Świat

Po autonomicznych samochodach przyszedł czas na autonomiczne łodzie

Maciej Sikorski
Po autonomicznych samochodach przyszedł czas na autonomiczne łodzie
2

Na temat autonomicznych pojazdów napisaliśmy już sporo tekstów. Trudno się temu dziwić - temat aktualny, rozwojowy, ważny. Wyłączenie człowieka z procesu sterowania maszyną nie dotyczy jednak tylko samochodów: podobne zmiany czekają na w powietrzu i na wodzie. Na tym ostatnim polu ciekawym eksperyme...

Na temat autonomicznych pojazdów napisaliśmy już sporo tekstów. Trudno się temu dziwić - temat aktualny, rozwojowy, ważny. Wyłączenie człowieka z procesu sterowania maszyną nie dotyczy jednak tylko samochodów: podobne zmiany czekają na w powietrzu i na wodzie. Na tym ostatnim polu ciekawym eksperymentem będzie MARS, czyli Mayflower Autonomous Research Ship.

Kiedy autonomiczne samochody zaczną trafiać masowo na ulice? Trudno stwierdzić - może już pod koniec tej dekady, a może potrwa to znacznie dłużej i proces będzie się ślimaczył. Prace jednak trwają, dotyczy to nie tylko kwestii technologicznych, ale też np. prawa i przepisów. W biznesie tym dzieje się coraz więcej, podobnie jest w przestworzach - nad autonomicznymi dronami pracuje wojsko, sektor cywilny też jest nimi zainteresowany. Wystarczy wspomnieć o maszynach, z jakich mogłyby korzystać Google czy Facebook. Jest ląd, są przestworza, pozostaje woda.

W roku 2020 powinien się odbyć rejs autonomicznego, bezzałogowego statku MARS. Rok nie będzie przypadkowy - niektórzy widząc pełną nazwę projektu, pewnie zauważyli, że pojawia się w nim słowo Mayflower i połączyli fakty. W roku 1620 żaglowiec o tej nazwie przepłynął z Anglii do Ameryki Północnej, na jego pokładzie znajdowali się tzw. Pielgrzymi, których uznaje się za jednych z pierwszych kolonizatorów angielskich na nowych ziemiach. Rozpoczął się podbój, który poważnie wpłynął na losy świata. Po 400 latach przeprowadzony zostanie eksperyment, który ma stać się impulsem do kolejnych wielkich zmian. Na czym miałyby one polegać?

Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście pozbycie się człowieka z pokładu. Co to daje? Przede wszystkim obniżenie kosztów - załoga nie jest potrzebna ewentualnie można ją poważnie "okroić". Człowiek nie jest też narażany na niebezpieczeństwo (ze strony piratów, złej pogody), ale to kwestia dyskusyjna. Maszyna jest wolna od błędów popełnianych przez ludzi, ich zmęczenia czy braku wyobraźni. Drugi bonus wynika z oszczędności poczynionych na zasilaniu: nie są spalane paliwa kopalne, korzysta się z energii fal, wiatru oraz promieni słonecznych. Gdyby okazało się, że większy statek może przepłynąć sam i to na zielonym zasilaniu, to w handlu morskim mogłoby dojść do małej rewolucji.

Te kwestie zaczną być wyjaśniane pod koniec obecnej dekady, w trakcie testów statku MARS, nad którym pracują m.in. naukowcy z Uniwersytetu w Plymouth. Kilkudziesięciometrowa jednostka wykonana zostanie m.in. ze szkła i kompozytów, jeśli będzie wyglądać tak, jak na grafikach, to wzbudzi podziw wielu komentatorów. Ile potrwa rejs? To zależy. Gdyby wszystko szło zgodnie z planem, a pomysłodawcy chcieliby po prostu przepłynąć przez Atlantyk, to rejs trwałby kilka-kilkanaście dni. Jeśli jednak podjęte zostaną badania (są takie plany) i przeprowadzane będą eksperymenty, to jednostka spędzi na oceanie kilka miesięcy.

Szykuje się coś ciekawego. Chociaż do realizacji projektu zostało sporo czasu i dużo może się zmienić do roku 2020 (łącznie z tym, że rejs, a nawet sama budowa jednostki zostaną anulowane), to nie zabraknie pewnie osób, które zaczną snuć wizje bezzałogowych tankowców i niewielkich łodzi badawczych, eksploracyjnych, przemytniczych podbijających morza i oceany. Kto wie, może statki pirackie też staną się bezzałogowe...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Mars