Jeżeli tylko analizy dziennikarzy Gazety Wyborczej są trafne, to nadchodzi "narodowy operator komórkowy". Nie jestem betonowym przeciwnikiem tego typu inicjatyw, ale uwierzcie mi, gdy za dostęp do usług telekomunikacyjnych zabierają się politycy, odczuwam dziwny niepokój. Zaznaczam: podobnie bym zareagował, gdyby za to zabrali się działacze innej formacji.
Szykowana ustawa o cyberbezpieczeństwie reguluje sporo aspektów życia cyfrowego w Polsce - narracja w jej zakresie ze strony polityków dotyczy zabezpieczenia Polaków oraz państwa przed przestępstwami związanymi z przestrzenią wirtualną oraz agresją z zewnątrz. Zapisy ustawy, które analizowali dziennikarze GW mogą mieć charakter regulujący powstanie czegoś w stylu "narodowego operatora komórkowego", który nie zajmowałby się "detaliczną" sprzedażą usług, lecz przekazywałby możliwość ich dalszego udostępniania już obecnym na rynku telekomom oraz tym, które powstaną (na to już zbyt wiele miejsca nie ma). Operator Strategicznej Sieci Bezpieczeństwa, bo tak nazywa się on w procedowanym akcie prawnym, ma być jednoosobową spółką należącą do Skarbu Państwa.
Prywatni operatorzy telekomunikacyjni w przyszłości mieliby dzierżawić od Operatora Strategicznej Sieci Bezpieczeństwa wszystkie częstotliwości, na których działają obecnie. Aktualnie, telekomy odpłatnie korzystają z nich w tym samym modelu, jednak ich wydzierżawiającym jest Urząd Komisji Elektronicznej. Jak wskazują dziennikarze Gazety Wyborczej, UKE może zwyczajnie nie odnowić koncesji na używanie określonych częstotliwości, ale jednocześnie umowę dzierżawy podpisze z nimi "operator narodowy". Tym samym, aparat państwa będzie w stanie m. in. kontrolować rynek ustalając różne ceny za dzierżawę i dyktując warunki operatorom prywatnym. W skrócie: państwo będzie tutaj monopolistą.
Obywatel na sznurku
Dziennikarze GW w oczywisty sposób mało przychylnie odnoszą się do procedowanego dokumentu, a zwłaszcza jego części dotyczącej "operatora narodowego". Najbliższe lata na rynku usług telekomunikacyjnych mogą być bardzo ciekawe - kończą się umowy dzierżawy między operatorami prywatnymi, a UKE nie spieszy się z ich przedłużeniem. Być może właśnie poznaliśmy powód takiego stanu rzeczy - państwo przygotowuje się na przejęcie kontroli nad rynkiem telekomunikacyjnym. Tylko po co to wszystko?
Obecne przepisy pozwalają państwu kontrolować działalność telekomów w zakresie danych klientów. Operatorzy są zobowiązani między innymi do przekazywania danych organom służbom. Wprowadzone przez rząd Zjednoczonej Prawicy zmiany były rozpatrywane jako możliwą furtkę do blokowania stron oraz inwigilacji obywateli, jednak nic takiego się nie stało. Wszystko przez to, że ostatecznie te akty prawne nie dawały bardzo szerokich możliwości posiadania kontroli nad użytkownikami Internetu w Polsce.
To niestety może się zmienić, jeżeli analizy dziennikarzy GW nie są przesadzone i rządzący rzeczywiście zamierzają połasić się na przejęcie rynku komunikacji mobilnej. Gdyby tak się stało, możliwe jest że nie będzie problemu z zablokowaniem dostępu do określonych usług internetowych, a także z posiadaniem danych dotyczących aktywności klientów - włącznie z ich lokalizacją. Niesubordynowany operator prywatny może zostać ukarany wyższą ceną za dostęp do częstotliwości lub zwyczajnie nie otrzyma on dalszej koncesji, już od "operatora narodowego". Biznesy telekomunikacyjne w Polsce najprawdopodobniej w wojnę ideową bawić się nie będą i skończy się na podporządkowaniu aparatowi państwowemu.
Oby dziennikarze GW się mylili
Nie można w stu procentach potwierdzić tych rewelacji. Co więcej, niektóre ustawy Zjednoczonej Prawicy - szczególnie takie, które rząd może spokojnie "zawiesić w czasie" i budzące wątpliwości w zakresie swobód obywatelskich - trafiają do sejmowej "zamrażarki", gdzie czekają na lepszy okres. Może być więc tak, że nasi włodarze zwyczajnie zrezygnują z tego pomysłu, obawiając się spadków słupków poparcia w sondażach. Ostateczny kształt dokumentu może się różnić od treści dostępnych obecnie, więc nic nie jest jeszcze przesądzone.
Natomiast, jeśli ustawa "przejdzie" w takim kształcie, w jakim ją przeanalizowano tu i teraz - możemy mieć pewien problem. Tu nie chodzi o to, że rząd jest zły, niedobry i należy życzyć mu jak najgorzej. Nie to, kto jest u władzy stanowi problem. Niepokojący jest fakt pojawienia się takich zapisów w ogóle - a to, kto wpadł na ów pomysł jest zupełnie nieistotne. Obawiałbym się tego niezależnie od tego, jaka formacja polityczna znajdowałaby się u władzy.
AKTUALIZACJA:
Do sprawy odnieśli się: Cyfryzacja KPRM oraz Witold Tomaszewski, rzecznik prasowy Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Stanowisko rzuca nowe światło na sprawę i wskazuje, że autor artykułu w Gazecie Wyborczej mógł co najmniej nieprawidłowo odczytać intencje wynikające z projektu ustawy.
Gorąco polecamy wątek stworzony przez Witolda Tomaszewskiego, rzecznika UKE na Twitterze:
Warto zwrócić uwagę ponadto na stanowisko Cyfryzacji KPRM:
„Kontrolowany przez rząd „operator narodowy” ma przejąć kontrolę nad internetem i telefonią komórkową. Podobne rozwiązania są już w Rosji, w Korei Południowej i państwach arabskich” – donosi dzisiaj Gazeta Wyborcza w artykule pt. „Internet pod kontrolą rządu” autorstwa red. Wojciecha Czuchnowskiego. Opublikowane informacje są nieprawdziwe.
Operator Strategicznej Sieci Bezpieczeństwa będzie świadczył usługi telekomunikacyjne wyłącznie niektórym podmiotom administracji publicznej z wykorzystaniem bezpiecznej sieci telekomunikacyjnej precyzyjnie określonym w projekcie ustawie o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa.
Ministerstwo wskazuje ponadto na nieścisłości wynikające z rozumieniem istoty Operatora Strategicznej Sieci Bezpieczeństwa, a także częstotliwości które miałyby być zarządzane przez operatora hurtowego:
Zawarte w artykule twierdzenia jakoby Operator Strategicznej Sieci Bezpieczeństwa „(…) będzie miał możliwość pełnej kontroli nad tym, jakie dane operatorzy, czyli ich klienci, przesyłają, a nawet gdzie się znajdują” są absolutną nieprawdą. Dane operatorów i ich klientów nie są w żaden sposób zagrożone.
ReklamaPropozycja powołania operatora hurtowego z udziałem wszystkich zainteresowanych podmiotów, w szczególności działających na polskim rynku operatorów telekomunikacyjnych, dotyczy wykorzystania wyłącznie na zakresach częstotliwości tzw. pasma 700 MHz (703–733 MHz oraz 758–788 MHz), co wprost wynika z projektowanych przepisów nowelizacji ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa.
Autor artykułu nie dołożył żadnych starań, aby zweryfikować prawdziwość stawianych w publikacji tez. Prace nad nowelizacją ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa są transparentne, biorą w nich udział wszystkie zainteresowane podmioty. Treść projektu jest dostępna publiczne.
Zarówno analiza dziennikarzy Gazety Wyborczej, jak i stanowisko Cyfryzacji KPRM oraz Witolda Tomaszewskiego z UKE są niezwykle ciekawe: ich treści wzajemnie się wykluczają. Będziemy obserwować tę sprawę. Jesteśmy w trakcie zbierania opinii ekspertów w tej materii. Zaznaczamy, że od samego początku odnosiliśmy się do analizy Gazety Wyborczej nie jak do faktów, lecz domniemań - wiedząc o sporze ideologicznym, który toczy się między organami państwowymi oraz dziennikarzami medium.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu