Felietony

A kiedy mam dość technologii, wracam do podstaw i... piekę chleb

Kamil Świtalski

Gram, pogrywam i piszę od kiedy pamiętam. Oprócz t...

Reklama

Piątkowy wieczór to idealny czas, by na chwilę odejść od technologii. Po kilku dniach technologicznej gonitwy nareszcie możemy odrobinę odsapnąć i zwolnić. Kiedyś Maciej dzielił się na AntyWebie swoją "nietechnologiczną" pasją, a teraz czas na mnie.

O co chodzi?

Jako redakcja portalu technologicznego — na co dzień otaczają nas wszelkiej maści techniczne nowinki. Wiecie, te wszystkie smartfony i tablety to wierzchołek góry lodowej. Testujemy też dla Was inteligentne telewizory, komputery, urządzenia audio czy wszelkiej maści gadżety. Ale czasami dochodzimy do etapu, kiedy musimy odpocząć od cyfrowych światów, elektronicznych wyświetlaczy i inteligentnych rozwiązań. A przynajmniej ja muszę. I kilka miesięcy temu rozdrażniony tym, że po raz kolejny chleb z lokalnej piekarni spleśniał po kilku godzinach od przyniesienia do domu, postanowiłem przyjrzeć się tematowi bliżej. I połknąłem bakcyla — zacząłem robić własny chleb.

Reklama

Własny chleb w domowym zaciszu

Chleb, niby najprostsza rzecz na świecie. Mąka, woda, sól i drożdże — te sklepowe, albo zakwas — czyli kultury bakterii, wśród których nie brakuje też dzikich drożdży. Podstawowy przepis to raptem te cztery składniki. I patrząc na mistrzów sztuki piekarskiej na YouTube czy Instagramie można pomyśleć, że absolutnie nie ma w tym nic trudnego. Zmieszać, wyrobić, uformować, upiec. Gdzie zatem tkwią pułapki? Z mojego (krótkiego) doświadczenia wynika, że... dosłownie wszędzie.

Każda branża ma swoje tajemnice -- tutaj nie jest inaczej. Jakość produktu (która mąka, jaka mąka, o jakiej zawartości białka), a nawet jego temperatura odgrywa kluczowe znaczenie w temacie. Wyrabianie — ono też może być sztuką. Jasne, można wrzucić wszystko do robota kuchennego, ale w nim bardzo łatwo jest coś przeoczyć, z czymś przeholować... albo zupełnie w drugą stronę. Formowanie, szczególnie tych moich ulubionych bochenków — o dużej hydracji — też nie należy do łatwych. I zanim w drobnym stopniu zyskałem kontrolę nad masą, z którą bez najmniejszych problemów radzą sobie specjaliści — popłynęło dużo przekleństw w mojej kuchni. Pieczenie bez odpowiedniego sprzętu to trudna sztuka, dlatego w domowym zaciszu znowu trzeba trochę pokombinować. Kamienie które rozgrzewają się do wysokiej temperatury, dbanie o odpowiednią wilgotność, albo dodatkowe akcesorium — garnek żeliwny, który pozwoli upiec (ekhm, dobry chleb) dwie pieczenie na jednym ogniu — zadba o temperaturę i wilgotność. I nie będę Was okłamywał — termometr kuchenny do kontrolowania temperatury ciasta też się przyda.

Prosta czynność i wiele pułapek

Jak widać — na każdym kroku czeka na nas sporo niebezpieczeństw. A jakby tego było mało lektura kolejnych artykułów i książek w temacie sprawia, że całe zagadnienie wydaje się jeszcze bardziej skomplikowane. Czy ciasto już idealnie wyrosło, czy jeszcze nie? A może spóźniłem się o kilka minut i już nic z tego nie będzie? To, w teorii, dziecinnie proste czynności. Ale zawsze wiedziałem jaki chleb chcę uzyskać. Musi mieć chrupką skórkę, miękki miąższ i idealnie wyważony smak. Niezbyt kwaśny, lekko słony i z "tym czymś". Tak jak wspomniałem wcześniej — znaczenie przy tej pracy ma wszystko. Sposób wyrabiania, czas i temperatura wyrastania oraz to, to w jaki sposób chleb zostanie upieczony, a przede wszystkim składniki. No i tak próbuję, testuję, kombinuję. A przy okazji bawiąc się z glutenem wyładowuję frustrację i... odpoczywam.

Chleb? Tak, ale tylko dobry!

W czasach kiedy gluten został dla wielu wrogiem publicznym numer jeden, ja... postanowiłem się z nim zaprzyjaźnić. I nie żałuję ani trochę. Jak to zwykle bywa w przypadku tego, co robimy sami — praca nad nim daje mi od groma satysfakcji. Żaden z bochenków jeszcze nigdy nie spleśniał (serio!), a ludzie obdarowywani domowym chlebem regularnie pytają o więcej. To cieszy i motywuje do dalszej pracy, nauki i eksperymentów. No i zmaganie się z (momentami niewdzięcznym) ciastem nauczyło mnie pokory jak... mało co.

Pieczecie? Piekliście? A może macie jakieś magiczne adresy do chlebowych specjalistów, z których pieców każdy powinien spróbować specjałów?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama