Chcesz wiedzieć, dlaczego warto mieć psa? Bo pies – ten najbardziej włochaty immunolog na czterech łapach – właśnie dostał swoje naukowe alibi. Najnowsze wbija szpilę w stare przesądy o alergiach, brudzie i sterylnym dzieciństwie. W skrócie: posiadanie psa w dzieciństwie to nie tylko więcej radości z rozbabranej kanapy – to inwestycja w zdrowie skóry, która może wyprzedzić najlepsze kremy od dermatologa.

Zespół badawczy przetoczył przez analizę dane z 16 europejskich kohort, do tego dorzucił kolejne 10 do replikacji wyników. Łącznie prawie 280 tysięcy ludzi. W centrum uwagi: atopowe zapalenie skóry i ryzyko jego wystąpienia. Badacze polowali na interakcje między 24 najważniejszymi wariantami genetycznymi a 18 czynnikami środowiskowymi z okresu prenatalnego i wczesnego dzieciństwa. Jednym z kluczowych pytań: czy obecność psa w domu może zmienić genetyczne ryzyko AZS?
Pies kontra geny
U dzieci narażonych na obecność psa w domu efekt "ryzykownego" wariantu genu rs10214237 (leżącego obok genu IL7R, kodującego receptor interleukiny-7) zostaje niemal zneutralizowany. Jeśli tego psa nie było, ten sam wariant T podnosi ryzyko powstania dolegliwości. Ale gdy pies mieszkał pod jednym dachem, ów gen traci swoje znaczenie – szansa na rozwinięcie się choroby wraca niemal do zera. Potwierdziły to twarde dane i dokładne testy na ludzkich keratynocytach. Mówiąc prosto: pies "uczy" skórę i układ odpornościowy reagować spokojniej na bodźce, nawet jeśli w DNA czyha mina.
Jest tu też echo hipotezy higienicznej. Pies to nie tylko źródło alergenów – to generator różnorodności bakteryjnej, a nawet wirusowej. Badacze sugerują, że kontakt z psem na wczesnym etapie życia to trening dla układu odpornościowego, którego nie zastąpi żadna szczepionka. Co ciekawe, podobny efekt – choć słabszy – zauważono w przypadku posiadania starszego rodzeństwa. Ale to właśnie pies jest czynnikiem najsilniej obniżającym ryzyko AZS w populacji europejskiej.
Analiza molekularna, czyli pies na poziomie komórkowym
Zespół nie poprzestał na statystyce. W laboratorium sprawdzili, jak ludzka skóra – a konkretnie keratynocyty – reaguje na kontakt z alergenami psa. Kontakt z nimi nie podkręca zapalnych "alarmów" (jak IL33 czy TSLP), lecz uruchamia ścieżki związane z IL-10 – czyli molekułą, która tonuje zapalenie i chroni przed nadmierną reakcją immunologiczną. Co więcej, osoby z "ryzykownym" wariantem genu mają silniejszą odpowiedź hamującą zapalenie, gdy ich komórki spotkają się z psimi białkami mogącymi stać się alergenami. Obecność psa od początku życia młodego człowieka może przekierować biologię skóry z toru "ataku" na ten, który tyczy się "ochrony".
Jest pewne zastrzeżenie. Efekt ochronny dotyczy głównie dzieci z określonym wariantem genetycznym (rs10214237), czyli tych, którym statystycznie grozi większe ryzyko atopii. Dla pozostałych pies to po prostu pies – korzyści są, ale mniej spektakularne. Przeciwnicy posiadania psa mogą próbować argumentować, że alergeny to zagrożenie – ale nauka robi swoje: u większości dzieci pies redukuje ryzyko atopii, a nie je podnosi. Czystość? Tu nie chodzi o życie w brudzie, tylko o rozsądną ekspozycję na realny świat, który zaczyna się od mokrego nosa. Czym mniej styczności z potencjalnymi alergenami, tym gorzej dla naszego układu odpornościowego, który może się w newralgicznej sytuacji rozszaleć.
A co z innymi czynnikami?
Kot? Niestety, nie daje tego efektu. Rodzeństwo? Trochę pomaga, ale nie tak wyraźnie. Efekt ochronny daje się wyizolować niemal wyłącznie do psiego wpływu – i to w określonym oknie czasowym: wczesne dzieciństwo, najlepiej do drugiego roku życia.
Czytaj również: Dlaczego koty żyją dłużej niż psy? Naukowcy odkrywają sekrety
A zatem, dlaczego warto mieć psa? Bo pies to nie tylko najwierniejszy przyjaciel i kompan do zabaw. To żywy modulator układu odpornościowego – taki, którego nie kupisz w aptece i nie znajdziesz w suplementach. Gdy kolejny raz usłyszysz od kogoś, że psiak to alergenowa bomba, masz kontrargumenty. Czworonogi same nie potrafią się obronić przed takimi "oskarżeniami", więc warto doedukować żyjących w micie znajomych. Pieski nam pomagają bardziej, niż nam się wydaje. Mimo swoich osobliwych upodobań higienicznych. A właściwie, to właśnie ze względu na swoją własną "psią higienę".
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu