Wczorajszą informacją dnia były dla mnie doniesienia dotyczące sprzedaży telewizorów w Polsce. Sprzedaży, która rośnie i osiąga zaskakujące (przynajmn...
Podobno kupujemy telewizory na potęgę. Ja owych statystyk nie poprawiam. A Wy?
Wczorajszą informacją dnia były dla mnie doniesienia dotyczące sprzedaży telewizorów w Polsce. Sprzedaży, która rośnie i osiąga zaskakujące (przynajmniej dla mnie) wyniki. Na proces ten złożyło się kilka czynników i sprzedawcy mogą mówić o sporym szczęściu. Jednocześnie zastanawiam się, jak duży jest odsetek osób, które inwestują w nowy telewizor, ale już niekoniecznie noszą się z zamiarem użytkowania go w "tradycyjny sposób'.
Przyznam szczerze, iż liczba 2,2 mln telewizorów sprzedanych w ubiegłym roku w Polsce robi na mnie spore wrażenie. W tym roku ma być jeszcze lepiej – podobno branży uda się osiągnąć wynik 2,4 mln sprzedanych odbiorników. Co ciekawe, wzrost sprzedaży nie jest anomalią, lecz zjawiskiem obserwowanym już od kilku lat. Na ile kojarzę sytuację globalną w tym sektorze, kolorowo nie jest i producenci mają problem ze znalezieniem klientów (zwłaszcza starzy wyjadacze z tego biznesu, którzy musieli uznać wyższość koreańskich i chińskich firm). Tymczasem w Polsce biznes się kręci i to świetnie (u nas zawsze wszystko musi stać na głowie). Globalnego trendu raczej nie odwrócimy i mamy na niego znikomy wpływ, ale to sprawa zupełnie nieistotna.
Nie ulega wątpliwości, iż sprzedaży telewizorów poważnie pomógł proces cyfryzacji telewizji. Jedni kupili nowy telewizor świadomie, inni zostali wmanewrowani przez mniej lub bardziej uczciwe reklamy albo żądnych premii sprzedawców, jeszcze inni stwierdzili, że skoro telewizja się modernizuje, to może warto podążać jej śladem, by stać się "nowoczesnym". Powody różne, proces podejmowania decyzji przybierał zapewne skrajnie odmienne formy, ale efekt ten sam: w domu pojawił się nowy model, którego nie trzeba się wstydzić.
Na cyfryzacji sprawa się oczywiście nie kończy – sprzedaż podkręciły również wydarzenia sportowe. Wielkie imprezy pokroju Mundialu czy Igrzysk Olimpijskich zawsze pomagają w sprzedaży telewizorów (choć ostatnio podobno nie tak skutecznie, jak kiedyś). W roku ubiegłym mieliśmy IO w Londynie, ale wydarzenie to zeszło (przynajmniej w Polsce) na dalszy plan i ustąpiło miejsca Euro 2012. Polacy będący wielkimi miłośnikami sportu (zazwyczaj w wersji biernej, ale zawsze) nie mogli się nie przygotować odpowiednio do obu sportowych uczt. Zapewne spora rzesza kibiców liczyła na to, że długo będziemy się emocjonować zmaganiami naszych piłkarzy i siatkarzy z obcymi reprezentacjami i ludzie ci chcieli mieć pewność, że zobaczą to widowisko w świetnej jakości. Niestety, musieli się zadowolić klasą przeciwników.
Oprócz wspomnianych czynników podkręcających sprzedaż pojawił się też motyw postępu technologicznego. Producenci zaproponowali klientom cienkie telewizory o sporej przekątnej i dobrej rozdzielczości, sprzedawcy opowiadają o 3D, Smart TV, sterowaniu smartfonem i milionie innych ciekawostek, obok których trudno przejść obojętnie. Jeżeli dorzucimy do tego różnego typu promocje, raty zero procent i rabaty (we wszystkich przypadkach klienci często dają się podejść i padają ofiarą nie do końca uczciwych zagrań), to wzrost sprzedaży faktycznie może być "oczywistą oczywistością". Wszystko ma jednak swój kres…
Może i Polacy rzucili się w ostatnich latach na nowe telewizory, ale podejrzewam, że wielu nabywców nie uczyniło tego ze względu na chęć oglądania telewizji. Przynajmniej nie w "tradycyjnej formie". Zapewne spora część odbiorników została kupiona z myślą o konsolach telewizyjnych, inni kupili telewizory w celu oglądaniu treści dostępnych w Sieci. Oferta dostawców telewizyjnych po prostu przestała być atrakcyjna (i nie chodzi tu o żadną konkretną firmę, lecz o całe medium).
Nie posiadam telewizora od dłuższego czasu i przyznam szczerze, iż do tej pory nie odczułem jego braku. Jeszcze przed rozstaniem z odbiornikiem włączałem go bardziej z przyzwyczajenia, niż z potrzeby zobaczenia konkretnego programu, filmu, meczu. Warto podkreślić, że nie jestem pod tym względem wyjątkiem – znaczny odsetek moich znajomych zrezygnował z posiadania telewizora (z różnych względów, ale efekt ten sam – "pudło" opuściło dom). Jasne, że są i tacy, którzy zainwestowali w nowy model, jednak stanowią oni mniejszość.
Do wczoraj myślałem, że Polacy masowo pozbywają się telewizorów. Przeczytałem, iż sprawy mają się inaczej i po przeanalizowaniu sprawy faktycznie można dostrzec dobry grunt dla sprzedaży sprzętu tego typu. Pytanie, czy w kolejnych latach rynek nadal będzie notował tak dobre wyniki, czy może nastąpi załamanie, które doprowadzi wiele osób do łez? Cyfryzacja już nie pomoże, Euro też nie (przynajmniej nie w takim stopniu), technologie i nowe rozwiązania zaczną nużyć. Do konsoli czy oglądania filmów/programów/teledysków z Sieci nie jest potrzebny najnowszy model TV, więc i to źródło zacznie wysychać. Spodziewam się, że sprzęt mobilny również może zrobić swoje. Katastrofy w tej branży wróżyć nie chcę, ale ową wysoką sprzedaż można chyba skwitować słowami miłe złego początki…
Źródło grafiki: Samsung
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu