Microsoft

Wkurzyły Cię punkty produktywności od Microsoftu? Zobacz jakiego asa chowają w rękawie

Dawid Pacholczyk
Wkurzyły Cię punkty produktywności od Microsoftu? Zobacz jakiego asa chowają w rękawie
Reklama

Co zrobić, kiedy ludzie wieszają na Ciebie psy za pomysł, który łatwo podciągnąć pod inwigilacje pracowników? Większość firm pewnie posypałaby głowę popiołem i się grzecznie wycofała, ale nie Microsoft. Oni idą za ciosem i dolewają oliwy do ognia.

O samym pomyśle na temat punktów za produktywność możecie przeczytać w artykule Krzyśka Rojka, który niedawno pojawił się na łamach Antyweb. Znajdziecie tam nie tylko szeroki opis tego pomysłu, ale i oficjalne stanowisko firmy, które zostało do nas przesłane przez jednego z przedstawicieli Microsoft.

Reklama

Ja z kolei wpadłem dzisiaj na naprawdę ciekawy pomysł giganta z Redmond. Jest on równie (o ile nie bardziej) kontrowersyjny, a równocześnie fascynujący z punktu widzenia wykorzystania technologii.

Czy to spotkanie miało sens?

Niemal każdy zadał sobie to pytanie przynajmniej raz w życiu. Kiedy świat był jeszcze normalny, a my z uśmiechem na ustach chodziliśmy do biur, istniał stwór, który zwany był „spotkaniem”. Problem z tym stworkiem taki, że połowa jego populacji była, mówiąc delikatnie…zbędna. „Spotkania” mnożyły się na potęgę, a my nie mieliśmy ich już gdzie upychać.

Mnogość spotkań to jeden z dwóch największych problemów w firmach. Drugim z kolei jest ich sensowność, a raczej jej brak. No i tu wchodzi Microsoft, cały na biało ze swoim pomysłem na zmianę tego stanu rzeczy. Serwis GeekWire dokopał się do najnowszego patentu zgłoszonego przez giganta z Redmond, który opisuje system komputerowy mający na celu ocenianie jakości spotkań.

Jak ocenić jakość spotkania?

Możecie nazwać mnie wariatem, ale zawsze byłem uczony, że spotkanie miało sens (wartość) w momencie, gdy było zaplanowane, przemyślane, miało jasno sprecyzowany cel, który udało się osiągnąć.

Według patentu można to zrobić inaczej, np. analizując mowę ciała, mimikę, temperaturę w pokoju, porę dnia czy ilość osób w sali. A to wszystko z wykorzystaniem kamer, sensorów i oprogramowania na komputerach uczestników. To jest fascynujące, ale i przerażające.

System badałby zaangażowanie ludzi (czy korzystają z telefonu, wysyłają maile itp.), czy biorą czynny udział, a może jedynie siedzą i odbębniają godziny. Na podstawie tego każde spotkanie zostanie ocenione i opisane.

Microsoft nie tylko ocenia, ale i przewiduje przyszłość

Dalej robi się jeszcze ciekawiej i mówię to bez cienia ironii w głosie! Patent Microsoftu idzie znacznie dalej niż analiza, ocena i przyznawanie punktów. To tylko krok pośredni do wyższego celu, którym jest poprawa jakości przyszłych spotkań.

Reklama

System starałby się przewidzieć, jakie jest prawdopodobieństwo, że dana grupa osób przeprowadzi sensowne i wartościowe spotkanie. Będzie wskazywać elementy, które warto zmienić albo na które należy zwrócić uwagę. Może np. zaproponować inny czas i miejsce meetingu lub zarekomendować inny skład.

Patent przewiduje analizę wszystkich spotkań niezależnie czy są prowadzone na żywo, zdalnie czy w trybie hybrydowym. W końcu dane to dane, prawda?

Reklama

Czy to przyszłość?

Tu pragnę zaznaczyć, że to jedynie patent, a więc nie ma żadnej pewności, że taki system faktycznie zostanie opracowany, a co dopiero wdrożony. Nie zmienia to faktu, że to naprawdę fascynujące rozwiązanie, które zmaga się z autentycznym i poważnym problemem wielu firm.
Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak drogie takie spędy potrafią być. Wyobraźcie sobie, że ściągacie prezesa, kogoś z zarządu i jakiegoś managera wysokiego szczebla na godzinne spotkanie. Ich stawki powodują, że realna cena za coś takiego robi się całkiem wysoka. Pal licho, kiedy uda się dojść do wartościowych wniosków. Gorzej się robi, kiedy wychodzimy z takiego spotkania z niczym.

Jednak zadaje sobie pytanie — czy na pewno tędy droga? Szczerze nie wyobrażam sobie być ciągle monitorowanym w celu analizy moich zachowań w danej grupie. Na samą myśl o tym odczuwam lekki niepokój.

Dodajmy do tego fakt, że — wedle mojej wiedzy — wykorzystanie takiego systemu musi być jawne oraz że każdy system kieruje się według jakichś zasad. Skoro są zasady, to można grać pod nie i zdobywać punkty. Brzmi jak patologia, ale to częste zachowanie ludzi. Tam, gdzie zasady i punkty, tam chęć uzyskania jak najlepszego wyniku.

Zastanawiam się, co Microsoft chce osiągnąć takimi wynalazkami? Jakieś pomysły? Chcielibyście pracować w firmie, która to stosuje?

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama