Piractwo wciąż pozostaje ogromnym problemem — także to związane z muzyką. A statystyki które można znaleźć w raporcie The International Federation of the Phonographic Industry potrafią zszokować.
To niewiarygodne jak wielu użytkowników w 2018 sięga po muzykę z nielegalnych źródeł
Kilkanaście lat temu znaczna większość słuchająca empetrójek — słuchała ich nielegalnie. Skala piractwa porażała, a cyfrowa rewolucja w kwestii sprzedaży muzyki przyszła stosunkowo późno. Jeżeli wydaje wam się, że temat znikł jak za odjęciem czarodziejskiej różdżki, bo streaming muzyki jest śmiesznie tani... to nie mam dla was najlepszych wiadomości. The International Federation of the Phonographic Industry opublikowała raport, którego dane... potrafią zszokować — szczególnie tych, którzy od kilku już lat mają ogromną bibliotekę na wyciągnięcie ręki za, dosłownie, kilkanaście złotych miesięcznie. Albo nawet za darmo, jeżeli elementy takie jak reklamy niespecjalnie im przeszkadzają.
Ponad 38% słuchaczy sięga po muzykę z nielegalnych źródeł
Liczba subskrybentów wszystkich popularnych streamingów regularnie rośnie. Usługi takie jak Spotify, Apple Music, TIDAL czy Deezer cieszą się dużym powodzeniem — i w tej kwestii raczej nikt nie powinien być zdziwiony. Jednak raport o którym mowa informuje, że aż 38% ludzi pobiera muzykę z nielegalnych źródeł. A najpopularniejsza metoda ich pozyskiwania to ripowanie jej z serwisów takich jak YouTube (32%). Na drugim miejscu jest pobieranie z usług P2P (23%). 17% zaś znajduje je... bezpośrednio w wyszukiwarce.
Spoglądam na powyższe dane i zastanawiam się, jakie są ku temu powody. Bo jakieś na pewno. Tak, wiem że mamy 2018 i zarówno na AntyWebie, jak i szeregu innych serwisów technologicznych, regularnie pisze się o serwisach streamingowych. Jednak wciąż zdarza mi się spotkać ludzi, którzy na wieść o istnieniu wymienionych wcześniej usług robi wielkie oczy. Są też i tacy, którzy najzwyczajniej w świecie nie do końca potrafią sobie z nimi poradzić, albo unikają płatności w internecie. Zresztą kilka lat temu na Allegro roiło się od kont w tego typu usługach, które mimo że miały miesiąc ważności i de facto były trialami, kosztowały więcej, niż miesięczny koszt dostępu do nich. A jednak klienci się znaleźli: bo tak było wygodniej i... nie wiem, z ich perspektywy odrobinę bezpieczniej? Nie jest też wcale wykluczone, że mowa tutaj o analogicznej sytuacji do tej z rynku VOD, gdzie mnogość usług dostępnych na rynku i tocząca się między nimi wojna przekłada się na... wzrost piractwa (zobacz: Serwisy VOD walczą o klienta. Jaki jest efekt? Powrót piractwa)? Albo... najzwyczajniej braku utworów, które ich interesują?
Brytyjska organizacja MUSO, skupiająca się na działalności antypirackiej, informuje że 25% wszystkich piraconych treści z sieci to wciąż jest muzyka. Jako osoba które regularnie widuje w środkach transportu publicznego ludzi słuchających "muzykę z YouTube" — i to niekoniecznie okraszoną teledyskami — nie ukrywam, że statystyki z tego raportu jakoś niespecjalnie mnie zdziwiły. Chociaż chwila... czy tacy słuchacze są uwzględnieni w raporcie?!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu