Być może za jakiś czas, w chłodny jesienny wieczór podejdzie do Was syn/córka, młodsze rodzeństwo, siostrzeniec lub w jakikolwiek inny sposób związane...
Czy pokemony żyją tylko w wirtualu? Odpowiedź nie jest już taka oczywista...
Być może za jakiś czas, w chłodny jesienny wieczór podejdzie do Was syn/córka, młodsze rodzeństwo, siostrzeniec lub w jakikolwiek inny sposób związane z Wami dziecko i zada jedno, bardzo ważne pytanie: czy pokemony (a może Pokemony – ktoś wie, jak się to pisze?) istnieją? Niektórzy będą pewnie ściemniać, by nie psuć młodemu człowiekowi radości i chwilowej fascynacji, ale zdecydowana większość powie, że nie istnieją. Ta druga grupa może być w poważnym błędzie.
Przyznam, iż zdarzyło mi się grać w Pokemony, gdy jeszcze była to rozrywka polegająca na poruszaniu się trójkątem, zbieraniu kwadratów i walce z okręgami (nierzadko odwróconymi). Sam świat dziwnych japońskich stworów jakoś mnie nie zafascynował i po jakimś czasie porzuciłem te formę rozrywki na rzecz innych (niekoniecznie lepszych). Od tamtego momentu minęło już kilkanaście lat, a wczoraj dowiedziałem, że tytuł nadal istnieje i doczekał się już zyliona części. To jednak było zaledwie preludium do innej, o wiele bardziej szokującej informacji: pokemony istnieją. Ba, są wśród nas! (zapewne wielu osób wcale to nie dziwi – skoro są Raptilianie, to są i Pokemony).
Wiadomość, którą się z Wami dzielę nie zrodziła się w moim umyśle – to dzieło znanej na całym świecie organizacji PETA. Obrońcy zwierząt postanowili wykorzystać pokemony w swojej nowej kampanii i wydali walkę ich prześladowcom. W tym celu powstała nawet gra (odpowiedź na Pokemon Black and White 2) i sporo materiałów dodatkowych. Cała akcja tłumaczona jest mniej więcej w ten sposób: pokeball przypomina łańcuchy ze świata rzeczywistego, a biedne pokemony służą człowiekowi jedynie do rozrywki i jako materiał do badań oraz eksperymentów. A skoro upodliliśmy jako ludzie wirtualne stwory, to czy w świecie rzeczywistym będziemy postępować inaczej ze zwierzętami?
Niektórzy powiedzą, że PETA ma rację i akcja jest jak najbardziej na miejscu, ale przeczuwam, iż wielu osobom ta kampania może poważnie namieszać w głowie. Spędziłem na stronie organizacji trochę czasu i pograłem trochę w ich wersję Pokemonów. Oprócz zmodyfikowanego trybu walki i tekstów moralizatorskich można tam trafić na bonusy w postaci filmów. Nie wiedziałem na co się piszę, więc włączyłem. Materiał dość mocny, ale chwilę później patrzy się na obandażowanego Pikachu. Z jednej strony widok jest śmieszny, by nie powiedzieć groteskowy, a z drugiej strony, po kilku takich "przetasowaniach" człowiek zaczyna się zastanawiać, czy za chwilę nie będzie oglądał scen, w których z żółtej maskotki (jakim właściwie zwierzęciem jest Pikachu?) szyją rękawiczki. I to w świecie rzeczywistym.
Jakiś czas temu analizowałem (na użytek własny) kampanię PETA, do której zaangażowano gwiazdy (i to przez duże G) przemysłu pornograficznego. Organizacja stworzyła stronę, na której miały być dostępne zdjęcia i filmy dla dorosłych, ale ostatecznie po kliknięciu na konkretną zakładkę pojawiały się materiały na temat bestialskiego torturowania zwierząt – do przewidzenia. Z jednej strony rozumiem oczywiście, iż w dobie Internetu trudno przykuć uwagę masowego użytkownika Sieci rannym psem czy smutną świnią i należy w to zaangażować jakiś nośny element (w przypadku pornografii nie mam wątpliwości, iż jest takowym – Pokemony to chyba trochę mniejszy kaliber), by zwrócić na siebie uwagę. Niestety, w tym wszystkim utracony został gdzieś główny przekaz kampanii.
Może to zmęczenie, może efekt wspomnień sprzed lat, ale próba uwrażliwienia mnie przez cierpienia pokemonów nie powiodła się. W pewnym momencie, podczas lektury dialogów Pikachu i jego prześladowców nie myślałem już o świniach cierpiących w ciężarówkach, lecz zastanawiałem się, czy przypadkiem moja koszulka nie została wykonana z pokemona… Dziwne rzeczy można znaleźć w Internecie – miejcie to na uwadze, gdy podejdzie do Was wspomniane we wstępie dziecko i spyta, czy Pikachu jest prawdziwy.
Źródła zdjęć: newrisingmedia.com edge-online.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu