Zauważyliście, że dzisiaj wszystko musi być "smart"? W Polsce używamy słowa "inteligentny" i chociaż nie do końca oddaje ono angielskie znaczenie, to ...
Patrzę na te wszystkie innowacje i oczom nie wierzę
Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...
Zauważyliście, że dzisiaj wszystko musi być "smart"? W Polsce używamy słowa "inteligentny" i chociaż nie do końca oddaje ono angielskie znaczenie, to trudno wskazać lepszą propozycję. Zresztą, nie w tym tkwi największy problem - najgorsze jest to, że przywołane słowa są nadużywane. Każdy gadżet, każda usługa, a nawet każda śrubka muszą być "smart". Jednocześnie wszystkie są innowacyjne. Nawet, jeśli innowacja sprowadza się do zmiany koloru z białego na szary...
Gdy innowacja miała wartość
Jeszcze kilka lat temu słowo "innowacja" nie było nadużywane. Wykorzystywano je pisząc o naprawdę istotnych zmianach w różnych branżach (bo sprawa nie odnosi się tylko do sektora technologicznego). Innowacją był iPhone, były nimi drukarki 3D, chmura, czy ekran dotykowy. Wcześniej była nią mysz komputerowa albo kserokopiarka. Innowacja naprawdę oznaczała coś nowego, ważną zmianę, krok naprzód. Nie musiało się to odnosić tylko do zastosowania innego rozwiązania w zakresie budowy produktu, jego parametrów technicznych - (r)ewolucja mogła się odbywać na poziomie systemu sprzedaży czy marketingu, jakości korzystania z rozwiązania. AppStore też był innowacją.
Twórcy nie nadużywali tego słowa, możliwe, że z jednej strony je szanowali, a z drugiej wiedzieli, że nazywanie każdej, nawet najmniejszej zmiany innowacją zwyczajnie zniszczy to słowo, wypaczy jego sens. Gdy w poprzedniej dekadzie klient słyszał, iż coś jest innowacyjne, mógł zakładać, że to prawda: patrzy na produkt, który w zauważalny sposób różni się od poprzedniego albo jest całkowitym novum. Wnosi do branży coś, co może ją zmienić - miał świadomość tego, iż może patrzeć na początek nowego rozdziału w jakimś segmencie, w konkretnej sferze życia. A dzisiaj?
Jest innowacyjny, bo zmieniliśmy kolor
Czytając niektóre informacje prasowe łapię się za głowę (to temat na osobny wpis). Innowacyjne jest wszystko i u każdego. Firma zmieniła kolor produktu i to jest innowacyjne. Pomajstrowano przy rozmiarze urządzenia, jest kilka milimetrów większe/mniejsze i trzeba to odbierać jako innowację. Zmiana kształtu, nawet lekka, trudna do wyłapania gołym okiem jest... tak, innowacją. Wszystko, dosłownie wszystko, do czego można podczepić to słowo staje się nagle innowacją. Można odnieść wrażenie, że firmy nie ścigają się już na poziom i jakość innowacji, ale na liczbę użyć tego słowa w przekazie skierowanym do klienta.
Nie wiem, co stoi za ta niekorzystną zmianą, ale odpowiedzi wypadałoby chyba szukać w działach odpowiedzialnych za promocję produktów, u marketingowców wypatrujących sposobu na dotarcie z przekazem do klienta. Słowo "innowacja" przez jakiś czas mogło być kluczem, mogło działać i przynosić spodziewane korzyści. Ale to skończyło się w chwili, gdy każda manufaktura ogłasza, że jej towar stał się innowacyjny, bo zmieniono kolor z zielonego na oliwkowy. A teraz jest problem, bo nie dość, że słowo przestało elektryzować, to trudno wyróżnić prawdziwe innowacje: mieczem wojujesz...
Czy to oznacza, że innowacji już nie zobaczymy? Nie, to zbyt daleko posunięte wnioski. One pojawiają się cały czas, ale przekaz rozmywa się w rzece nieistotnych zmian i pozornych usprawnień. Słowo "innowacja" ma szansę odzyskać dawne znaczenie, lecz musi przestać być nadużywane. Przyda się po prostu... zmiana diety. Swoiste słownikowe odchudzanie w branży, wśród osób, które nadużywają tego wyrazu. Może po kilku latach zapomnimy do jakiego poziomu sprowadzono przywołany wyraz i odzyska on swoje znaczenie oraz wartość.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu