Mobile

Po takiej kompromitacji naprawdę szkoda mi BlackBerry

Konrad Kozłowski
Po takiej kompromitacji naprawdę szkoda mi BlackBerry
Reklama

Kto jeszcze czeka na nowy model BlackBerry ręka do góry. Nie spodziewałbym się zbyt wielu deklaracji, ale przyznam że znalazłbym się wśród nich. Black...

Kto jeszcze czeka na nowy model BlackBerry ręka do góry. Nie spodziewałbym się zbyt wielu deklaracji, ale przyznam że znalazłbym się wśród nich. BlackBerry darzę sporą sympatią, być może nie do końca uzasadnioną, ale nie zawsze emocje możemy racjonalnie wytłumaczyć. Mimo wszystko, kibicuję tej firmie za każdym razem, gdy próbuje czegoś nowego. Tak było przy okazji BB10, tak bęzie i teraz. Nawet, gdy sam szef BlackBerry nie do końca wie jak obsługiwać smartfon, który właśnie trzyma w rękach w ramach prezentacji.

Reklama

W takich chwilach wspominam swój wyjazd na BlackBerry Jam w 2013 roku, kiedy firma przedstawiła w Amsterdamie dwa nowe modele: Z10 i Q10 oparte o platformę BB10. Wydawało się, że w swoim "zakątku" rynku BlackBerry będzie w stanie utrzymać przy sobie wieloletnich, lojalnych użytkowników, ale rzeczywistość okazała się nad wyraz brutalna.

Lista czynników, które spowodowały problemy BlackBerry jest naprawdę długa, dlatego jedyne co pozostało Kanadyjczykom to zupełne dostosowanie się do rynku. Takim krokiem jest właśnie wybór pełnego Androida wraz z pakietem aplikacji od Google. Wydaje mi się, że w roli typowego producenta sprzętu BlackBerry powinno się odnaleźć, nawet w sytuacji, gdy słowo kompromitacja będzie najlepiej oddawało pierwszą prezentację modelu przez samego prezesa firmy.


Przed kilkoma dniami w Sieci pojawiło się nagranie, w którym John Chen, CEO BlackBerry, przedstawia model Priv. Całość zaczyna się niewinnie, tematem rozmowy jest kontekst nazwy nowego telefonu (privacy - prywatność, privilege - przywilej). Niestety w decydującym momencie, czyli chwili zaprezentowania tego jak działa telefon i opowiedznia o tym, jaką specyfikację zaczynają się problemy. "It runs Google" jest stwierdzeniem prawdziwym, jeżeli pod uwagę weźmiemy całą paczkę: system Android i wszystkie usługi oraz aplikacje od Google, a te przecież znajdują się na telefonie. Wszyscy jednak wiemy, że John na myśli miał nazwę "Android", bo to jest właśnie najważniejszą zmianą w praktykach BlackBerry.


Niestety, dalej nie jest lepiej, gdyż John ma wyraźne problemy z obsługą telefonu - próbował wykonać gest powrotu znany z BB10, przeglarka Chrome okazała się nieskonfigurowana, a w kwestii podzespołów jedyne co miał do powiedzenia to "najnowsza specyfikacja", "oczywiście jest dotykowy", "najnowszy Qualcomm", "wszystko co dobre". Dodał także, że "każdy uwielbia BB10, ale nie ma tam odpowiedniej liczby aplikacji".

Oglądając blisko 3 minuty tego klipu zrobiło mi się przykro. O firmie znów zrobiło sie głośno, lecz domyślam się, że nie o takim rozgłosie marzył CEO. Nie potrafię znaleźć odpowiedzi na pytanie, dlaczego John Chen zdecydował się osobiście wystąpić w tym wywiadzie z Priv w ręce. Musiał przecież zdawać sobie sprawę z faktu braku znajomości platformy i braku podstawowych informacji na temat modelu. Ale spójrzmy prawdzie w oczy - czy takie potknęcie wpłynie na samą premierę i liczbę sprzedanych sztuk tego telefonu?

Reklama

Odpowiem, że nie. Ci, któryz będą zainteresowani BlackBerry Priv oraz ci, którzy zostaną skuszeni, w taki czy inny sposób, do jego zakupu nie będą spoglądać na nieporadność CEO podczas nagrywania rozmowy. Jeżeli telefon będzie w stanie obronić się sam, to taka wpadka nie odegra żadnej roli na ocenę smartfona. Nie poradzę jednak nic na to, że naprawdę szkoda mi i BlackBerry i samego Johna, ale sami są sobie winni. Przed kamerą mógł wystąpić także ktoś z marketingu lub ktoś bezpośrednio odpowiedzialny za prace na telefonem. Ktoś, kto miałby coś konkretnego do powiedzenia.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama