Problemy z oznaczaniem materiałów sponsorowanych nie występują tylko w Polsce. Swoje za uszami mają również zagraniczni recenzenci, w tym najpopularniejszy youtuber, PewDiePie. Swój finał ma wreszcie akcja, którą przeprowadził z Warner Bros. - zapomniał jednak powiedzieć, że wydawca zapłacił mu za pozytywne ocenienie gry.
Ojej, PewDiePie i Warner Bros. też zapomnieli oznaczyć wspólnych sponsorowanych materiałów
Chodzi grę Śródziemie: Cień Mordoru, która trafiła na sklepowe półki jesienią 2014 roku. Jak to bywa w przypadku tego twórcy, materiały z gry oglądały się jak szalone, wykręcając miliony wyświetleń, o których inni youtuberzy mogą tylko pomarzyć. Generalnie zarabiający około 12 milionów dolarów rocznie twórca ma tyle mocy, by naprawdę konkretnie pomóc w promocji gry lub totalnie ją zniszczyć (czego przykładem może być materiał PewDiePie o grze Bear Simulator). Jak zapewne się domyślacie ogromne pieniądze, jakie zarabia Felix Kjellberg nie pochodzą wyłącznie z monetyzacji filmów, ale również ze wspólnych komercyjnych akcji z wydawcami czy producentami gier. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby takie materiały były odpowiednio oznaczane - chociażby po to, by widzowie wiedzieli, że twórcy jakaś gra faktycznie się podoba, a nie ktoś zapłacił za pozytywną opinię. Choć oczywiście Cień Mordoru był grą bardzo dobrą i zapewne PewDiePie nie musiał specjalnie naciągać rzeczywistości.
Warner Bros. zawarło z PewDiePie umowę, na mocy której wpływowy youtuber musiał napisać przynajmniej jednego tweeta i jeden wpis na Facebooku oraz wyprodukować materiały wideo. Sęk w tym, że miał zakaz pokazywania gry w negatywnym świetle. Filmy nie mogły zawierać negatywną opinii o grze oraz o wydawcy, a także pokazywać błędów i glitchy. Miały natomiast obfitować w jasną zachętę do odwiedzenia znajdującego się w opisie linku prowadzącego do strony z grą. Wspomniane materiały PewDiePie wyświetliły się w 3,7 milionach odsłon, pozostałe „deale” z innymi youtuberami dały prawie kolejne 2 miliony wyświetleń.
Cześć materiałów była oznaczona, ale owe oznaczenia ukryto w dalszej części opisu i głównie o to przyczepiła się Federalna Komisja Handlu, która stwierdziła, że to za mało by jasno określić komercyjny charakter materiałów - szczególnie, że były one odtwarzane z poziomu Facebooka, gdzie pełne opisy się nie wyświetlają.
Federalna Komisja Handlu zawarła z Warner Bros. porozumienie, na mocy którego wydawcy zostały zabronione podobne praktyki w przyszłości - nie mogą oni udawać, że sponsorowane materiały wideo czy artykuły są zwykłymi opiniami niezależnych producentów.
Konsumenci mają prawo wiedzieć, czy recenzje są własną opinią twórców, czy opłaconym stanowiskiem.
Pewnie powiecie, że ja jestem naiwny, a widzowie czy czytelnicy doskonale wiedzą kiedy materiał jest sponsorowany. Choć gdyby ufać publicznemu osądowi, wszystko co zostało nakręcone i napisane jest opłacone, w końcu jednymi z najpopularniejszych komentarzy w polskiej sieci są wpisy dotyczące rzekomego kupowania artykułów czy filmów. Dlatego stoję na stanowisku, że trzeba taką współpracę zaznaczać, nawet gdy pierwszy komentarz będzie mu zarzucał brak obiektywizmu i posądzenie o chamską reklamę. Jest adnotacja o współpracy, odbiór samej treści jest wtedy jasny. Dlatego nie lubię takich sytuacji, jak reklama Citroena u Abstrachuje sprzed dwóch lat, czy niedawna afera dotyczące serwisu hazardowego CSGO. Dlatego bardzo podobał mi się niedawny sponsorowany materiał Tomka „Quaza” Drabika - wiem, że Tomasz badał trochę widzów w związku z planowanymi dalszymi materiałami sponsorowanymi i może faktycznie zbyt często wspominał o współpracy, jednak zrobił to z właściwym dla siebie humorem, czym zapewne zjednał sobie niejednego widza, co ostatecznie w jakimś stopniu przełożyło się na sukces Quaza na Patronite.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu