Recenzja

Oppo Reno Z. Test udanego chińskiego średniaka za "tysiąc pińcet"

Paweł Winiarski
Oppo Reno Z. Test udanego chińskiego średniaka za "tysiąc pińcet"
Reklama

Oppo coraz mocniej rozpycha się na rodzimym rynku smartfonów. Tym razem bez wysuwanego przedniego aparatu w kształcie płetwy rekina, ale jak na smartfona za 1499 złotych Reno Z wypada dobrze. Ma swoje plusy i minusy, ale w ogólnym rozrachunku...Najlepiej jednak przeczytajcie sami.

Wygląd i wykonanie Oppo Reno Z

W zasadzie przy każdym nowym Oppo mówię, że to bardzo ładne smartfony. Choć może bardziej odpowiednim określeniem byłoby "inne" - szczególnie patrząc jak bliżniaczo podobne są do siebie propozycje wielu innych producentów. A może miałem w rękach zbyt wiele smartfonów Huawei i Honor, przez co wizualnie wszystkie zaczęły mi się zlewać w jedną bryłę z identyczną formą. Błyszcząca kolorowa odbudowa, staranne wykończenie, notch w kształcie "kropli wody" dodatkowo bardzo przyjemnie i ładnie fikuśnie wycięty. Całość sprawia bardzo dobre pierwsze wrażenie i jest to jeden z tych telefonów, których raczej nie chowałbym do etui. Ale halo - skąd ten notch, skoro w ostatnich Oppo takiego nie było? Ano jest, bo nie ma wysuwanej przedniej kamery.

Reklama

Wizualnie na plus na pewno wtopione w plecki soczewki aparatów. Niby drobiazg, a jednak sprawia bardzo dobre wizualne wrażenie - nie żeby jakoś specjalnie przeszkadzały mi takie wystające, ale jednak to zwyczajnie wygląda lepiej. I tak, dobrze widzicie jeszcze dwie rzeczy - czytnika linii papilarnych nie ma ani na tylnej, ani na bocznej ściance, dodatkowo dostaliśmy złącze słuchawkowe mini-jack 3,5 mm.

Smartfon po wyjęciu z pudełka ma na ekranie folię ochronną, ale skoro tak łatwo ją zdjąć, to pewnie sama z siebie też nie wytrzyma zbyt długo. Oppo Reno Z teoretycznie nie jest wodoodporny, ale podczas testów złapała mnie ulewa, telefonowi też się trochę oberwało, a działa tak samo jak przed burzą.

Ekran Oppo Reno Z

AMOLED w smartfonie za 1499 złotych brzmi jak niezła opcja i faktycznie taką jest. Dostajemy tu przekątną 6,4 cala, rozdzielczość 1080 na 2340 pikseli, zagęszczenie na poziomie 402 ppi i proporcje 19,5:9. Do tego typu ekranów trudno się przeczepić, choć akurat ten konkretny nie był przesadnie wdzięczny podczas fotografowania na świeżym powietrzuy i cały czas atakował mnie refleksami. Na żywo nie wygląda to tak źle, wyświetlacz ma dobrą jasność maksymalną i jest czytelny w słońcu. Kontrast oczywiście bardzo dobry, kąty widzenia też w porządku. Mamy always on display, niestety z niewiadomych przyczyn nie zobaczycie tam nic innego niż data, godzina i poziom baterii. Dziwne, że nie umieszczono na nim powiadomień.


W ekranie Oppo Reno Z, czy raczej pod nim, umieszczono natomiast czytnik linii papilarnych. I wiecie co? Działa naprawdę nieźle. Na plus również jego umiejscowienie, w przypadku mojej dłoni prawie idealnie podpasował się pod kciuki. Nie jest to tak sprawnie działający system jak w OnePlusie 7 Pro, ale bije na głowę dramat z Galaxy A50 czy Galaxy A70.

Reklama

Aparaty Oppo Reno Z

Tylny aparat to 48 Mpix ze światłem f/1.7 i sensorem Sony IMX586, wspiera go 5 Mpix ze światłem f/2.4. W dobrych warunkach oświetleniowych zdjęcia wychodzą dobrze - kiedy jednak pojawiają się ciemniejsze punkty, razem z nimi potrafi pojawić się ziarno. O ile na ekranie smartfona wszystko wygląda fajnie, to po zrzuceniu zdjęć na komputer okazuje się, że umyka gdzieś ostrość, jakby autofocus nie zdążył przed przyciskiem migawki - takie przynajmniej mam wrażenie po ręcznym ustawieniu (w opcjach aparatu) "4:3 (48MP)".

Reklama

Mamy tu specjalny tryb nocny, ale z bardzo słabych warunków oświetleniowych wyciągnie niewiele, lepiej poradzi sobie kiedy gdzieś złapie światło - jednak wciąż będzie trochę sztucznie rozjaśniał fotkę, co nie zawsze daje dobry efekt. Ogólnie jednak aparaty na plus, trzeba bowiem pamiętać, że to nie flagowiec, ale nowy smartfon za 1500 złotych.

Z przodu aparat do selfie z matrycą 32 Mpix i światłem f/2.0. Fotki w dobrych warunkach oświetleniowych jak najbardziej w porządku.


Reklama

Wydajność i system Oppo Reno Z

Cena 1499 złotych to prawie zawsze mniejsze lub większe ustępstwa i Oppo to nie firma, która do telefonu w tym przedziale cenowym pcha najmocniejsze podzespoły. Dostajemy tu ośmiordzeniowego MediaTeka Helio P90 oraz układ PowerVR GM9446, do tego 4GB pamięci RAM, a wszystko działa pod kontrolą Androida Pie oraz autorskiej nakładki Color OS w wersji 6.0.
Nakładka od Oppo może nie zostanie moją ulubioną, ale wydaje się lekka i przyjemnie zaprojektowana (choć dziwnie cukierkowa). Z fajnych opcji na pewno klonowanie aplikacji , funkcja inteligentnego kierowcy (dotyczy połączenia BT z samochodem), gesty czy dostęp do inteligentnego paska bocznego, który pojawi się również przy poziomym ekranie. Color OS ma też specjalną zakładkę bezpieczeństwa, która podobno pomaga na przykład zabezpieczyć telefon przed przechwytywaniem i nagrywaniem ekranu.

Trochę gorzej z wydajnością urządzenia i syntetyczne wyniki benchmarków mówią dość dużo o tym czego możemy oczekiwać. Telefon zasadniczo działa sprawnie, choć o przesadną płynność posądzić go raczej nie można. Szczególnie jeśli przesiądziecie się z mocniejszych urządzeń, dadzą się Wam we znaki spowolnienia animacji czy czas ładowania aplikacji. No nie jest to rakieta, na pewno - również w grach. Oczywiście te dostosowują swoją oprawę graficzną do możliwości smartfona, jednak spodziewajcie się raczej ustępstw niż cudów.

Oppo Reno Z posiada NFC, a to ostatnio dla wielu osób coraz ważniejsza cecha smartfonów, które nie są flagowcami. Sprzęt jest dualSIM-em, pozwala włożyć kartę nanoSIM i kartę SD lub dwie karty nanoSIM. Choć pewnie darujecie sobie rozszerzanie pamięci wewnętrznej, mamy tu bowiem 128 GB.

Oppo Reno Z dość przyjemnie gra, oferując odpowiednie presety dźwięku dla kina, gier i muzyki - mamy tu też korektor graficzny oraz Dolby Atmos. W pudełku ze smartfonem znajdziecie też małe białe douszne słuchawki. To miło, szczególnie że jak na taki dodatek sprawiają wrażenie całkiem niezłych, a i grają dobrze.

Smartfona wyposażono w baterię o pojemności 4035 mAh, która wystarczała mi przynajmniej na jeden pełen dzień pracy, a wielu przypadkach odpuszczałem ładowanie w nocy i jeszcze do południa dnia następnego smartfon nie wołał o ładowarkę. Kiedy jednak zawoła, macie do dyspozycji 20-watową ładowarkę z technologią Vooc 3.0. Jak działa? 1,5 godziny od 0 do setki, nie ma jednak ładowania bezprzewodowego. Ale w sumie po co, skoro tak szybko jesteście w stanie w pełni uzupełnić całą baterię?

Oppo Reno Z to przykład smartfona, który schodząc do niższej półki wymusza pójście na pewne ustępstwa. Mocna bateria i bardzo dobry ekran, ale wydajność, która może trochę przeszkadzać. Czy warto? Myślę, że mając do dyspozycji budżet około 1500 złotych, Oppo Reno Z jest mocnym zawodnikiem na swojej półce i szukając telefonu w tym przedziale, na pewno wziąłbym go pod uwagę. Udane urządzenie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama