Polska

Osoba piętnująca oszołomstwo nie jest konfidentem

Maciej Sikorski
Osoba piętnująca oszołomstwo nie jest konfidentem
Reklama

Przy okazji pisania wczorajszego tekstu o kierowcach nagrywających piratów obejrzałem sporo filmów tego typu. Materiały bardzo zróżnicowane, ale miały...

Przy okazji pisania wczorajszego tekstu o kierowcach nagrywających piratów obejrzałem sporo filmów tego typu. Materiały bardzo zróżnicowane, ale miały jedną cechę wspólną - praktycznie pod każdym znalazł się komentarz, w którym komuś bardzo nie podobało się, że patologie są uwieczniane. Bo to donosicielstwo...

Reklama

Przypomnę szybko, że przywołałem wczoraj we wpisie tekst z DGP poświęcony materiałom, jakie policji przekazują kierowcy rejestrujący łamanie przepisów. Autor artykułu określał takie działanie mianem "donosu", co może trochę dziwić. Początkowo myślałem, że po prostu niefortunnie używał tego słowa i nie brał pod uwagę, jak źle może się ono kojarzyć. Potem jednak obejrzałem w Sieci pakiet filmów nagranych przez kierowców, przeczytałem masę komentarzy i... stwierdziłem, że autor mógł celowo używać słowa donos. Dla wielu polskich kierowców to jest donos i forma zdrady. Bo z policją się nie współpracuje.

Nie napiszę, że takie podejście do tematu prezentuje większość komentujących, bo to byłaby przesada i naginanie faktów. Nie brakuje jednak komentujących, którzy nie stroną od słów konfident, kabel czy donosiciel. Szczególnie ciekawie robi się wtedy, gdy ktoś nagra wariata drogowego poruszającego się droższym samochodem. Pojawiają się wówczas pytania o to, czy nagrywający zazdrości luksusowego samochodu, czy donosi policji, bo chce zaszkodzić komuś w lepszej furze, komu pewnie udało się w życiu bardziej niż konfidentowi. Nie brakuje też tłumaczeń, usprawiedliwiania piratów, dopytywania o co w ogóle chodzi, skoro nikomu nic się nie stało.

Przyznam, że jestem zaskoczony takim podejściem. Mogę oczywiście założyć, iż wszyscy ci obrońcy piratów i łowcy konfidentów są po prostu wariatami drogowymi, ale to marne pocieszenie - pokazuje, że mamy na polskich drogach sporo oszołomów. Z jednej strony zastanawia to, czy naprawdę tak trudno jest stosować się do przepisów ruchu drogowego i korci, by faktycznie każdy samochód uczynić inteligentnym - skoro człowiek zawodzi i jest niereformowalny, to skorzystajmy z maszyny. Z drugiej strony, pojawia się pytanie, czy gdyby któremuś z tych kozaków podprowadzili jego ukochane auto, a jedyny świadek zdarzenia powiedziałby, że nie zadenuncjuje złodzieja, bo nie jest konfidentem, to czy wtedy następuje zmiana światopoglądu? A może po prostu dochodzi do drobnej korekty?

Ludzie narzekają pod tymi filmikami, że mamy drogi niczym w krajach trzeciego siata (niestety, nierzadko mają rację), że policja też importowana z dziczy, a przepisy bardziej pasują do skandynawskich dziadków, niż do polskiego zdolnego kierowcy w kwiecie wieku, ale jakoś nie mogę pozbyć się wrażenia, że największym problemem pozostaje mentalność niektórych uczestników ruchu drogowego, a szerzej obywateli. Ta niestety nie jest towarem nabytym od obcych - przekazuje się ją z pokolenia na pokolenie i to od zarania dziejów. Podejrzewam, że szybciej doczekamy się świetnej sieci dróg, doskonale wyszkolonej i właściwie reagującej policji oraz sensownych przepisów niż wyplenienia patologicznych zachowań u rzeszy ludzi. Wierzę, iż w tym przypadku filmowanie i piętnowanie oszołomów, dostarczanie policji dowodów może sprawić, że życie tu stanie się pięniejsze. Dlatego w pełni popieram owe "donosy".

Źródło grafiki: youtube.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama