Misja Artemis I była jednym z najważniejszych wydarzeń kosmicznych tego roku. Ewentualna porażka mocno uderzyłaby w i tak chybotliwy kalendarz programu księżycowego. Choć SLS ma wciąż problemy, dzięki prawie prawie perfekcyjne pracy Oriona misję można wstępnie zaliczyć do udanych.
Orion wylądował. Statek kosmiczny misji Artemis I udanie kończy swoją misję
Orion wylądował
Lądowanie jest zawsze najbardziej dramatycznym i niebezpiecznym etapem misji kosmicznych. 40 minut przed wodowaniem Orion odrzucił moduł serwisowy (przygotowany przez ESA) i z prędkością 40 tys. km wszedł w górne warstwy atmosfery, gdzie jego osłona termiczna musiała wytrzymać temperatury do 2800°C.
Statek w celu wyhamowania z tak dużej prędkości nie wszedł bezpośrednio w atmosferę, ale odbił się jak „kaczka” od górnych warstw i wytracił w czasie długiego lotu przez tę strefę sporą część energii. To ograniczyło też przeciążenia oddziałujące na załogę (tu manekiny) oraz umożliwiło lądowanie w pobliżu wybrzeża Stanów Zjednoczonych.
Następnie wstępnie spowolniony Orion odpalał kolejne grupy spadochronów, wytracając coraz bardziej prędkość. System lądowania Oriona został wyposażony w jedenaście takich urządzeń. Koniec misji Artemis I miał miejsce w wodach Oceanu Spokojnego, jakieś pół tysiąca kilometrów na wschód od półwyspu Kalifornijskiego. Kapsuła Orion wraz z trzema manekinami oraz pluszowym pieskiem Snoopy, z prędkością 32 km/h opadła na powierzchnię wody. Z wody podjęła ją amfibia marynarki wojennej USS Portland.
Zarówno przebieg lądowania, jak i stan zewnętrzny kapsuły nie dają powodów do niepokoju, ale oczywiście na potwierdzenie tego, że wszystkie elementy statku i założenia konstruktorów „zagrały” musimy jeszcze poczekać. Najbliższe kilka miesięcy NASA będzie prowadzić szczegółowe badania i analizy stanu kapsuły oraz zapisów z tysięcy umieszczonych na niej czujników.
Jak żyć (w kosmosie)?
Bardzo interesujące dane będą też dostarczone przez wspomniane manekiny. „Dowódca Campos” testował działanie kombinezonu Orion Crew Survival Suit, który ma za zadanie utrzymać astronautów przy życiu przez okres sześciu dni tak, aby w sytuacji awaryjnej umożliwić załodze przeżycie procedury awaryjnego lądowania.
Dwa pozostałe manekiny zostały wykonane z żywicy epoksydowej i zbierały dane o promieniowaniu kosmicznym, na jakie będą narażeni astronauci. Jak podała agencja, zaszyto w nich około 10000 czujników odpowiedzialnych za zbieranie tego typu danych. Jeden z manekinów został wystawiony na promieniowanie bez żadnej osłony, drugi miał na sobie eksperymentalną kamizelkę antyradiacyjną.
W kabinie Oriona umieszczono też szereg eksperymentów biologicznych o „oryginalnej” nazwie Biology Experiment 1, w ramach którego na działanie promieniowania i mikrograwitacji wystawiono nasiona roślin, grzyby, drożdże i algi. NASA przykłada do tematu promieniowania bardzo duże znaczenie, misje księżycowe z racji konieczności przejścia statku przez pasy Van Allena, a następnie jego oddalenie się od ziemskiej magnetosfery powodują, że astronauci będą narażeni na znacznie większe dawki promieniowania niż na niskiej orbicie ziemi.
Udane orbitowanie
Jednym z najważniejszych aspektów misji Artemis I, oprócz oczywiście sprawdzenia sprawności rakiety SLS (średnio udane) i statku kosmicznego Orion (na dziś bardzo udane) było przetestowanie specjalnej orbity DRO (distant retrograde orbit).
Ta ciekawa orbita ma pozwolić Orionowi na orbitowanie wokół Księżyca z minimalnym wydatkowaniem energii, dzięki ciągłemu balansowaniu pomiędzy oddziaływaniami grawitacyjnymi Ziemi i Księżyca, z wykorzystaniem punktów Lagrange L1 i L2. Na dziś wydaje się, że obliczenia NASA zostały potwierdzone w praktyce.
Co (i kiedy) dalej?
Najprostszą odpowiedzią na pytanie „co dalej?”, będzie oczywiście„Artemis II”. Na tę misję przyjdzie nam jednak sporo poczekać, najbardziej realistyczne oceny przewidują jej start na 2025 r. W tym czasie NASA musi rozwiązać problemy z SLS (z których część może okazać się nierozwiązywalna) oraz dopracować na bazie danych z obecnie zakończonej misji kapsułę i kombinezony. W „Artemis II” lądowania na Księżycu też nie będzie, ale polecą żywi astronauci.
NASA tworzy też nową strukturę zarządzana programem Artemis, który dotychczas był mocno zatomizowany i koordynacja pomiędzy działami była powodem krytyki. W związku z tym, że w decydującą fazę wchodzą zarówno prace nad tandemem SLS/Orion, jak i lądownikiem SpaceX Starship HLS, taki stan rzeczy był niemożliwy do utrzymania. To właśnie wspólna misja tych rakiet, „Artemis III” zakończy się ponownym postawieniem ludzkiej stopy na Srebrnym Globie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu