YouTube

Podoba Ci się muzyka, którą serwuje YouTube? Nie uwierzysz, kto za nią stoi

Bartosz Gabiś
Podoba Ci się muzyka, którą serwuje YouTube? Nie uwierzysz, kto za nią stoi
Reklama

Playlisty na YouTube i Spotify pękają w szwach od nowych utworów, a algorytmy nieustannie podsuwają kolejne hity. Kto jednak naprawdę stoi za tą muzyczną masą? Odpowiedź może zaskoczyć – coraz częściej nie jest to żaden zespół, a nawet pojedynczy artysta.

Streaming radykalnie zmienił sposób, w jaki powstaje i konsumowana jest muzyka. W zalewie nowości trudno już odróżnić, co jest efektem pracy twórcy, a co produktem automatyzacji. Na platformach coraz częściej pojawiają się utwory, które nie mają autora w tradycyjnym sensie – generowane przez sztuczną inteligencję, publikowane pod fikcyjnymi nazwami, bez historii, bez twarzy, bez koncertów. To nie tylko ciekawostka z pogranicza technologii i kultury, ale realny trend, który zaczyna kształtować muzyczny krajobraz internetu.

Reklama

Podoba Ci się muzyka, którą serwuje YouTube? Nie uwierzysz, kto za nią stoi

Przykład? Album „Rumba Congo” fikcyjnej grupy Concubanas, wrzucony na YouTube jako rzekomo zapomniana perła kubańsko-kongijskiej fuzji z lat 70. W opisie znajdziemy całą biografię zespołu, daty powstania, rozstania, a nawet legendę o muzycznych skarbach pozostawionych przez członków grupy. Na samym dole – mała, niemal niewidoczna wzmianka o „Treści zmodyfikowane lub wygenerowane syntetycznie”. To właśnie tę frazę wykorzystuje się do oznaczania muzyki wygenerowanej przez AI. Dla przeciętnego słuchacza nie ma tu nic podejrzanego – kawałki brzmią autentycznie, styl jest zgodny z epoką, a całość pędzi do dwóch milionów wyświetleń.

To nie jest odosobniony przypadek. Kanały takie jak Zaruret Records masowo publikują długie, stylizowane albumy fikcyjnych zespołów, dołączając do nich wymyślone biografie i okładki. Wszystko generowane przez AI – od dźwięku, przez teksty, po wizualizacje. Efekt? Miliony wyświetleń i tysiące subskrybentów, którzy często nawet nie zdają sobie sprawy, że obcują z muzyczną fikcją i przyczyniają się do monetyzacji czegoś, co niekoniecznie każdy nazwie sztuką.

Ekonomia generowania muzyki

Dlaczego ktoś miałby inwestować czas i środki w tworzenie fałszywych zespołów i automatycznie generowanych piosenek? Odpowiedź jest prosta – opłacalność. Platformy streamingowe wypłacają tantiemy za każde odtworzenie, niezależnie od tego, czy utwór stworzył uznany artysta, czy bezimienny algorytm. Przy odpowiedniej skali nawet niskie liczby mogą przełożyć się na realne zyski. Wytwórnie i anonimowi producenci coraz częściej korzystają z narzędzi AI, by zalewać platformy tysiącami nowych utworów, z których każdy ma szansę trafić na playlistę i przynieść zysk.

W praktyce oznacza to powstawanie muzycznego szumu, w którym coraz trudniej wyłowić prawdziwe perełki. Algorytmy rekomendacji promują treści, które zatrzymują użytkowników na dłużej, a niekoniecznie te, które reprezentują najwyższą jakość czy oryginalność. W efekcie playlisty są pełne utworów, które brzmią znajomo, ale nie mają żadnej historii ani kontekstu. To zupełnie nowy model biznesowy, w którym muzyka staje się produktem niemal całkowicie odseparowanym od twórcy.

Gdzie kończy się autentyczność?

Nie oznacza to oczywiście, że cała muzyka obecna na platformach streamingowych powstaje automatycznie. Jednak granica między autentyczną twórczością a cyfrowym produktem staje się coraz mniej wyraźna. Dla większości odbiorców nie ma to większego znaczenia – liczy się, żeby utwór był przyjemny i pasował do okazji. Jednak dla branży muzycznej to sygnał ostrzegawczy. Jeśli trend generowania muzyki przez algorytmy będzie się nasilał, może się okazać, że prawdziwi artyści będą musieli konkurować nie tylko z innymi twórcami, ale także z systemami, które nie znają zmęczenia, nie mają blokady twórczej i mogą produkować muzykę bez końca.

To moment, w którym warto zadać pytanie: czy muzyka bez autora, historii i emocji ma szansę przetrwać dłużej niż kilka odtworzeń na playliście? A może właśnie taki jest kierunek, w którym zmierza cyfrowa rozrywka – szybka, anonimowa, pozbawiona kontekstu, ale zawsze dostępna na wyciągnięcie ręki? Totalnie wyczyszczona z osobowości.

 

Reklama

 

Źródło: el pais

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama