Kalendarium

Ostatnie zgilotynowanie? Całkiem niedawno

Maciej Sikorski
Ostatnie zgilotynowanie? Całkiem niedawno
8

Na początek Apple? Nie. Na szczęście ten temat niedługo ucichnie, świat, przynajmniej ten IT, wróci do względnej normalności. No chyba, że zaczniemy liczyć czas na nowo i okaże się, iż dzisiaj mamy "pierwszy dzień po wielkim otwarciu Apple", wywróceniu branży nowych technologii do góry nogami. Mamy?...

Na początek Apple? Nie. Na szczęście ten temat niedługo ucichnie, świat, przynajmniej ten IT, wróci do względnej normalności. No chyba, że zaczniemy liczyć czas na nowo i okaże się, iż dzisiaj mamy "pierwszy dzień po wielkim otwarciu Apple", wywróceniu branży nowych technologii do góry nogami. Mamy? Nie ;) To stary, dobry 10 września. Co wydarzyło się tego dnia w przeszłości?

Markiza od nauk ścisłych

Maria Skłodowska-Curie wymieniana jest często w gronie kobiet, które utarły mężczyznom nosa i pokazały, że też potrafią liczyć. Nasza rodaczka nie była na tym polu pionierką - znacznie wcześniej udowodniła to Émilie du Châtelet, która opuściła ten świat jeszcze w pierwszej połowie XVIII wieku (10 września 1749). Francuzka wywodziła się z arystokracji, wychowała i obracała się w towarzystwie wielkich umysłów swojej epoki. Kobieta szeroko uzdolniona, ale prawdopodobnie nie zapisałaby się w historii nauki, gdyby nie ojciec, który postanowił zadbać o jej wykształcenie (w przypadku kobiet nie stanowiło to reguły).

Nasza bohaterka markizą du Châtelet została w wieku 19 lat. Starszy mąż nie ingerował w życie prywatne i zainteresowania Émilie, ta poznawała innych mężczyzn i nie stroniła od romansów (jej kochankiem, przyjacielem i mentorem był np. Wolter). Nie skupiała się jednak na zabawie i trwonieniu majątku: korespondowała z naukowcami, tłumaczyła ich dzieła, sama pisała, nieustannie poszerzała swoją wiedzę. Efekt?

Émilie du Châtelet uznaje się za jednego z twórców zasady zachowania energii. W swoim dziele, poświęconym naturze ognia (1744), przewidziała zjawisko promieniowania podczerwieni i naturę światła.

Jej największym dokonaniem jest ustalenie wzoru na energię kinetyczną.[źródło]

Émilie du Châtelet zmarła podczas porodu, miała 43 lata. Intrygująca postać, zachęcam do głębszego zajrzenia w życiorys Francuzki.

Gilotyna długo pracowała

Pozostajemy we Francji. Nie ukrywam, że ta informacja mnie zaskoczyła: ostatniej egzekucji przy użyciu gilotyny dokonano 10 września... 1977 roku. Zaledwie kilka dekad temu w marsylskim więzieniu to złowieszcze narzędzie pozbawiło głowy pewnego tunezyjskiego mordercę. Zdawałem sobie sprawę z tego, że śmiercionośna machina była wykorzystywana długo po rewolucji francuskiej, z którą jest najbardziej kojarzona, ale nie sądziłem, że aż tak długo. Najwyraźniej przemawiało za nią wiele argumentów: skuteczność oraz szybkość działania, prostota obsługi, wysoka wydajność, tania eksploatacja (brzmi strasznie, ale tak się sprawy miały).

Chociaż dzisiaj śmierć przez zgilotynowanie wydaje się czymś niezwykle okrutnym, to początkowo stanowiła ona... humanitarną alternatywę dla egzekucji przez powieszenie czy ścięcie toporem/mieczem. Śmierć zadawano szybko i bez dodatkowego bólu, dręczenia ofiary. Przyrządy tego typu stosowano już przed okresem wielkiego terroru we Francji, ale to właśnie wydarzenia związane z rewolucją 1789 roku uczyniły narzędzie "popularnym". Skąd wzięła się nazwa? Od nazwiska francuskiego lekarza i uczonego:

10 października 1789 Joseph-Ignace Guillotin, deputowany Zgromadzenia Narodowego z Paryża zaproponował wykorzystanie we Francji mechanicznego urządzenia do ścinania skazańców. Opracowania konstrukcji gilotyny dokonał inny lekarz Antoine Louis i z tego względu początkowo nazywano ją Louison lub Louisette. Z czasem na skutek częstego stosowania w prasie przyjęto nazwę gilotyna. Odium związane z tym urządzeniem, które stało się symbolem bezlitosnego terroru rewolucji francuskiej spowodowało, że członkowie rodziny Guillotina zmuszeni byli zmienić nazwisko.[źródło]

Warto wskazać jeszcze na pewien chichot losu: przywódcy rewolucji, którzy doprowadzili do zgilotynowania wielu osób, w końcu sami zostali pozbawieni głów z pomocą tego urządzenia.

Budapeszt-Microsoft-Kosmos

Gdy pada pytanie o ludzi Microsoftu, w pierwszej kolejności wymieniany jest oczywiście Bill Gates, po nim pojawia się Steve Ballmer, osoby bardziej zorientowane podadzą też nazwisko obecnego CEO, może wspomną Paula Allena. A Charles Simonyi? Ten amerykański przedsiębiorca urodził się w Budapeszcie pod koniec lat 40. XX wieku, w latach 60. wyjechał do Danii, a potem do USA. W Stanach studiował na prestiżowych uczelniach i zdobył doktorat z informatyki. Na początku lat 80. rozpoczął pracę w przywołanym już Microsofcie. Pracował w korporacji przez ponad dwie dekady i zostawił po sobie zauważalny ślad: to on stoi za produktami Word i Excel, które większość z Was zapewne bardzo dobrze kojarzy.

Simonyi odszedł z Microsoftu na początku nowego milenium i założył własną firmę: Intentional Software. Ten biznes przyniósł mu spore pieniądze (w MS pewnie też nie zarabiał mało) i wielu osobom to by wystarczyło, ale w tym przypadku jest jeszcze o czym pisać. Amerykanin został kosmicznym turystą - wybrał się w przestrzeń kosmiczną dwukrotnie, zapłacił za to kilkadziesiąt milionów dolarów. Pieniądze wydaje też na granty naukowe, stypendia, nagrody i trzeba mu przyznać, że ma gest. To wszystko? Nie, wspomnę jeszcze, że to Simonyi jest twórcą notacji węgierskiej.

Mulder, Scully i ich straszne Archiwum

Mija 21 lat od premiery serialu Z Archiwum X w amerykańskiej telewizji (w Polsce wystartował 20 marca 1996 roku). Chociaż nie widziałem ani jednego odcinka od dobrych kilku (kilkunastu?) lat, to tytuł, czołówka i niektóre historie naprawdę mocno wryły się w moją pamięć. Dziecięciem będąc bałem się, ale oglądałem - trudno było się oderwać od spraw, którymi zajmował się dziwny duet agentów FBI. Wczoraj z ciekawości przejrzałem listę odcinków (bogatą - powstało aż 9 serii) i wróciło sporo wspomnień. To był lepszy pobudzacz, niż konferencja Apple...;)

Źródła grafik: youtube.com, youtube.com,

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Kalendarium