Koncepcja kolejnego rodzaju transportu, o nazwie Hyperloop, została zaprezentowana kilka lat temu przez Elona Muska i spotkała się z mieszanymi reakcjami. Idea superszybkich kapsuł przysyłanych specjalnie przygotowanymi rurami, w których ciśnienie byłoby obniżone do poziomu około 0.01 atmosfery, zyskało tak fanów i inwestorów, jak i wielu krytyków wskazujących na zbyt duże skomplikowanie takiej konstrukcji. Powstało kilka firm, które szybko przeszły od teorii do prototypów, ale do niedawna żadna z nich, nie zdecydowała się na testy z ludźmi. Pierwszą firmą która „zaliczyła” ten etap zostało Virgin Hyperloop Richarda Bransona.
Od Elona do Bransona
Virgin Hyperloop, wcześniej Hyperloop One powstało jeszcze w 2014 r. czyli właściwie tuż po tym, jak Musk przedstawił swoją wizję. W porównaniu do pomysłu szefa SpaceX (który nie był powiązany z firmą), w którego wizji pojazd miał się poruszać na poduszce powietrznej wytwarzanej przez zespół sprężarek, twórcy tego projektu zdecydowali się na zastosowanie lewitacji magnetycznej. Firma szybko popadła w problemy finansowe, od których uwolniło ich dopiero wejście jako inwestora Richarda Bransona, który był w stanie gasić kolejne „pożary”. Co ciekawe, jednym z inwestorów jest też Sebastian Kulczyk i jego Kulczyk Investments.
Pomimo różnych perturbacji firma testowała kolejne rozwiązania i prowadziła bezzałogowe próby, w których czasie osiągnięto prędkość 386 km/h. Nie jest to wynik powalający, pociągi maglev osiągają prędkość 480 km/h, ale według przedstawicieli firmy, problemem jest to, że jak na razie ich pojazd nie ma... wystarczającej długości testowego toru/rury.
Ciągle początek drogi
Zbudowany niedaleko Las Vegas testowy tor DevLoop ma na dziś długość 500 m i 3,3 m średnicy. Firma przeprowadziła na nim około 400 prób, zanim zdecydowała się umieścić w środku ludzi. Według wyliczeń Elona Muska, maksymalna teoretyczna prędkość tego typu pojazdów wynosi 1223 km/h. Virgin Hyperloop przewiduje, że po zbudowaniu odpowiedniej długości toru, powinien być w stanie osiągnąć 1070 km/h. Pierwsza testowa jazda była jednak znacznie wolniejsza, pojazd osiągnął jak na razie 160 km/h.
Co ciekawe, do testów nie zatrudniono jakichś specjalnych „oblatywaczy”, na podróż zdecydował się współzałożyciel firmy dyrektor ds. technicznych Josh Giegel oraz szefowa ds. doświadczeń pasażerskich, Sara Luchian. Pojazd o nazwie Pegasus XP-2 został zbudowany we współpracy z duńską firmą Bjarke Ingels, jest pomniejszoną wersją planowanej 23-osobowej kapsuły. Mierzy sobie około 5,5 m i waży 2,5 tony.
Nierozwiane wątpliwości
Ja widać wyraźnie, pomimo kredytu zaufania, jaki dały swojej kapsule wysoko postawieni oficjele firmy, sam projekt ciągle jest w powijakach. Udowodniono jak na razie tylko to, do czego nikt nie miał wątpliwości, podróże w ten sposób są możliwe. Krytycy tego pomysłu uważają jednak, że po pierwsze pomysł będzie zbyt trudny technologicznie do realizacji, choćby przez konieczność utrzymania próżni w ogromnych rurach, a przez to będzie też kompletnie nieopłacalny ekonomicznie.
Wątpliwości budzi też bezpieczeństwo tego rozwiązania. Rury będą biegły w różnym terenie, a każde odchylenia od normy, mogące powstać tak z przyczyn konstrukcyjnych czy naturalnych (np. geologicznych czy sejsmicznych) w połączeniu z ogromnymi prędkościami grożą katastrofą. Na odpowiedź na te wątpliwości przyjdzie nam niestety jeszcze poczekać. Osobiście sądzę, że nic konkretnego z tego nie wyjdzie, przynajmniej w dającej się przewidzieć przyszłości.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu