W czasie wizyty prezydenta Zełenskiego w Stanach Zjednoczonych ogłoszono nowy pakiet pomocy dla Ukrainy. Wszyscy czekaliśmy, czy potwierdzą się plotki o przekazaniu Ukrainie systemu OPL Patriot. Już wiemy, że Stany wyślą jedną baterię, pozostaje pytanie, kiedy Kijów ją otrzyma.
Problemy z OPL
W związku z przyjętą przez Rosjan taktyką masowych ataków rakietowo-dronowych na infrastrukturę energetyczną Ukrainy, palącym problemem stało się wzmocnienie zdolności tego państwa w zakresie obrony przeciwlotniczej. Dostawy zachodniego sprzętu były niezbędne nie tylko ze względu na skalę ataków, ale też wyczerpywanie się zasobów poradzieckich rakiet, którymi Ukraina dotąd się broniła.
Polecamy na Geekweek: Rosyjska firma będzie "polować" na terminale Starlink. Europa kupi Ukrainie 10 tys. nowych
W efekcie Ukrainie groziło nie tylko to, że ich obrona jest za mało nasycona, ale że w krótkim czasie zacznie się wykruszać z braku amunicji. W pierwszym rzucie kraje zachodnie zaczęły wysyłać starsze, zachomikowane w magazynach systemy, takie jak Hawk.
Niemcy oddali resztę sprawnych Gepardów, amerykanie rozpoczęli dostawy mobilnych AN/TWQ-1 Avenger, Polska przekazała swoje zmodernizowane baterie S-125 Newa-SC. Wszystko to jednak broń przeciwlotnicza starszego typu, pamiętająca czasy Zimnej Wojny, najczęściej jednokanałowa. Szybko okazało się, że to za mało.
Stąd na Ukrainie zaczęły pojawiać się także nowoczesne zestawy, mowa tu o norweskim, ale używanym m. in. przez Amerykanów do ochrony Waszyngtonu systemie NASAMS oraz niemieckim Iris-T. Wymienione tu systemy należą jednak do kategorii krótkiego lub średniego zasięgu i jest ich niewiele. Prawdziwym zamiennikiem dla używanych przez Ukrainę systemów S-300 są amerykańskie Patrioty, ale dość długo nie było woli politycznej, żeby je stronie ukraińskiej przekazać.
Względność czasu
Z praktycznego punktu widzenia nie jest to zresztą takie proste, ocenia się, że wyszkolenie obsługi baterii tych pocisków powinno trwać nawet kilkadziesiąt tygodni. Do tego są to systemy głęboko wpięte w natowskie systemy elektroniczne. Stąd też nie byłoby raczej możliwe szybkie przekazanie niemieckich Patriotów Ukrainie, które z przyczyn politycznych proponowali polscy politycy. W przypadku starszych i zapewne niedoinwestowanych niemieckich wyrzutni prawdopodobnie byłby problem z ich szybkim „odnatowieniem” .
Z tym ostatnim, wciąż produkujący Patrioty Amerykanie problemów mieć raczej nie będą. Nawet jednak oni zastrzegli, że dostawa Patriotów nie będzie natychmiastowa. Wąskim gardłem jest tu proces szkolenia. Jak szybko bateria znajdzie się za naszą wschodnią granicą, zależy od tego czy szkolenia już trwają oraz czy zgromadzono wystarczającą liczbę doświadczonych przeciwlotników do jej baterii. Trzeba pamiętać, że doświadczeni na sowieckich systemach żołnierze wciąż są niezbędni na Ukrainie.
Przyśpieszone szkolenie ukraińskiej obsługi ma odbywać się w ośrodku Grafenwoehr w Niemczech i potrwać kilka lub kilkanaście tygodni. Obsługa jednej baterii, na którą składa się z maksymalnie 8 wyrzutni, stacja kierowania ogniem ECS, zespół anten, zaawansowany radaru oraz system zasilania całości, to blisko 100 wysoko wyszkolonych żołnierzy.
Dokładna konfiguracja ukraińskiej baterii nie jest jeszcze znana, podają informacje, że będzie to sprzęt z zapasów US Army, zapewne z jednym ze starszych radarów i bez modernizacji PAC-3. Pozostaje pytanie, czy do tego czasu Ukraińcy są w stanie otrzymać coś równie wartościowego, na co mają już wyszkolonych ludzi. Najbardziej obiecująco wygląda kierunek grecki, skąd płyną sygnały, że mogliby oddać swoje S-300 i Tory w zamian za Patrioty. Czy Amerykanie zdecydują się na takie zagranie?
Pomaga też... Rosja
Żeby jednak zakończyć ten artykuł czymś bardziej sympatycznym dodam, że pojawiają się doniesienia, że Ukrainie zaczęła pomagać też rosyjska obrona przeciwlotnicza. Na Zaporożu systemu przeciwlotniczy Pancyr-S1 miał zestrzelić własny śmigłowiec szturmowy Ka-52 „Aligator” . Jak widać problemy techniczne, albo też korupcyjne, nie omijają i elektroniki systemów swój-obcy. Pozostaje mieć nadzieję, że to nie ostatnie „friendly-fire” z ich strony.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu