Felietony

Zapisałem się do lokalnej biblioteki. Żałuję, że zrobiłem to tak późno

Kamil Świtalski
Zapisałem się do lokalnej biblioteki. Żałuję, że zrobiłem to tak późno
12

Aby nie kupować więcej makulatury "na raz" i wciąż mieć dostęp do publikacji, których w wersji elektronicznej nie znajdę zapisałem się do lokalnej biblioteki. Miało być dla wyjątków i od święta, a wizyty w bibliotece są teraz wpisane w moją codzienność.

Kiedyś byłem regularnym bywalcem bibliotek. Po ukończeniu studiów i problemem z pozbyciem się makulatury obiecałem sobie, że nigdy więcej fizycznych książek — w 100% przerzucam się na e-booki. Tych 100% po latach zmniejszyło się do 99%, bo zdarza mi się czasem kupić drukowaną książkę jeśli jest ku temu dobry powód (np. piękne wydanie czy dużo fotografii). Niestety — życie też zweryfikowało elektroniczne wydania książek pod zupełnie innym względem. Licencje potrafią być uciążliwe nie tylko w świecie gier wideo, ale także książek. Czy tego chcemy czy nie, publikacje e-bookowe znikają z wirtualnych półek i jeżeli nie kupiliśmy ich wcześniej, to pozamiatane. W księgarniach wciąż pozostają jednak wydania papierowe, a w antykwariatach czy online większość rzeczy można też znaleźć z drugiej, trzeciej czy czwartej ręki. Ale lwia część książek to w moim przypadku przygoda na jeden raz — nie chcę ich składować, nie mam ich komu oddawać. Stąd też postanowiłem po latach polubić się z lokalną biblioteką. Plan był taki, że będę tam zaglądał od święta — w wyjątkowych okolicznościach, kiedy już wszystkie inne możliwości zostaną wyczerpane. Życie lubi zaskakiwać - i zostałem tam regularnym bywalcem.

Lokalna biblioteka w 2022 okazała się ogromnym zaskoczeniem. I strzałem w dziesiątkę!

Żaden ze mnie mol książkowy, nie pochłaniam trzydziestu tytułów miesięcznie — rzadko kiedy udaje mi się przebić barierę magicznej dyszki, bo to dla mnie żadne wyścigi, a przyjemność. Na co dzień regularnie kupuję książki w wersji elektronicznej (najczęściej już wtedy, gdy są przecenione — o czym informują mnie stosowne maile z filtrami w Upoluj Ebooka), ale są tytuły których — no właśnie — już nie znajdę cyfrowo. Ostatnio sporo w social mediach mignęło mi wieści od zadowolonych użytkowników lokalnych bibliotek. Tych osiedlowych, nie przyuczelnianych czy narodowej. Zlokalizowałem więc najbliższą obok siebie. Poszedłem, zapisałem się — i powracam tam regularnie.

Jedna karta, by korzystać ze wszystkich okolicznych bibliotek

Kilkanaście lat temu miałem konta w kilku bibliotekach. Do każdej trzeba było się osobno zapisać, a jako że katalogi online właściwie w Polsce wówczas nie istniały - nie było szans, by sprawdzić coś bez wizyty na miejscu (opcjonalnie: telefonu z pytaniem. Z tym jednak życzę wszystkim powodzenia, bo na miejscu rzadko kiedy kto odbierał). Okazało się, że jedna karta wystarcza, by mieć dostęp do wszystkich bibliotek na osiedlu. Co więcej — w internecie dostępny jest katalog. Logując się mogę rezerwować książki. Te które są dostępne (gdy pójdę do biblioteki nie będę musiał buszować między regałami, bo wszystko będzie już naszykowane), a także te które są wypożyczone (gdy wrócą do biblioteki otrzymuję stosowne powiadomienie).

Skłamałbym pisząc, że wszystko działa wygląda i działa idealnie — ale fakty są takie, że działa. I biorąc pod uwagę to jak niskie były moje oczekiwania, to dla mnie wystarcza. Bo tak jak wspomniałem wyżej — od kilku tygodni jestem regularnym bywalcem osiedlowych bibliotek. Mogę nawet dodać, że bardzo zadowolonym bywalcem :).

Nie myślałem, że jeszcze kiedykolwiek będę korzystał z usług bibliotek, a jednak

Śmieję się sam z siebie — bo... szczerze? Gdybyście mi dwa czy trzy lata temu powiedzieli, że zapiszę się do tradycyjnej biblioteki w erze e-booków i abonamentów z e-bookami — prawdopodobnie bym was wyśmiał. Życie jednak pisze różne scenariusze — i jak widać, dorosłem do tego, by wrócić do miejsc, w których nie byłem co najmniej od dekady. Co więcej: od moich ostatnich wizyt sporo się w nich zmieniło - na szczęście na lepsze. Bo teraz biblioteki to nie tylko książki, ale także cały szereg planszówek i multimediów do wypożyczenia. A skoro już o abonamentach mowa — to warto też mieć na uwadze, że użytkownicy bibliotek mogą liczyć co miesiąc na darmowe (limitowane) kody na Legimi!

Szczerze mówiąc - nie mam pojęcia czy wszyscy będą mogli liczyć na równie pozytywne wrażenia. Sam korzystam z warszawskiej oferty. Od przyjaciół słyszałem, że w Łodzi całość jest jeszcze bardziej uproszczona — jedno konto wystarcza, by móc zawitać do każdego lokalnego oddziału i wypożyczyć co nas interesuje. Pewnie w każdym regionie jest inaczej — i nie chodzi tylko o katalogi, ale też wszystko dookoła. Ale jeżeli lubicie czytać i wasze ostatnie wspomnienia biblioteczne są z dawnych lat, dajcie im szansę. Może też was pozytywnie zaskoczą wyborem i rozwiązaniami.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu