Jeden z ważniejszych seriali Netfliksa dobiega końca. Gdy debiutował, chyba nikt nie był w stanie przewidzieć, jak bardzo rozwinie się ta historia. "Ozark" zwodził i zaskakiwał przez cztery sezony, a teraz czeka nas wielki finał. Czy na to czekali fani?
Odpowiedź na to pytanie nie może być jednoznaczna. Serial zmienił się na przestrzeni sezonów i jak większość produkcji doczekał się swoich wiernych widzów oraz przeciwników. Ci drudzy, najpewniej, należą do grona widzów, którzy spodziewali się po "Ozark" czegoś innego i/lub oglądali wszystkie poprzednie serie jedna po drugiej. Niestety, taki rodzaj seansu szkodzi większości dramatów, w mojej ocenie, co pokazuje dziś przykład "Breaking Bad", gdzie brak odstępu pomiędzy oglądanymi odcinkami oraz sezonami sprawia, że dla części osób jest to produkcja zbyt powolna, mało atrakcyjna i przeciągnięta. Nie twierdzę, że "Ozark" nie miewa słabszych epizodów czy całych serii, bo te pierwsze się oczywiście zdarzały, a za najsłabszy dotychczas sezon uznaję drugi, ale jako całość to nadal naprawdę bardzo emocjonująca historia.
Cztery sezony OZARK to jedna, zamknięta historia
Cztery sezony doprowadziły nas tam, gdzie nie mieliśmy oczekiwań trafić - jesteśmy w sercu kartelowych rozgrywek, trup ściele się gęsto, problemy Byrde'ów ciągle się piętrzą i przeciwników przybywa. Można by rzec: normalka w "Ozark". I rzeczywiście na tym schemacie serial bazował od niemal samego początku - kłopoty pojawiały się znikąd lub wynikały z działań poszczególnych członków rodziny. Nie uniknęli poważnych konfliktów, bo różnicą zdań tego nazwać nie można, ale gdzieś zawsze istniała nadzieja na pojednanie. To się w ostatnich odcinkach zmieniło, więc sytuacja stała się skrajnie dramatyczna.
Podzielenie 4. sezonu na dwie części pozwoliło wydłużyć serial o kilka odcinków, ale obawiałem się, że zabraknie w nich treści. Moje obawy potwierdził się tylko częściowo, bo rzeczywiście twórcy nie spieszą się z opowiadaniem finału tej historii. Epilogi mają to do siebie, że zazwyczaj tempo potrafi spadać i jeszcze bardziej bacznie przyglądamy się działaniom bohaterów. W finałowych odcinkach "Ozark" jest to jeszcze bardziej widoczne, tym bardziej, że momentami nawet cofamy się w czasie, by poznać niektóre wydarzenia z nowej perspektywy. Najwięksi sympatycy serialu będą wniebowzięci, zaś pozostali widzowie mogą w pewnych chwilach poczuć delikatne znużenie.
Druga część 4. sezonu Ozark to nadal najlepszy Ozark
Nie potrafiłbym jednak zarzucić "Ozark" przewidywalności. Autorzy historii są w stanie wyciągnąć pewne asy z rękawa, gdy jest to potrzebne i nie mają oporów przed likwidacją bohaterów, których udział w ostatecznej rozgrywce wydawał się wręcz pewny. To wprowadza oczywiście jeszcze więcej chaosu. Marty i Wendy Byrdowie robią, co mogą, by zapewnić sobie i dzieciom bezpieczeństwo, ale to nie oznacza, że mają tę samą wizję działań. Jason Bateman i Laura Linney ponownie dają popis wyczucia swoich postaci, ale rzucają też trochę nowego światła na uczucia i łączącą ich bohaterów relację. Wyśmienicie sprawdza się też reszta obsady, w tym Julia Garner jako Ruth.
Pod względem realizacyjnym "Ozark" się nie zmienia. Odczułem pewien niedobór scen z widokami krajobrazów krainy Ozark, które wcześniej twórcy nam serwowali zarysowując miejsce akcji i dając chwilę wytchnienia od akcji. Nie jest to już potrzebne i nie ma za bardzo na to czasu, ale dodawało to pewnego uroku i charakteru. W ich miejsce nie pojawiło się nic innego, ale to, co nie uległo zmianie, to znakomita ścieżka dźwiękowa autorstwa Daniela Bensi i Saundera Jurriaansa, która pogłębia mroczność, niepokój i niepewność w wybranych scenach.
Finał 4. sezonu Ozark to koniec pewnej epoki na Netflix
Nie zdradzę oczywiście tego, jak kończy się "Ozark". Widzowie mieli na pewno wiele wyobrażeń o tym, co spotka rodzinę Byrde'ów i rzeczywiście częściowo może się udać to przewidzieć. Scenarzyści stworzyli jednak wiele pułapek i są pewne niespodzianki, które dodają smaczku wielkiemu finałowi. Dla mnie to satysfakcjonujący finał. Koniec "Ozark" to także koniec pewnej epoki Netfliksa, gdyż jest to jeden z niewielu tak starych seriali oryginalnych, które dotrwały do 2022 roku - emisja rozpoczęła się przecież w 2017. Platforma nie bazuje już na widzach, którzy szukali czegoś do oglądania na Netfliksie pięć lat temu i prawdę mówiąc po zakończeniu "Ozark" nie widzę w ofercie nic, co mogłoby po tym serialu zapełnić lukę.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu