Filmy

Dobrze, że Showmax znika z Polski. Nie sfinansują kolejnego filmu Vegi. Plagi Breslau - recenzja

Paweł Winiarski
Dobrze, że Showmax znika z Polski. Nie sfinansują kolejnego filmu Vegi. Plagi Breslau - recenzja
25

Niedawno znajomy zapytał, czy w pracy każą mi oglądać filmy i seriale Patryka Vegi. W sumie nie wiedziałem co odpowiedzieć, bo przecież nikt mi nawet tego nie zasugerował, ale wszyscy ochoczo przywitali informację, że napiszę o tych dziełach coś do działu Po Godzinach. Przerobiłem Botoks i Kobiety Mafii, ale te dwa obrazy nie przygotowały mnie na Plagi Breslau.

Jest inaczej niż w Botoksie i Kobietach Mafii

Patryk Vega nigdy nie był ani wybitnym reżyserem, ani wybitnym scenarzystą. Ale zdarzało mu się zrobić nienajgorsze obrazy, które przyciągnęły do kin rzesze widzów i - co ważne - nie wychodzili oni z sal z poczuciem zmarnowanych pieniędzy. I choć z każdym kolejnym filmem było coraz gorzej, a Patryk Vega coraz mocniej pogrążał się w bagnie, które sam stworzył, Showmax zdecydował się zrobić z niego swoją gwiazdę. Botoks - zarówno w formie filmu, jak i serialu, to był dramat totalny. Serialowe Kobiety Mafii zacząłem oglądać w sumie dla żartu, a okazał się lepszy od wspomnianego Botoksu. Co nie znaczy, że go polecam - w poszczególnych serwisach jest masa dużo lepszych obrazów i to im oddajcie swój czas.

Niemożliwe jednak jest możliwe! Plagi Breslau miały być dla Vegi zmianą. I fakt, są - na gorsze

Pomysł sam w sobie nie jest zły i film zapowiadał się całkiem nieźle. Mamy więc tytułowy Wrocław i pochodzącą z XVIII wieku historię brutalnych zabójstw symbolizujących 6 plag. Jakiś seryjny morderca, najwidoczniej zainspirowany historią, w niezwykle okrutny sposób morduje teoretycznie przypadkowe osoby. Co tajemnicze i ciekawe, robi to codziennie o 18. Już na samym początku poznajemy Helenę, znudzoną życiem policjantkę, która po części przypadkiem, po części z racji pracy w wydziale zabójstw lokalnej policji zajmuje się sprawą. Ma znaleźć mordercę i rozwikłać zagadkę, co w obliczu bandy przygłupów, z którymi współpracuje może okazać się trudne.

Przesadna brutalność

Vega jakoś nigdy specjalnie nie unikał brutalnych scen, jednak tu przekroczył granicę dobrego smaku - o ile o smaku można mówić w takiej sytuacji. Trupy pokazywane są zbyt intensywnie. Złamania, rozcięcia, flaki - pełno tu tego. W dodatku pokazanego w taki nieprzyjemnie obrzydliwy i tandetny sposób. Pamiętacie lata 90. ubiegłego wieku i kiepskie filmy klasy B., które przynosiliśmy z wypożyczalni na kasetach? Stylem, smakiem i jakością wykonania są...nawet gorsze.

Kaskaderka i efekty specjalne

Co się w tym filmie dzieje, ludzie! Pędząca po ulicy beczka sprawia, że przechodnie spadają z mostów zamiast po prostu się odsunąć. Biegnący ulicą koń wywołuje taką panikę, jakby waliło się pół miasta. Coś wybucha? Dostajemy ujęcia z minimum dwóch kamer, jedno po drugim - przy czym eksplozje są tak samo imponujące jak zabawy dzieciaków saletrą za blokiem. Do tego kilkanaście standardowych dla filmów Vegi przelotów dronem, tak samo nijakich i nudnych jak zawsze. Na dokładkę amatorskie błędy typu operator w kadrze. Showmax ograniczył budżet? A może zjadły go gaże dla aktorów i na cokolwiek innego już nie starczyło?

Znani aktorzy, fatalne role

To nie koniec. W główną rolę wciela się Małgorzata Kożuchowska, popularna aktorka znana z telenowel, która w tym właśnie filmie chciała pokazać inną twarz. Helena to smutna, znudzona życiem policjantka, po osobistej tragedii, totalnie zmarnowana. I wizualnie to widać, widać też niestety że to jedna z jej najgorszych ról - a trzeba dodać, że jeśli chodzi o telewizję, naprawdę było o to trudno. Gra aktorska - zero. Autentyczność - zero. Do tego maksymalnie sztuczny obniżony, chrypliwy głos przez który wsłuchiwanie się w ten bełkot zwyczajnie męczyło. Nie wiem czy to wpływ Kożuchowskiej, ale pozostali aktorzy równają do niej. Tomasz Oświeciński standardowo, Grabowski fatalnie, Widawska widać że się stara, ale zarówno do swojej roli jak i do całego filmu pasuje tak, jak świnia do lotów kosmicznych w rakietach Elona Muska.

Wspomniałem o tym, że Plagi Breslau to mroczny kryminał. I tu trzeba przyznać, że Vega zgrabnie przeskoczył z kolorowych głupkowatych, wulgarnych “komedii” na poważniejszy obraz. Film próbuje sięgać klimatem do ponurych polskich seriali o policji i są momenty, kiedy mu się to udaje. Ba, nawet nie wszystkie przekleństwa wydają się być tu wciśnięte na siłę (choć wciąż w większości przypadków nie znajduję uzasadnienia dla tego stopnia wulgarności). Czyli na plus, prawda? Niestety nie, Vega wciąż się miota nie mogąc odnaleźć jednej koncepcji. Wciska na siłę śmieszno-nieśmieszne gagi i scenki, co budzi w widzu konsternację. Jest nawet Kożuchowska wjeżdżająca samochodem w kartony i wychodząca z pojazdu cała i zdrowa. Po co? Nie ma to żadnego związku z fabułą, podobnie jak Oświeciński robiący ciągle selfie, co niby ma się odnosić do rzeczywistości.

Podsumowując

Oglądałem niedawno Berlińskie Psy, które miażdżą Plagi Breslau po kilku pierwszych sekundach. Kończę 1983, które stoi kilkadziesiąt poziomów ponad filmem Vegi. Ślepnąc od Świateł to natomiast zupełnie inna galaktyka. Na szczęście Showmax znika z Polski i więcej takich dań nam podawać nie będzie. Nie życzę tego filmu nawet swoim wrogom.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu