Sony zapowiedziało limitowaną edycję konsol i akcesoriów będącą hołdem dla ich pierwszego PlayStation. Dziś miałem okazję zobaczyć je na żywo - i mój entuzjazm mocno opadł. Przynajmniej w kwestii mocnego polowania na konsolę.
Podczas tegorocznych targów Tokyo Games Show 2024 nie mogło zabraknąć stanowiska Sony. PlayStation nie miało może zbyt wiele do zaoferowania w kwestii swoich własnych gier, ale... niestety, sprzętowo również nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia. Przyznam, że gdy zobaczyłem pierwsze ogłoszenia związane z limitowaną edycją PS5 oddającą kult "szarakowi", sprzętowi, który zapisał się wielkimi literami w życiach wielu z tych, którzy byli aktywnymi graczami w drugiej połowie lat 90. ubiegłego stulecia, to serce zabiło szybciej.
Sprzęt na renderach wyglądał przepięknie i wzdychałem do niego od pierwszych zapowiedzi. Dzisiaj miałem szansę obejrzeć go na żywo i... nie będę ukrywał. Magia prysła.
Konsole nie wyglądają ani jakoś wyjątkowo ładnie, ani wyjątkowo brzydko. Są takie po prostu o, szarobure. Nie wiem: może to kwestia sztucznego (acz w tym przypadku: perfekcyjnego) oświetlenia, ale konsola mnie nie urzekła ani trochę. I szczerze mówiąc - odetchnąłem z ulgą. Zawsze to kilka tysięcy złotych w kieszeni. I jeżeli mam być zupełnie szczery - to znacznie bardziej podobała mi się rocznicowa konsola sprzed kilku lat. Mam tu na myśli szare PlayStation 4.
Konsola to nie moja bajka, ale pad... no pad ma "to coś"
Tym jednak co mi się naprawdę spodobało, były rocznicowe kontrolery. Ostatnio Sony idzie w temacie coraz lepiej. Prześlicznie wygląda ten do Astrobota, a ten może nie jest aż tak słodki - ale przywołuje wspomnienia. I jak zwykle urzekają mnie szczegóły, o których pomyślą twórcy. Tu nie jest inaczej. Kabel USB-C z charakterystyczną końcówką i "zaczepy" do zwijania kabla są ekstra akcentem. Tak, pada wciąż chcę - ale w zupełności mi on wystarczy. Moje konto może odetchnąć z ulgą.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu