Felietony

Zagraniczny urlop w czasie pandemii: było lepiej niż się spodziewałem

Kamil Świtalski
Zagraniczny urlop w czasie pandemii: było lepiej niż się spodziewałem
12

Po kilkunastu miesiącach wybrałem się na pierwszy zagraniczny urlop. Trochę się pozmieniało, ale całość okazała się mniej kłopotliwa, niż się spodziewałem.

Podróże zagraniczne przez kilka lat były dla mnie chlebem powszednim - przede wszystkim te do Azji i Ameryki Północnej. Obecnie interesujące mnie miejsca na obu kontynentach są poza zasięgiem, ale skoro można gdzieś wyjechać bez większych formalności - podjąłem próbę zagranicznego wypoczynku. Zaplanowałem krótki urlop we włoskiej Wenecji - i nie da się ukryć, że podróże wyglądają w 2021 nieco inaczej, niż przed pandemią.

Podróż mniej straszna, niż to sobie wyobrażałem

Jeden urlop za mną, z jednego zrezygnowałem - informacje o wariancie Delta nie nastrajają pozytywnie, a potencjalne komplikacje skutecznie mnie odstraszają przed zakupem nieco bardziej kosztownych biletów i planowania dłuższej podróży. Bo chociaż szczepienia i związane z nimi międzynarodowe certyfikaty COVID dają nadzieję na to, że normalność jaką pamiętamy sprzed pandemii kiedyś powróci, to póki co na nadziejach się kończy. Kiedyś wystarczyło kupić bilety, zrobić mapkę z miejscami które chcemy odwiedzić, wypełnić odpowiednie dokumenty w samolocie - i to właściwie byłoby na tyle. Teraz... wszystko zależy od miejsca, w które się wybieramy.

Jedni wymagają testów (a te potrafią kosztować nawet po kilkaset złotych), inni mają przymusową kwarantannę, jeszcze innym wystarczy paszport szczepionkowy — a są tacy, z którymi bez obywatelstwa/karty stałego pobytu nie ma nawet o czym rozmawiać. Mimo wszystko zasady lubią zmieniać się z dnia na dzień, dlatego regularnie sprawdzałem czy moja podróż wciąż jest w zasięgu ręki, czy może trzeba ją przebukować. Jakich dodatkowych formalności trzeba dopełnić, by bez problemu wjechać do kraju? Co może nas spotkać na miejscu?

Włochy okazały się opcją dość łatwą. Wymagały wypełnienia jednego formularza online (i zabrania ze sobą związanego z nim kodu QR) i maseczki podczas całej podróży. Na lotnisku w Warszawie nie pytano mnie o nic więcej - ani przy nadawaniu bagażu, ani przy wejściu do lotniskowego saloniku, ani przy wsiadaniu na pokład. Zdziwiłem się też, że po przylocie na miejsce wszystko było jak dawniej. Jak to w strefie Schengen: wyszedłem z samolotu, odebrałem bagaż - i szukałem transportu z lotniska do hotelu. To w sumie była najbardziej zaskakująca część całej podróży - po przylocie nikt nie sprawdzał ani mojego paszportu covidowego, ani wspomnianego kodu, wszystko było jak dawniej.

Na miejscu prawie jak lokalnie. Prawie

Jak to jest w czasie pandemii - wiadomo. Na każdym kroku żele do dezynfekcji (co niezwykle mnie cieszy - i mam nadzieję, że ze względów higienicznych staną się one równie naturalnym elementem codzienności, jak mydło w publicznej toalecie), w komunikacji miejskiej oraz zamkniętych przestrzeniach - wymagane noszenie maseczki. Poprawnie założonej maseczki, bo o ile dobrze rozszyfrowałem jeden z komunikatów jaki napotkałem w witrynie sklepowej - za źle założoną maseczkę grozi mandat o 400 euro, za jej brak - 1000 euro. I faktycznie - wszyscy nosili poprawnie założone maseczki, nie było żadnych negocjacji i kombinacji - nawet jeżeli płynęliśmy statkiem i wiatr chciał nam pourywać głowy.

Kultura jedzenia poza domem we Włoszech wiecznie żywa. Dziesiątki stolików wystawionych na dworze, kolejne czekają we wnętrzach restauracji i kawiarni. Ale podczas mojego pobytu z dnia na dzień zmieniła się jedna rzecz: o ile jeszcze w miniony czwartek wszyscy mogli sobie przycupnąć w klimatyzowanym wnętrzu by wypić cappuccino na wzorowo spienionym mleku, od piątku takie atrakcje wyłącznie dla zaszczepionych. Wchodząc do lokalu obsługa pytała o paszporty covidowe, podobnie jak poproszono o nie przy wejściu do muzeum. Najbardziej zdziwiło mnie to pytanie przy... jedzeniu w lotniskowej strefie gastronomicznej, bo o tym że do saloniku nie wejdą osoby bez szczepienia przeczytałem już wcześniej. Jakie byłyby konsekwencje nieposiadania certyfikatu? Szczerze - nie wiem, prawdopodobnie trzeba byłoby wziąć jedzenie i skonsumować je na ławeczce przy bramce, a nie wygodnie przy stoliku.

Powrót okazał się największym zaskoczeniem. Raczej pozytywnym

Lotniskowe przygody we Włoszech - bez większych niespodzianek, chociaż byłem zdziwiony że mimo wykonanej odprawy online - kartę pokładową mogłem odebrać wyłącznie na lotnisku, fizyczną. Nie dało się jej wydrukować w żadnym automacie, nie mogłem wygenerować cyfrowej wersji, zatem odebrać mogłem ją nie wcześniej niż dwie godziny przed lotem - w punkcie odprawy i nadawania bagażu. To obostrzenie przewoźnika - Polskie Linie Lotnicze LOT wprowadziły je w czasach pandemii, zrezygnowały z nich już przy podróżach po Polsce, ale w przypadku zagranicznych - wciąż obowiązują.

Ale kiedy miałem już kartę pokładową, wszystko szło jak po maśle - szybka kontrola dokumentów przy wejściu do samolotu, maseczki i... przygody po wylądowaniu. Nie było rękawa, był autobus - i to taki, który zatrzymywał się przy punkcie testów. Jeżeli ktoś nie ma szczepień, a nie chce spędzić kilkunastu dni na kwarantannie, może wysiąść wcześniej i to załatwić. Później jeszcze szybka przeprawa przez lotnisko, gdzie - niespodzianka - czekała dodatkowa kontrola dokumentów: paszportów covidowych albo testów. Wiąże się to, oczywiście, z dodatkowymi kolejkami i kilkunastoma bonusowymi minutami, ale po tym jak bezproblemowy okazał się przylot do Włoch, tutaj nie spodziewałem się dodatkowych formalności. Ale były i... w sumie, to nawet się ucieszyłem.

Planowanie podróży stało się dużo bardziej kłopotliwe, ale poza tym - naprawdę da się odpocząć

Nie ma się co czarować: planowanie (zwłaszcza zagranicznych) podróży jest obecnie dużo bardziej kłopotliwe. Strach kupować bilety na za-kilka-miesięcy, bo tak naprawdę nie wiadomo co się wydarzy, czy będzie można je przebukować, czy będzie można polecieć, czy (...). Same podróże jednak okazują się nie być takie straszne. Oczywiście formalności i obostrzenia zmieniają się z dnia na dzień - i to zawsze dodatkowa presja, bo trzeba być na bieżąco, śledzić temat i wiedzieć. Nigdy też nie mamy 100% pewności, że kupując bilety - nie będziemy musieli ich przebukować na inny termin, bo z zupełnie niezależnych od nas powodów - nie będziemy mogli z nich skorzystać.

Ja wiem że ludzie nie przestali podróżować - i kiedy tylko wznowiono ruch lotniczy, ruszyli na podbój świata. Sam podchodziłem do tematu raczej ostrożnie - aż tak bardzo mi się nie spieszyło, tym bardziej, że kierunki które najchętniej bym wybrał są albo niedostępne, albo zbyt ryzykowne finansowo na wypadek kolejnych lockdownów. Mimo wielu obaw związanych z pierwszą zagraniczną podróżą od półtora roku - było lepiej niż się spodziewałem. I mimo że oderwałem się na raptem na kilka dni - naprawdę odpocząłem. Zapomniałem już jak fajnie jest być gdzieś, gubić się w nieznanych uliczkach, a przed podróżą sprawdzać ulubione przewodniki by trafić do miejsc po zjedzeniu w których nie będę rozczarowany ;-).

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu