Po wielu opóźnieniach, przełożonej premierze, lataniu problemów technicznych i nieudanych betach wreszcie jest – UFL, czyli darmowa gra piłkarska, która chce konkurować z FC 25. Spędziłem z nową produkcją studia Strikerz kilka godzin i mam już wstępne wnioski.
Czy UFL faktycznie jest fair to play?
Droga UFL nie była usłana różami. Początkowo gra miała ukazać się na równi z FC 25, ale okazało się, że darmowa alternatywa „FIFY” po prostu nie jest gotowa. Twórcy zamknęli się z powrotem w biurze na kilka miesięcy i dziś w końcu dostarczają nam gotowy produkt. Czy warto było czekać?
Białoruskie studio Strikerz nie mogło wyobrazić sobie lepszego czasu na premierę. FC 25 – dotychczas jedyna sensowna propozycja dla fanów wirtualnego futbolu – jest w opłakanym stanie. Tragiczny gameplay, masa niełatanych od tygodni błędów, samowolka cheaterów i coraz większy nacisk na mikropłatności kosztem balansu gry – to zaledwie wierzchołek problemów, z którymi na co dzień muszą zmagać się gracze FC 25.
Z UFL miało być inaczej. Motto gry to fair to play, bo białoruscy programiści doskonale zdają sobie sprawę z tego, że społeczność FC 25 ma już dość nieuczciwych praktyk ze strony EA Sports. W UFL nie uświadczycie więc paczek (opłacanych za realną walutę) z zawodnikami, drogich wyzwań budowania składów, zmuszających do zakupów wirtualnych monet, czy chorego systemu Dynamic Difficulty Adjustment, który zaburza rozgrywkę i kompletnie przeczy idei profesjonalnego grania.
Liczyć mają się głównie piłkarskie emocje, więc w UFL nie ma przekombinowania w menu i licznych wodotrysków, które stały się niechcianą domeną serii FC od EA Sports. Twórcy oddają w ręce graczy 3 główne tryby – dywizje rankingowe, standardowe mecze towarzyskie i rozgrywki eventowe. Ten ostatni tryb wymaga opłaty w postaci pewnej sumy wirtualnych monet i to może słusznie zapalać w głowie czerwoną lampkę, ale już spieszę z wyjaśnieniem – działa to trochę jak drafty w FC 25. Pozwala co prawda zdobywać doświadczenie i środki na rozbudowę składu w niestandardowy sposób, ale póki co nie zauważyłem, by miało to większy wpływ na balans.
Co jeszcze możemy kupić za prawdziwe pieniądze? Na szczęście tylko przedmioty kosmetyczne – koszulki, stadiony, rękawice dla bramkarzy itp. Bez wydawania złotówek można więc grać bez przeszkód (czego nie można powiedzieć o FC 25), a w kwestii costomizacji zawodników warto dodać, że drobne zmiany (takie jak długość getrów i rękawów) można stosować na każdym z posiadanych zawodników – i to zdecydowanie na plus.
A skoro o zawodnikach mowa…
Brak licencji i wizualne koszmarki
UFL rządzi się zupełnie innymi prawami. Na start otrzymujemy pulę przeciętnych, ale całkiem grywalnych zawodników, a kolejnych piłkarzy możemy kupić na rynku transferowym. Ten jest jednak otwarty i nie jest uzależniony od ingerencji graczy. Oznacza to, że każdy z zawodników ma stałą cenę, a na ich dostępność i wartość nie wpływają trafy innych graczy z paczek, tak jak działa to w FC 25. Sami zawodnicy są drodzy, ale osiągalni – to zrozumiałe, bo UFL jest darmową grą, więc gracze płacą tutaj swoim czasem. Trzeba więc uzbroić się w cierpliwość – od razu Ronaldo nie kupicie, ale na dwóch solidnych grajków będzie Was stać po kilku godzinach zabawy.
Nieco gorzej jest z samym wyglądem piłkarzy. UFL powstało na Unreal Engine i wydawać by się mogło, że to wystarczająco mocny silnik, by stworzyć realistyczne wizerunki zawodników. Cóż, w niektórych przypadkach może i tak jest, ale mowa tu zaledwie o garstce najpopularniejszych gwiazd. Leo Messi, Jude Bellingham, Mohamed Salah czy Erling Haaland wyglądają więc jako tako, ale już mniej znanym zawodnikom trzeba się mocno przyglądać, by dostrzec podobieństwo. Pod tym względem FC 25 biję UFL na głowę, ale nie ma się co dziwić – EA Sports po pierwsze korzysta z zaawansowanej technologii skanowania twarzy, a po drugie posiada liczne licencje, o których UFL może na ten moment zapomnieć.
Nie oznacza to jednak, że nie uświadczymy w grze prawdziwych herbów i logotypów – współpracę z UFL podjęły takie kluby jak FC Porto, Bayer Leverkusen czy Beşiktaş JK. Sami jednak widzicie, że nie są to kluby z najwyższej półki.
No dobra, skoro już formalności mamy omówione, to przejdźmy do rozgrywki, bo to przecież najważniejsza sprawa.
Trochę jak gra z płatków śniadaniowych, ale wciąż mniej frustrująco, niż w FC 25
Serio – pierwszą myślą, która pojawiła się w mojej głowie, gdy odpaliłem debiutancki mecz w UFL, było wspomnienie gry, która kiedyś dołączana była do płatków śniadaniowych (wybaczcie, nie pamiętam nazwy). Wszystko z powodu specyficznego ustawienia kamery i dość drewnianego (w porównaniu z FC 25) sposobu poruszania się zawodników. HyperMotion to zdecydowanie nie jest i to chyba jedna z najpoważniejszych wad UFL. Movement jest toporny, system kolizji zawodników szwankuje, a całość wygląda przez to trochę tak, jakby piłkarze poruszali się na lodzie. Z drugiej jednak strony mniejsza liczba animacji to mniejsze prawdopodobieństwo zgrzytów i bugów – EA co roku ją zwiększa i konsekwencje tej taktyki są tragiczne, bo kod FC 25 to prawdziwa stajnia Augiasza.
Sterowanie to w zasadzie kopiuj-wklej z serii FIFA. Strzały finezyjne, ruch bramkarzem, drybling czy prostopadłe podania – praktycznie wszystko wykonuje się tak samo, więc jeśli masz doświadczenie w piłkarskich grach od EA Sports, to poczujesz się jak w domu.
Są jednak pewne wyjątki – zarówno na plus, jak i na minus. Lepsze są bez wątpienia podania górą, zwłaszcza te na dobieg, które wykonywane są nad zawodnikami przeciwnika. Trafiają w tempo, do nogi i otwierają akcję w przyjemny sposób. Problemem są strzały na bramkę i zachowanie bramkarzy. Umieścić futbolówkę w siatce jest po prostu zbyt łatwo, przez co mecze kończą się nierzadko hokejowymi wynikami – niech za przykład posłuży tu mój pierwszy mecz rankingowy, który wygrałem wynikiem… 14:0 – a wspomnijmy, że mamy tu do czynienia tylko z grą online, a nie z botami.
W zasadzie każdy strzał z pola i tuż przed polem bramkowym kończy się punktem, bo bramkarze reagują z opóźnieniem. Zaraz po tym odpala się irytująca i zbyt długa animacja cieszynki, która może być pominięta jedynie za zgodą obu graczy – to zdecydowanie do zmiany i to jak najszybciej.
Poprawy wymaga też system odbioru piłki. Działa absolutnie losowo i niedokładnie, choć może być to kwestia słabych obrońców, więc tutaj wstrzymam się jeszcze z jednoznacznym werdyktem.
Wyprowadzanie ataków jest zaś bardzo arcadowe i schematyczne. Rajd skrzydłem i zgranie do wbiegającego w pole karne zawodnika działa praktycznie za każdym razem, podobnie jak dryblowanie prawym analogiem w okolicach jedenastki – obrońcy przeciwnika głupieją i zostawiają otwartą przestrzeń do strzału.
Podsumowanie
W ogólnym rozrachunku nie jest więc źle. Gdybym miał oceniać całokształt produkcji, jako osoba z wieloletnim doświadczeniem w grach piłkarskich, to na ten moment na zachętę dałbym 6.5/10. To bowiem lekka, niewymagająca i w gruncie rzeczy dość przyjemna rozgrywka, idealna dla casualowych graczy. Zupełnie nie widzę jednak tutaj potencjału e-sportowego, ani też większych szans na wciągnięcie się w grę i porzucenie FC 25.
Brakuje tu chęci to rozwoju klubu, brakuje poważnego trybu dla zaawansowanych graczy i powiązania z prawdziwymi wydarzeniami na boiskach (takiego jak system TOTW w FC 25), które zazębiały futbol wirtualny i rzeczywisty. To jednak dobra opcja dla osób, które bez stresu chcą od czasu do czasu zagrać mecz bez konieczności przejmowania się metą i dostosowywania składu do bieżącej mechaniki. Będę więc obserwował rozwój gry, bo niewątpliwie ma potencjał, ale nie spodziewam się większych sukcesów w rywalizacji z gigantem, jakim jest EA Sports.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu