Polska

Polacy wracają na Dziki Zachód w Call of Juarez: Gunslinger

Kamil Ostrowski
Polacy wracają na Dziki Zachód w Call of Juarez: Gunslinger
Reklama

Zdaje się, że Call of Juarez był jedną z pierwszy mainstreamowych polskich gier „wysokopółkowych” które zostały zauważone za Zachodzie i osiągnęły spo...

Zdaje się, że Call of Juarez był jedną z pierwszy mainstreamowych polskich gier „wysokopółkowych” które zostały zauważone za Zachodzie i osiągnęły spory komercyjny sukces.Wcześniej był oczywiście Chrome, również udany (i również produkcji Techlandu), ale bez tak dużego odzewu ze strony zagranicznych mediów. Kolejnych parę lat wstecz miał swoją premierę słynny Painkiller od People Can Fly, ale ten tytuł z kolei był raczej specyficzny, a poza tym pojawił się tylko na komputerach osobistych i pierwszym Xboksie.

Reklama

Tak czy siak, Call of Juarez to marka zasłużona dla Polski, nie da się z tym twierdzeniem kłócić. Warto się nią interesować także z innego powodu. Raczej rzadko mamy doczynienia ze strzelaninami westernowymi. Dziki Zachód, tak ulubiony wśród reżyserów, raczej nie jest popularny wśród twórców gier wideo. Właśnie z tego powodu tysiące miłośników siodeł i sześciostrzałowców zawyło w rozpaczy, gdy Techland przeniósł swoją flagową (obok Dead Island) serię w czasy współczesne. Na szczęście (albo nieszczęście, jeżeli jesteście zarządem wrocławskiej spółki) eksperyment ten okazał się wielkim fiaskiem i po Call of Juarez: The Cartel wracamy na Dziki Zachód.

Dzisiaj ukazał się pierwszy zwiastun Call of Juarez: Gunslinger. Mam w związku z nim mieszane uczucia.

Czy mi się wydaje czy technologia napędzająca serię nie zmienia się wraz z upływem lat? Nowe Call of Juarez jest po prostu okropne – brzydkie są twarze postaci, animacje i wybuchy. Wizualnie podobają mi się tylko krajobrazy i efekty świetlne. Myzyka jest fajnie dobrana, a i klimat Dzikiego Zachodu został zachowany. Nie mogę jednak się obrzeć wrażeniu, że przez potknięcie z The Cartel, Techland dostał zadyszki.

Co ciekawe, nowe Call of Juarez nie ukaże się w wersji pudełkowej, jak dotychczasowe części serii, a jedynie w wersji cyfrowej. Może to jest powodem wizualnej mizerii, od której zdążyłem się już w strzelaninach odzwyczaić. Nawet mimo tej wady, czekam na Gunslingera z pewną dozą niecierpliwości. Dawno już nie miałem okazji poodciągać kurków i liczyć strzałów.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama