Płatności bezgotówkowe zyskują w Polsce na znaczeniu, ale nadal ustępują one transakcjom dokonywanym w gotówce. Ta ostatnia ma jednak znikać, a zyskają na tym państwo, biznes i społeczeństwo - tak przekonują np. ludzie stojący za jutrzejszą akcją "Dzień bez płacenia gotówką". Polska bierze w niej udział po raz pierwszy, fajerwerków nie należy się spodziewać, lecz to dobra okazja do rozmawiania na temat pieniędzy.
Dzień bez płacenia gotówką, czyli banknoty zostają w domu
Przyznam, że o jutrzejszej akcji, o No Cash Day, dowiedziałem się przez przypadek. Gdyby nie on, pewnie nie zawędrowałbym do aktualności na stronie NBP, możliwe, że jutro przemknęłaby mi informacja, że coś takiego jest organizowane, ale pewności nie ma. Ciekawe, czy zmieni się to 5. kwietnia i wydarzenie informacyjne rzeczywiście się nim stanie?
W ramach No Cash Day nie przewidziano żadnych bonusów związanych z płaceniem kartą, telefonem czy przelewem - chodzi po prostu o to, by informować społeczeństwo, że na banknotach i bilonie świat się nie kończy.
- Liczymy, że udział w tej inicjatywie dla większości z nas nie będzie tylko jednodniowym eksperymentem i że płacenie bez użycia gotówki stanie się naszym codziennym i powszechnym doświadczeniem. Obrót bezgotówkowy niesie ze sobą szereg wymiernych korzyści dla wszystkich uczestników rynku płatniczego. Dla gospodarki i państwa oznacza nie tylko istotną redukcję kosztów obsługi płatności, ale także pozytywny wpływ na wzrost gospodarczy, większą przejrzystość życia gospodarczego oraz niwelowanie szarej strefy. Dla społeczeństwa i indywidualnego konsumenta bezgotówkowe instrumenty płatnicze oznaczają bezpieczeństwo, wygodę użycia oraz oszczędność czasu – mówi Adam Tochmański, dyrektor Departamentu Systemu Płatniczego.[źródło]
Jak widać, w teorii wszyscy zyskują. Ale nie brakuje głosów przekonujących, że państwo staje się największym beneficjentem zmian, bo może w większym stopniu kontrolować obywateli i skuteczniej ściągać podatki. Tu pojawia się np. wątek limitu płatności gotówkowych:
Obecna ekipa rządząca ma inny pomysł na to, by wypierać gotówkę z obrotu. Chce obniżyć limit płatności gotówkowych pomiędzy przedsiębiorcami z obecnego poziomu 15 tys. euro do 15 tys. zł. To oznacza, że wszelkie płatności powyżej 15 tys. zł powinny przechodzić przez system bankowy, np. przelewem lub kartą płatniczą.[źródło]
Pomysł już wywołał sprzeciw części przedsiebiorców i nie brakuje głosów, że przyniesie on więcej szkód niż pożytku - zwłaszcza firmom. A państwo na tym nie zyska, bo szara strefa i tak spróbuje obejść nową barierę. Pewnie na jeszcze większy opór władza natrafiłaby, gdyby zaczęła dyskusję o całkowitym wycofaniu gotówki. Pisałem jakiś czas temu, że w tym kierunku zmierzają np. państwa skandynawskie. Wątek prowadzący do ciekawej dysputy, ale u nas póki co byłoby to technicznie niewykonalne - spory odsetek Polaków nadal korzysta wyłącznie z gotówki i nie posiada nawet konta w banku.
Płatności bezgotówkowe w Polsce i UE
Konto w banku lub SKOKu ma 4 na 5 Polaków. To poniżej unijnej średniej. Zaledwie 1/5 transakcji to płatności bezgotówkowe - w UE odsetek jest znacznie wyższy. Prawdą jest to, co często się podkreśla: szybko przyswajamy nowinki i polubiliśmy np. płatności zbliżeniowe, ale nie wynika to z naszej sympatii do nowości - po prostu przeskoczyliśmy pewne etapy w rozwoju rynku płatności. Efekt jest m.in. taki, że nadal popularne w USA czeki u nas nie odegrały większej roli. Ma to swoje plusy i minusy.
Z danych NBP za IV kwartał 2015 r. wynika, że w portfelach Polaków znajduje się 35,2 mln kart płatniczych. Ich liczba na jednego mieszkańca w Polsce w porównaniu do innych krajów UE wynosi 0,94, podczas gdy średnio w UE współczynnik ten wynosi 1,5 (najnowsze dostępne dane NBP za 2014 r). Polacy nie używają kart tak aktywnie jak mieszkańcy innych państw UE. W 2014 r. liczba transakcji kartą płatniczą na jednego mieszkańca w Polsce wyniosła 48,7, a średnia w UE była na poziomie 93,2, czyli blisko dwukrotnie wyższym.[źródło]
Reklama
Ten dystans powinien się zmniejszać, a wpłynie na to chociażby zmniejszenie opłaty interchange. Ruch sprawił, że w Polsce przybywa terminali do płacenia kartą czy telefonem, znikają kartki w stylu "płatność kartą od kwoty X". Nie pamiętam, kiedy ostatni raz usłyszałem od sprzedawcy w sklepie, że nie można płacić kartą, nie wiem, kiedy wskazano na wspomnianą przed momentem kartkę - raczej zamierzchłe czasy. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to zjawisko powszechne, możliwe, że poza moim miejscem zamieszkania wygląda to inaczej: ludzie nie korzystają z kart, a sklepy czy zakłady usługowe ich nie obsługują. Wszystko ulega jednak zmianie. Kiedyś wydawało się, że Biedronka nie zaakceptuje kart, ten "festiwal" trwał naprawdę długo, ale ostatecznie terminale trafiły do popularnej sieci dyskontów. Płatności bezgotówkowe stały się popularne także tam:
Biedronka długo czekała z wdrożeniem terminali płatniczych obsługujących karty. Zaczęto je montować dopiero w 2014 roku i jak pokazują zaprezentowane przez Jeronimo Martins wyniki, była to dobra decyzja. W 2015 roku płatności kartami stanowiły 30 proc. wszystkich transakcji dokonanych w sklepach Biedronka.[źródło]
Reklama
Może przyda się edukacja?
Akcje typu "Dzień bez płacenia gotówką" to dobry czas na edukację. Społeczeństwo może się dowiedzieć, że płatności bezgotówkowe mają swoje plusy, że warto z tego korzystać i nie ma się czego bać (mnie ciężko byłoby się teraz odzwyczaić od kart i przelewów internetowych). Warto jednak podkreślać, że i tu istnieją zagrożenia, że grasują oszuści, że nawet te rozwiązania nie są w pełni bezpieczne. Tę akcję naprawdę sensownie można wykorzystać. Nie wiem jednak czy komuś na tym szczególnie zależy - poczekam do jutra, może ktoś mnie zaskoczy...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu