkiem nieźle, a część mogłaby się pewnie ożywić, gdyby otrzymała wsparcie w postaci szybkich pociągów, to czy jest sens pakować się w miliardowe, niepewne inwestycje? Jeżeli na coś mają już być wydane duże pieniądze, to może na projekt Hyperloop, który przyciągnął uwagę Słowaków? Ktoś stwierdzi, że to jakaś bajka i SF, wyrzucanie kasy w błoto, ale Centralny port lotniczy pod tym względem nie wydaje się bezpieczniejszym projektem...

PS Na deser ciekawe zestawienie: Oto lotniska, które nigdy nie powinny powstać - oby za kilka lat nie okazało się, że taką listę można przygotować korzystając jedynie z polskich przykładów.

Pomijam już fakt szybkich prac, budowy lotniska w 2-3 lata, złośliwi przypomną pewnie, że Chińczycy budowali już u nas autostrady na "wysokich obrotach". Ja złośliwy nie będę, ale nie zmienia to faktu, że zastanawiam się nad wspomnianym lotniskiem: rzeczywiście jest Polsce potrzebne? Centralny port lotniczy to lekarstwo na nasze bolączki?

Centralny port lotniczy, czyli nowy-stary plan

Mylą się ci, którzy powiedzą, że lotnisko między Warszawą a Łodzią to szalony projekt PiS, symbol megalomanii polityków tej partii. Przynajmniej mylą się ci, którzy powiedzą, że chodzi jedynie o PiS. Poprzednia ekipa rządząca też rozpatrywała ten projekt, planowała go nawet zrealizować do roku 2020. Na początku bieżącej dekady minister infrastruktury Cezary Grabarczyk tak tłumaczył potrzebę realizacji tej inwestycji:

Zdaniem ministra 30 mln pasażerów rocznie to granica wydolności funkcjonujących portów lotniczych. To - według Grabarczyka - wymusza nie tylko rozbudowę istniejących portów, ale również nowe inwestycje. Jedną z najważniejszych byłaby budowa Centralnego Portu Lotniczego (CPL), który odgrywałby ważną rolę nie tylko w polskim systemie lotnisk, ale i europejskim. Jak mówił minister, prognozy pokazują, że centralne lotnisko obsłuży o około 3,1 mln więcej pasażerów niż Okęcie i pozostałe porty lotnicze w 2035 roku. Zapewnił, że CPL - doskonale skomunikowany z drogami i koleją - pozwoli na komfortowe podróżowanie bez przesiadek do większości miejsc na świecie. [źródło]

Ile wyszło z tych planów? Niewiele. Zabrakło pieniędzy, dobrej woli, wizji i współpracy decydentów na różnych szczeblach. Wtedy temat przepadł, a teraz PiS do niego wraca. Dlaczego nowa władza odkopuje ten projekt? Chodzi m.in. o rosnącą liczbę pasażerów korzystających w Polsce z połączeń lotniczych i ograniczoną przepustowość rodzimej infrastruktury:

Konieczność nowej inwestycji ma wynikać z prognoz, że Lotnisko Chopina prędzej czy później się zapcha, bo Polacy latają coraz więcej. Analizy pokazują, że w 2025 r. ze wszystkich portów w Polsce miałoby korzystać ponad 50 mln, a w 2035 r. - ponad 78 mln osób. Do tego toku miała się wyczerpać przepustowość Lotniska Chopina, które pozwala na obsługę tylko 25 mln osób. Z powodu położenia w środku miasta i ze względów środowiskowych rozbudowa jest już niemożliwa.[źródło]

Wniosek jest prosty: trzeba zakasać rękawy i budować...

Polska lotniskami stoi

Na początek grafika, która niedawno robiła furorę w Sieci:

Centralny port lotniczy - tak można rozszyfrować litery CPL. Centralny, bo ulokowany gdzieś w środkowej Polsce, najpewniej między Łodzią a Warszawą. Nie brakuje opinii, także biznesowych, że ten obiekt jest Polsce bardzo potrzebny i musi być wybudowany, jeśli ma się u nas rozwijać transport lotniczy. Jest przynajmniej jedno "ale": to oznacza wielkie koszty i koniec kilku innych polskich lotnisk.

Minister odwiedza Chiny

Minister spraw zagranicznych wraz z przedstawicielami kilku innych resortów, odwiedził Chiny. Podczas rozmów prowadzonych w Państwie Środka poruszano i tematy polityczne, i gospodarcze. Pojawił się wątek szlaków komunikacyjnych (drogowych i kolejowych), rozbudowy portów, gospodarki innowacyjnej, czyli tzw. IT. Bardzo dobrze, w Chinach trzeba być aktywnym, z Chińczykami trzeba rozmawiać i robić interesy. Warto podkreślić, że podczas tych dyskusji pojawiła się kwestia rozbudowy portów lotniczych w Polsce oraz tworzenia nowych obiektów tego typu. Wielką inwestycją miałby być Centralny port lotniczy:

"Chcemy zbudować takie lotnisko, które obsługiwałoby kilkanaście milionów pasażerów z tej części Europy, ono musiałoby być połączone z kilkoma miastami polskimi kolejami dużych prędkości, a więc to jest inwestycja wielostronna" - mówił Waszczykowski.

"Część pieniędzy musimy wygospodarować my, w Polsce, natomiast część może to być udział partnerów zewnętrznych. Na ten temat też rozmawiamy z Chinami, oni dostrzegają potrzebę takiego lotniska, przedstawiamy im biznesplan" - podkreślił minister. Dodał, że "oni są w stanie zbudować wspólnie z nami takie lotnisko w dwa do trzech lat".[źródło]

Pomijam już fakt szybkich prac, budowy lotniska w 2-3 lata, złośliwi przypomną pewnie, że Chińczycy budowali już u nas autostrady na "wysokich obrotach". Ja złośliwy nie będę, ale nie zmienia to faktu, że zastanawiam się nad wspomnianym lotniskiem: rzeczywiście jest Polsce potrzebne? Centralny port lotniczy to lekarstwo na nasze bolączki?

Centralny port lotniczy, czyli nowy-stary plan

Mylą się ci, którzy powiedzą, że lotnisko między Warszawą a Łodzią to szalony projekt PiS, symbol megalomanii polityków tej partii. Przynajmniej mylą się ci, którzy powiedzą, że chodzi jedynie o PiS. Poprzednia ekipa rządząca też rozpatrywała ten projekt, planowała go nawet zrealizować do roku 2020. Na początku bieżącej dekady minister infrastruktury Cezary Grabarczyk tak tłumaczył potrzebę realizacji tej inwestycji:

Zdaniem ministra 30 mln pasażerów rocznie to granica wydolności funkcjonujących portów lotniczych. To - według Grabarczyka - wymusza nie tylko rozbudowę istniejących portów, ale również nowe inwestycje. Jedną z najważniejszych byłaby budowa Centralnego Portu Lotniczego (CPL), który odgrywałby ważną rolę nie tylko w polskim systemie lotnisk, ale i europejskim. Jak mówił minister, prognozy pokazują, że centralne lotnisko obsłuży o około 3,1 mln więcej pasażerów niż Okęcie i pozostałe porty lotnicze w 2035 roku. Zapewnił, że CPL - doskonale skomunikowany z drogami i koleją - pozwoli na komfortowe podróżowanie bez przesiadek do większości miejsc na świecie. [źródło]

Ile wyszło z tych planów? Niewiele. Zabrakło pieniędzy, dobrej woli, wizji i współpracy decydentów na różnych szczeblach. Wtedy temat przepadł, a teraz PiS do niego wraca. Dlaczego nowa władza odkopuje ten projekt? Chodzi m.in. o rosnącą liczbę pasażerów korzystających w Polsce z połączeń lotniczych i ograniczoną przepustowość rodzimej infrastruktury:

Konieczność nowej inwestycji ma wynikać z prognoz, że Lotnisko Chopina prędzej czy później się zapcha, bo Polacy latają coraz więcej. Analizy pokazują, że w 2025 r. ze wszystkich portów w Polsce miałoby korzystać ponad 50 mln, a w 2035 r. - ponad 78 mln osób. Do tego toku miała się wyczerpać przepustowość Lotniska Chopina, które pozwala na obsługę tylko 25 mln osób. Z powodu położenia w środku miasta i ze względów środowiskowych rozbudowa jest już niemożliwa.[źródło]

Wniosek jest prosty: trzeba zakasać rękawy i budować...

Polska lotniskami stoi

Na początek grafika, która niedawno robiła furorę w Sieci:

Z tabelki jasno wynika, że część lotnisk w Polsce nie jest poważnie obciążona - im brakuje pasażerów. Radom to symbol problemu, ale przecież nie jest to jedyny port lotniczy z kłopotami, obiekty w Zielonej Górze czy kilu innych miastach też mogłyby przyjąć więcej pasażerów. Boom na lotniska, czasem nie do końca przemyślane lub w ogóle nieprzemyślane, przyniósł kilka portów, które teraz muszą walczyć o rentowność. A możliwe, że na tym inwestycje się nie skończą...

Teraz wyobraźmy sobie, że w Polsce powstaje Centralny port lotniczy, obiekt o dużej skali, pomyślany tak, by mógł obsługiwać nie tylko polskich pasażerów, ale stać się regionalnym hubem - osoby przylatujące z całego świata do Europy Środkowo-Wschodniej lądowałyby w CPL. Efektem byłoby prawdopodobnie zamknięcie kilku lotnisk w okolicy. Mowa o nieszczęsnym Radomiu, ale też o Modlinie - lotnisku, które radzi sobie całkiem nieźle i... planuje rozbudowę - inwestycja ma być gotowa w 2018 roku, pochłonie kilkadziesiąt milionów złotych. Możliwe, że pod znakiem zapytania stanęłoby też funkcjonowanie lotniska Chopina.

Rozpatrując ten temat, trzeba wspomnieć o jeszcze jednej inwestycji - ciągnie się od wielu lat, stała się dla Niemców zmorą, ale wedle zapewnień urzędników i polityków zza Odry, niebawem zostanie zakończona. Chodzi o port lotniczy Berlin-Brandenburg:

Nowe berlińskie lotnisko, powstające obok portu lotniczego Berlin-Schönefeld, ma zastąpić trzy berlińskie porty lotnicze: Tempelhof, Tegel i Schönefeld. Port lotniczy stanowi największą inwestycję infrastrukturalną Niemiec. Ma obsługiwać w początkowej fazie do 27 milionów pasażerów rocznie, a po ewentualnej rozbudowie do 50 milionów. Port lotniczy Tempelhof został zamknięty 30 października 2008, zaś port lotniczy Tegel zostanie zamknięty dopiero po uruchomieniu nowego lotniska.[źródło]

Można oczywiście przyjmować, że problemy towarzyszące tej inwestycji będą się przeciągać w nieskończoność i Niemcy ostatecznie porzucą ten obiekt, na czym mogłaby skorzystać Polska. Ale załóżmy, że zachodnim sąsiadom jednak uda się ją doprowadzić do końca. Wtedy pojawia się problem, bo Berlin wydaje się bardziej atrakcyjnym hubem niż Centralny port lotniczy w Polsce. Atutem Niemców jest m.in. posiadanie dużego przewoźnika, który mógłby uczynić sobie bazę w tym porcie. Realizacja tego projektu oznaczałby jeszcze większe problemy dla lotnisk ulokowanych na zachodniej ścianie Polski. A funkcjonowanie między dwoma dużymi lotniskami może prowadzić tylko w jednym kierunku: likwidacja.

Będzie lotnisko, ale czy będą koleje?

Plan wspomniany przez ministra Waszczykowskiego, ale też przywoływany w przeszłości, opiera się nie tylko na stworzeniu dużego lotniska w centralnej Polsce - aby system działał prawidłowo potrzebna byłaby sieć kolei dużych prędkości: pasażer wysiada między Warszawą a Łodzią i szybko dociera do kilku dużych polskich miast. Jeżeli tego zabraknie, to chyba niewielu pasażerów będzie się chciało wybrać w to miejsce i przemieszczać się kilka godzin do rzeczywistego celu podróży. Może się okazać, że lepszym rozwiązaniem będzie dla nich np. Berlin, jeśli wybierają się do Poznania. Albo sam Poznań, o ile zdoła się utrzymać. Wybiorą też Warszawę, Modlin albo Łódź, byle nie pakować się na Centralny port lotniczy.

Dlatego pojawia się pytanie: czy nie można połączyć miast szybką koleją (co prawda pisałem, że PKP się zmienia, ale to trochę za mało) i korzystać z już istniejących lotnisk? Skoro część tych portów radzi sobie całkiem nieźle, a część mogłaby się pewnie ożywić, gdyby otrzymała wsparcie w postaci szybkich pociągów, to czy jest sens pakować się w miliardowe, niepewne inwestycje? Jeżeli na coś mają już być wydane duże pieniądze, to może na projekt Hyperloop, który przyciągnął uwagę Słowaków? Ktoś stwierdzi, że to jakaś bajka i SF, wyrzucanie kasy w błoto, ale Centralny port lotniczy pod tym względem nie wydaje się bezpieczniejszym projektem...

PS Na deser ciekawe zestawienie: Oto lotniska, które nigdy nie powinny powstać - oby za kilka lat nie okazało się, że taką listę można przygotować korzystając jedynie z polskich przykładów.

Z tabelki jasno wynika, że część lotnisk w Polsce nie jest poważnie obciążona - im brakuje pasażerów. Radom to symbol problemu, ale przecież nie jest to jedyny port lotniczy z kłopotami, obiekty w Zielonej Górze czy kilu innych miastach też mogłyby przyjąć więcej pasażerów. Boom na lotniska, czasem nie do końca przemyślane lub w ogóle nieprzemyślane, przyniósł kilka portów, które teraz muszą walczyć o rentowność. A możliwe, że na tym inwestycje się nie skończą...

Teraz wyobraźmy sobie, że w Polsce powstaje Centralny port lotniczy, obiekt o dużej skali, pomyślany tak, by mógł obsługiwać nie tylko polskich pasażerów, ale stać się regionalnym hubem - osoby przylatujące z całego świata do Europy Środkowo-Wschodniej lądowałyby w CPL. Efektem byłoby prawdopodobnie zamknięcie kilku lotnisk w okolicy. Mowa o nieszczęsnym Radomiu, ale też o Modlinie - lotnisku, które radzi sobie całkiem nieźle i... planuje rozbudowę - inwestycja ma być gotowa w 2018 roku, pochłonie kilkadziesiąt milionów złotych. Możliwe, że pod znakiem zapytania stanęłoby też funkcjonowanie lotniska Chopina.

Centralny port lotniczy - tak można rozszyfrować litery CPL. Centralny, bo ulokowany gdzieś w środkowej Polsce, najpewniej między Łodzią a Warszawą. Nie brakuje opinii, także biznesowych, że ten obiekt jest Polsce bardzo potrzebny i musi być wybudowany, jeśli ma się u nas rozwijać transport lotniczy. Jest przynajmniej jedno "ale": to oznacza wielkie koszty i koniec kilku innych polskich lotnisk.

Minister odwiedza Chiny

Minister spraw zagranicznych wraz z przedstawicielami kilku innych resortów, odwiedził Chiny. Podczas rozmów prowadzonych w Państwie Środka poruszano i tematy polityczne, i gospodarcze. Pojawił się wątek szlaków komunikacyjnych (drogowych i kolejowych), rozbudowy portów, gospodarki innowacyjnej, czyli tzw. IT. Bardzo dobrze, w Chinach trzeba być aktywnym, z Chińczykami trzeba rozmawiać i robić interesy. Warto podkreślić, że podczas tych dyskusji pojawiła się kwestia rozbudowy portów lotniczych w Polsce oraz tworzenia nowych obiektów tego typu. Wielką inwestycją miałby być Centralny port lotniczy:

"Chcemy zbudować takie lotnisko, które obsługiwałoby kilkanaście milionów pasażerów z tej części Europy, ono musiałoby być połączone z kilkoma miastami polskimi kolejami dużych prędkości, a więc to jest inwestycja wielostronna" - mówił Waszczykowski.

"Część pieniędzy musimy wygospodarować my, w Polsce, natomiast część może to być udział partnerów zewnętrznych. Na ten temat też rozmawiamy z Chinami, oni dostrzegają potrzebę takiego lotniska, przedstawiamy im biznesplan" - podkreślił minister. Dodał, że "oni są w stanie zbudować wspólnie z nami takie lotnisko w dwa do trzech lat".[źródło]

Pomijam już fakt szybkich prac, budowy lotniska w 2-3 lata, złośliwi przypomną pewnie, że Chińczycy budowali już u nas autostrady na "wysokich obrotach". Ja złośliwy nie będę, ale nie zmienia to faktu, że zastanawiam się nad wspomnianym lotniskiem: rzeczywiście jest Polsce potrzebne? Centralny port lotniczy to lekarstwo na nasze bolączki?

Centralny port lotniczy, czyli nowy-stary plan

Mylą się ci, którzy powiedzą, że lotnisko między Warszawą a Łodzią to szalony projekt PiS, symbol megalomanii polityków tej partii. Przynajmniej mylą się ci, którzy powiedzą, że chodzi jedynie o PiS. Poprzednia ekipa rządząca też rozpatrywała ten projekt, planowała go nawet zrealizować do roku 2020. Na początku bieżącej dekady minister infrastruktury Cezary Grabarczyk tak tłumaczył potrzebę realizacji tej inwestycji:

Zdaniem ministra 30 mln pasażerów rocznie to granica wydolności funkcjonujących portów lotniczych. To - według Grabarczyka - wymusza nie tylko rozbudowę istniejących portów, ale również nowe inwestycje. Jedną z najważniejszych byłaby budowa Centralnego Portu Lotniczego (CPL), który odgrywałby ważną rolę nie tylko w polskim systemie lotnisk, ale i europejskim. Jak mówił minister, prognozy pokazują, że centralne lotnisko obsłuży o około 3,1 mln więcej pasażerów niż Okęcie i pozostałe porty lotnicze w 2035 roku. Zapewnił, że CPL - doskonale skomunikowany z drogami i koleją - pozwoli na komfortowe podróżowanie bez przesiadek do większości miejsc na świecie. [źródło]

Ile wyszło z tych planów? Niewiele. Zabrakło pieniędzy, dobrej woli, wizji i współpracy decydentów na różnych szczeblach. Wtedy temat przepadł, a teraz PiS do niego wraca. Dlaczego nowa władza odkopuje ten projekt? Chodzi m.in. o rosnącą liczbę pasażerów korzystających w Polsce z połączeń lotniczych i ograniczoną przepustowość rodzimej infrastruktury:

Konieczność nowej inwestycji ma wynikać z prognoz, że Lotnisko Chopina prędzej czy później się zapcha, bo Polacy latają coraz więcej. Analizy pokazują, że w 2025 r. ze wszystkich portów w Polsce miałoby korzystać ponad 50 mln, a w 2035 r. - ponad 78 mln osób. Do tego toku miała się wyczerpać przepustowość Lotniska Chopina, które pozwala na obsługę tylko 25 mln osób. Z powodu położenia w środku miasta i ze względów środowiskowych rozbudowa jest już niemożliwa.[źródło]

Wniosek jest prosty: trzeba zakasać rękawy i budować...

Polska lotniskami stoi

Na początek grafika, która niedawno robiła furorę w Sieci:

Z tabelki jasno wynika, że część lotnisk w Polsce nie jest poważnie obciążona - im brakuje pasażerów. Radom to symbol problemu, ale przecież nie jest to jedyny port lotniczy z kłopotami, obiekty w Zielonej Górze czy kilu innych miastach też mogłyby przyjąć więcej pasażerów. Boom na lotniska, czasem nie do końca przemyślane lub w ogóle nieprzemyślane, przyniósł kilka portów, które teraz muszą walczyć o rentowność. A możliwe, że na tym inwestycje się nie skończą...

Teraz wyobraźmy sobie, że w Polsce powstaje Centralny port lotniczy, obiekt o dużej skali, pomyślany tak, by mógł obsługiwać nie tylko polskich pasażerów, ale stać się regionalnym hubem - osoby przylatujące z całego świata do Europy Środkowo-Wschodniej lądowałyby w CPL. Efektem byłoby prawdopodobnie zamknięcie kilku lotnisk w okolicy. Mowa o nieszczęsnym Radomiu, ale też o Modlinie - lotnisku, które radzi sobie całkiem nieźle i... planuje rozbudowę - inwestycja ma być gotowa w 2018 roku, pochłonie kilkadziesiąt milionów złotych. Możliwe, że pod znakiem zapytania stanęłoby też funkcjonowanie lotniska Chopina.

Rozpatrując ten temat, trzeba wspomnieć o jeszcze jednej inwestycji - ciągnie się od wielu lat, stała się dla Niemców zmorą, ale wedle zapewnień urzędników i polityków zza Odry, niebawem zostanie zakończona. Chodzi o port lotniczy Berlin-Brandenburg:

Nowe berlińskie lotnisko, powstające obok portu lotniczego Berlin-Schönefeld, ma zastąpić trzy berlińskie porty lotnicze: Tempelhof, Tegel i Schönefeld. Port lotniczy stanowi największą inwestycję infrastrukturalną Niemiec. Ma obsługiwać w początkowej fazie do 27 milionów pasażerów rocznie, a po ewentualnej rozbudowie do 50 milionów. Port lotniczy Tempelhof został zamknięty 30 października 2008, zaś port lotniczy Tegel zostanie zamknięty dopiero po uruchomieniu nowego lotniska.[źródło]

Można oczywiście przyjmować, że problemy towarzyszące tej inwestycji będą się przeciągać w nieskończoność i Niemcy ostatecznie porzucą ten obiekt, na czym mogłaby skorzystać Polska. Ale załóżmy, że zachodnim sąsiadom jednak uda się ją doprowadzić do końca. Wtedy pojawia się problem, bo Berlin wydaje się bardziej atrakcyjnym hubem niż Centralny port lotniczy w Polsce. Atutem Niemców jest m.in. posiadanie dużego przewoźnika, który mógłby uczynić sobie bazę w tym porcie. Realizacja tego projektu oznaczałby jeszcze większe problemy dla lotnisk ulokowanych na zachodniej ścianie Polski. A funkcjonowanie między dwoma dużymi lotniskami może prowadzić tylko w jednym kierunku: likwidacja.

Będzie lotnisko, ale czy będą koleje?

Plan wspomniany przez ministra Waszczykowskiego, ale też przywoływany w przeszłości, opiera się nie tylko na stworzeniu dużego lotniska w centralnej Polsce - aby system działał prawidłowo potrzebna byłaby sieć kolei dużych prędkości: pasażer wysiada między Warszawą a Łodzią i szybko dociera do kilku dużych polskich miast. Jeżeli tego zabraknie, to chyba niewielu pasażerów będzie się chciało wybrać w to miejsce i przemieszczać się kilka godzin do rzeczywistego celu podróży. Może się okazać, że lepszym rozwiązaniem będzie dla nich np. Berlin, jeśli wybierają się do Poznania. Albo sam Poznań, o ile zdoła się utrzymać. Wybiorą też Warszawę, Modlin albo Łódź, byle nie pakować się na Centralny port lotniczy.

Dlatego pojawia się pytanie: czy nie można połączyć miast szybką koleją (co prawda pisałem, że PKP się zmienia, ale to trochę za mało) i korzystać z już istniejących lotnisk? Skoro część tych portów radzi sobie całkiem nieźle, a część mogłaby się pewnie ożywić, gdyby otrzymała wsparcie w postaci szybkich pociągów, to czy jest sens pakować się w miliardowe, niepewne inwestycje? Jeżeli na coś mają już być wydane duże pieniądze, to może na projekt Hyperloop, który przyciągnął uwagę Słowaków? Ktoś stwierdzi, że to jakaś bajka i SF, wyrzucanie kasy w błoto, ale Centralny port lotniczy pod tym względem nie wydaje się bezpieczniejszym projektem...

PS Na deser ciekawe zestawienie: Oto lotniska, które nigdy nie powinny powstać - oby za kilka lat nie okazało się, że taką listę można przygotować korzystając jedynie z polskich przykładów.

Rozpatrując ten temat, trzeba wspomnieć o jeszcze jednej inwestycji - ciągnie się od wielu lat, stała się dla Niemców zmorą, ale wedle zapewnień urzędników i polityków zza Odry, niebawem zostanie zakończona. Chodzi o port lotniczy Berlin-Brandenburg:

Nowe berlińskie lotnisko, powstające obok portu lotniczego Berlin-Schönefeld, ma zastąpić trzy berlińskie porty lotnicze: Tempelhof, Tegel i Schönefeld. Port lotniczy stanowi największą inwestycję infrastrukturalną Niemiec. Ma obsługiwać w początkowej fazie do 27 milionów pasażerów rocznie, a po ewentualnej rozbudowie do 50 milionów. Port lotniczy Tempelhof został zamknięty 30 października 2008, zaś port lotniczy Tegel zostanie zamknięty dopiero po uruchomieniu nowego lotniska.[źródło]

Można oczywiście przyjmować, że problemy towarzyszące tej inwestycji będą się przeciągać w nieskończoność i Niemcy ostatecznie porzucą ten obiekt, na czym mogłaby skorzystać Polska. Ale załóżmy, że zachodnim sąsiadom jednak uda się ją doprowadzić do końca. Wtedy pojawia się problem, bo Berlin wydaje się bardziej atrakcyjnym hubem niż Centralny port lotniczy w Polsce. Atutem Niemców jest m.in. posiadanie dużego przewoźnika, który mógłby uczynić sobie bazę w tym porcie. Realizacja tego projektu oznaczałby jeszcze większe problemy dla lotnisk ulokowanych na zachodniej ścianie Polski. A funkcjonowanie między dwoma dużymi lotniskami może prowadzić tylko w jednym kierunku: likwidacja.

Centralny port lotniczy - tak można rozszyfrować litery CPL. Centralny, bo ulokowany gdzieś w środkowej Polsce, najpewniej między Łodzią a Warszawą. Nie brakuje opinii, także biznesowych, że ten obiekt jest Polsce bardzo potrzebny i musi być wybudowany, jeśli ma się u nas rozwijać transport lotniczy. Jest przynajmniej jedno "ale": to oznacza wielkie koszty i koniec kilku innych polskich lotnisk.

Minister odwiedza Chiny

Minister spraw zagranicznych wraz z przedstawicielami kilku innych resortów, odwiedził Chiny. Podczas rozmów prowadzonych w Państwie Środka poruszano i tematy polityczne, i gospodarcze. Pojawił się wątek szlaków komunikacyjnych (drogowych i kolejowych), rozbudowy portów, gospodarki innowacyjnej, czyli tzw. IT. Bardzo dobrze, w Chinach trzeba być aktywnym, z Chińczykami trzeba rozmawiać i robić interesy. Warto podkreślić, że podczas tych dyskusji pojawiła się kwestia rozbudowy portów lotniczych w Polsce oraz tworzenia nowych obiektów tego typu. Wielką inwestycją miałby być Centralny port lotniczy:

"Chcemy zbudować takie lotnisko, które obsługiwałoby kilkanaście milionów pasażerów z tej części Europy, ono musiałoby być połączone z kilkoma miastami polskimi kolejami dużych prędkości, a więc to jest inwestycja wielostronna" - mówił Waszczykowski.

"Część pieniędzy musimy wygospodarować my, w Polsce, natomiast część może to być udział partnerów zewnętrznych. Na ten temat też rozmawiamy z Chinami, oni dostrzegają potrzebę takiego lotniska, przedstawiamy im biznesplan" - podkreślił minister. Dodał, że "oni są w stanie zbudować wspólnie z nami takie lotnisko w dwa do trzech lat".[źródło]

Pomijam już fakt szybkich prac, budowy lotniska w 2-3 lata, złośliwi przypomną pewnie, że Chińczycy budowali już u nas autostrady na "wysokich obrotach". Ja złośliwy nie będę, ale nie zmienia to faktu, że zastanawiam się nad wspomnianym lotniskiem: rzeczywiście jest Polsce potrzebne? Centralny port lotniczy to lekarstwo na nasze bolączki?

Centralny port lotniczy, czyli nowy-stary plan

Mylą się ci, którzy powiedzą, że lotnisko między Warszawą a Łodzią to szalony projekt PiS, symbol megalomanii polityków tej partii. Przynajmniej mylą się ci, którzy powiedzą, że chodzi jedynie o PiS. Poprzednia ekipa rządząca też rozpatrywała ten projekt, planowała go nawet zrealizować do roku 2020. Na początku bieżącej dekady minister infrastruktury Cezary Grabarczyk tak tłumaczył potrzebę realizacji tej inwestycji:

Zdaniem ministra 30 mln pasażerów rocznie to granica wydolności funkcjonujących portów lotniczych. To - według Grabarczyka - wymusza nie tylko rozbudowę istniejących portów, ale również nowe inwestycje. Jedną z najważniejszych byłaby budowa Centralnego Portu Lotniczego (CPL), który odgrywałby ważną rolę nie tylko w polskim systemie lotnisk, ale i europejskim. Jak mówił minister, prognozy pokazują, że centralne lotnisko obsłuży o około 3,1 mln więcej pasażerów niż Okęcie i pozostałe porty lotnicze w 2035 roku. Zapewnił, że CPL - doskonale skomunikowany z drogami i koleją - pozwoli na komfortowe podróżowanie bez przesiadek do większości miejsc na świecie. [źródło]

Ile wyszło z tych planów? Niewiele. Zabrakło pieniędzy, dobrej woli, wizji i współpracy decydentów na różnych szczeblach. Wtedy temat przepadł, a teraz PiS do niego wraca. Dlaczego nowa władza odkopuje ten projekt? Chodzi m.in. o rosnącą liczbę pasażerów korzystających w Polsce z połączeń lotniczych i ograniczoną przepustowość rodzimej infrastruktury:

Konieczność nowej inwestycji ma wynikać z prognoz, że Lotnisko Chopina prędzej czy później się zapcha, bo Polacy latają coraz więcej. Analizy pokazują, że w 2025 r. ze wszystkich portów w Polsce miałoby korzystać ponad 50 mln, a w 2035 r. - ponad 78 mln osób. Do tego toku miała się wyczerpać przepustowość Lotniska Chopina, które pozwala na obsługę tylko 25 mln osób. Z powodu położenia w środku miasta i ze względów środowiskowych rozbudowa jest już niemożliwa.[źródło]

Wniosek jest prosty: trzeba zakasać rękawy i budować...

Polska lotniskami stoi

Na początek grafika, która niedawno robiła furorę w Sieci:

Z tabelki jasno wynika, że część lotnisk w Polsce nie jest poważnie obciążona - im brakuje pasażerów. Radom to symbol problemu, ale przecież nie jest to jedyny port lotniczy z kłopotami, obiekty w Zielonej Górze czy kilu innych miastach też mogłyby przyjąć więcej pasażerów. Boom na lotniska, czasem nie do końca przemyślane lub w ogóle nieprzemyślane, przyniósł kilka portów, które teraz muszą walczyć o rentowność. A możliwe, że na tym inwestycje się nie skończą...

Teraz wyobraźmy sobie, że w Polsce powstaje Centralny port lotniczy, obiekt o dużej skali, pomyślany tak, by mógł obsługiwać nie tylko polskich pasażerów, ale stać się regionalnym hubem - osoby przylatujące z całego świata do Europy Środkowo-Wschodniej lądowałyby w CPL. Efektem byłoby prawdopodobnie zamknięcie kilku lotnisk w okolicy. Mowa o nieszczęsnym Radomiu, ale też o Modlinie - lotnisku, które radzi sobie całkiem nieźle i... planuje rozbudowę - inwestycja ma być gotowa w 2018 roku, pochłonie kilkadziesiąt milionów złotych. Możliwe, że pod znakiem zapytania stanęłoby też funkcjonowanie lotniska Chopina.

Rozpatrując ten temat, trzeba wspomnieć o jeszcze jednej inwestycji - ciągnie się od wielu lat, stała się dla Niemców zmorą, ale wedle zapewnień urzędników i polityków zza Odry, niebawem zostanie zakończona. Chodzi o port lotniczy Berlin-Brandenburg:

Nowe berlińskie lotnisko, powstające obok portu lotniczego Berlin-Schönefeld, ma zastąpić trzy berlińskie porty lotnicze: Tempelhof, Tegel i Schönefeld. Port lotniczy stanowi największą inwestycję infrastrukturalną Niemiec. Ma obsługiwać w początkowej fazie do 27 milionów pasażerów rocznie, a po ewentualnej rozbudowie do 50 milionów. Port lotniczy Tempelhof został zamknięty 30 października 2008, zaś port lotniczy Tegel zostanie zamknięty dopiero po uruchomieniu nowego lotniska.[źródło]

Można oczywiście przyjmować, że problemy towarzyszące tej inwestycji będą się przeciągać w nieskończoność i Niemcy ostatecznie porzucą ten obiekt, na czym mogłaby skorzystać Polska. Ale załóżmy, że zachodnim sąsiadom jednak uda się ją doprowadzić do końca. Wtedy pojawia się problem, bo Berlin wydaje się bardziej atrakcyjnym hubem niż Centralny port lotniczy w Polsce. Atutem Niemców jest m.in. posiadanie dużego przewoźnika, który mógłby uczynić sobie bazę w tym porcie. Realizacja tego projektu oznaczałby jeszcze większe problemy dla lotnisk ulokowanych na zachodniej ścianie Polski. A funkcjonowanie między dwoma dużymi lotniskami może prowadzić tylko w jednym kierunku: likwidacja.

Będzie lotnisko, ale czy będą koleje?

Plan wspomniany przez ministra Waszczykowskiego, ale też przywoływany w przeszłości, opiera się nie tylko na stworzeniu dużego lotniska w centralnej Polsce - aby system działał prawidłowo potrzebna byłaby sieć kolei dużych prędkości: pasażer wysiada między Warszawą a Łodzią i szybko dociera do kilku dużych polskich miast. Jeżeli tego zabraknie, to chyba niewielu pasażerów będzie się chciało wybrać w to miejsce i przemieszczać się kilka godzin do rzeczywistego celu podróży. Może się okazać, że lepszym rozwiązaniem będzie dla nich np. Berlin, jeśli wybierają się do Poznania. Albo sam Poznań, o ile zdoła się utrzymać. Wybiorą też Warszawę, Modlin albo Łódź, byle nie pakować się na Centralny port lotniczy.

Dlatego pojawia się pytanie: czy nie można połączyć miast szybką koleją (co prawda pisałem, że PKP się zmienia, ale to trochę za mało) i korzystać z już istniejących lotnisk? Skoro część tych portów radzi sobie całkiem nieźle, a część mogłaby się pewnie ożywić, gdyby otrzymała wsparcie w postaci szybkich pociągów, to czy jest sens pakować się w miliardowe, niepewne inwestycje? Jeżeli na coś mają już być wydane duże pieniądze, to może na projekt Hyperloop, który przyciągnął uwagę Słowaków? Ktoś stwierdzi, że to jakaś bajka i SF, wyrzucanie kasy w błoto, ale Centralny port lotniczy pod tym względem nie wydaje się bezpieczniejszym projektem...

PS Na deser ciekawe zestawienie: Oto lotniska, które nigdy nie powinny powstać - oby za kilka lat nie okazało się, że taką listę można przygotować korzystając jedynie z polskich przykładów.

Będzie lotnisko, ale czy będą koleje?

Plan wspomniany przez ministra Waszczykowskiego, ale też przywoływany w przeszłości, opiera się nie tylko na stworzeniu dużego lotniska w centralnej Polsce - aby system działał prawidłowo potrzebna byłaby sieć kolei dużych prędkości: pasażer wysiada między Warszawą a Łodzią i szybko dociera do kilku dużych polskich miast. Jeżeli tego zabraknie, to chyba niewielu pasażerów będzie się chciało wybrać w to miejsce i przemieszczać się kilka godzin do rzeczywistego celu podróży. Może się okazać, że lepszym rozwiązaniem będzie dla nich np. Berlin, jeśli wybierają się do Poznania. Albo sam Poznań, o ile zdoła się utrzymać. Wybiorą też Warszawę, Modlin albo Łódź, byle nie pakować się na Centralny port lotniczy.

Dlatego pojawia się pytanie: czy nie można połączyć miast szybką koleją (co prawda pisałem, że PKP się zmienia, ale to trochę za mało) i korzystać z już istniejących lotnisk? Skoro część tych portów radzi sobie całkiem nieźle, a część mogłaby się pewnie ożywić, gdyby otrzymała wsparcie w postaci szybkich pociągów, to czy jest sens pakować się w miliardowe, niepewne inwestycje? Jeżeli na coś mają już być wydane duże pieniądze, to może na projekt Hyperloop, który przyciągnął uwagę Słowaków? Ktoś stwierdzi, że to jakaś bajka i SF, wyrzucanie kasy w błoto, ale Centralny port lotniczy pod tym względem nie wydaje się bezpieczniejszym projektem...

PS Na deser ciekawe zestawienie: Oto lotniska, które nigdy nie powinny powstać - oby za kilka lat nie okazało się, że taką listę można przygotować korzystając jedynie z polskich przykładów.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

PolskaChinyinwestycja