Felietony

Kosmicznie drogi pad. Zapłacili 134 tys. zł za kontroler do nieistniejącej konsoli

Kamil Świtalski
Kosmicznie drogi pad. Zapłacili 134 tys. zł za kontroler do nieistniejącej konsoli
Reklama

Przedmioty kolekcjonerskie potrafią kosztować zawrotne sumy. Nikogo to już chyba nie dziwi. Są wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju — stąd ich wartość.

Przywykliśmy jednak do sprzedaży pamiątek po wielkich osobistościach. Dzieł wielkich twórców. Te automatycznie przywołują skojarzenia z małymi fortunami. Ale... kontroler do konsoli? Okazuje się, że ten również może być wart setki tysięcy złotych, jeżeli jest jedynym w swoim rodzaju. A taki był kontroler do konsoli, która nigdy nie trafiła na rynek. Był jednak wynikiem niedoszłego partnerstwa dwóch gigantów: Nintendo oraz Sony.

Reklama

Pad za 35 tys. dolarów. Niezwykły kontroler, który sprzedano za równowartość ok. 134 tys. zł

O konsoli która miała wprowadzić Nintendo na wyższy poziom technologiczny rozprawiało się latami. Jakiś czas temu mogliśmy przyjrzeć się jej bliżej, bo prototypy (których powstało około 200) nie tylko trafiły na internetowe aukcje, ale też do branżowych twórców którzy pokazali jak sprzęt wyglądał i działał w praktyce.

Teraz o sprzęcie zrobiło się głośno w związku z zachowanym w idealnym stanie kontrolerze do tej prototypowej konsoli. Niezwykły pad któremu udało się przetrwać trafił na aukcję internetową, gdzie sprzedany został za 35 tysięcy dolarów, czyli licząc po obecnym kursie — około 134 tys. złotych. Dużo? No pewnie - mowa w końcu o samym padzie do nieistniejącej konsoli. Ale jeżeli ktoś chciałby kupić sam sprzęt musi liczyć się ze znacznie wyższym wydatkiem. Ostatnia aukcja z tym wyjątkowym sprzętem który nigdy nie trafił na rynek zakończyła się na 360 tys. dolarów (ok. 1,38 mln złotych). I kiedy człowiek myśli że rynek retro konsol jest kosztowny - wchodzą takie wyjątkowe produkty, które pokazują że limit tak naprawdę nie istnieje. A sprzęty te warte są tyle, ile klienci są w stanie zapłacić.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama