Przeglądarki internetowe

Opera 27 udowadnia, że Norwegowie nie wystrzelali się jeszcze z dobrych pomysłów

Tomasz Popielarczyk
Opera 27 udowadnia, że Norwegowie nie wystrzelali się jeszcze z dobrych pomysłów
78

Zadebiutowała pierwsza w tym roku stabilna wersja przeglądarki internetowej Opera, a wraz z nią kilka nietuzinkowych rozwiązań. Wygląda na to, że Norwegom nie brakuje pomysłów, a nowości sprawiają, że ich produkt, mimo tego samego silnika co Chrome, zaczyna w końcu nabierać indywidualnego charakteru...

Zadebiutowała pierwsza w tym roku stabilna wersja przeglądarki internetowej Opera, a wraz z nią kilka nietuzinkowych rozwiązań. Wygląda na to, że Norwegom nie brakuje pomysłów, a nowości sprawiają, że ich produkt, mimo tego samego silnika co Chrome, zaczyna w końcu nabierać indywidualnego charakteru.

Opera 27 nie jest jakimś rewolucyjnym wydaniem, które zatrzęsie rynkiem przeglądarek internetowych. Twórcy wprowadzili tutaj dwie widoczne gołym okiem nowości, na które warto zwrócić uwagę. Pierwsza to bardziej rozbudowany ekran Speed Dial, który teraz opatrzono paskiem przy dolnej krawędzi pozwalającym na przełączanie się między poszczególnymi ekranami. W ten sposób można łatwo uzyskać dostęp do kafelków z miniaturkami stron, menedżera zakładek oraz funkcji Discover agregującej newsy.

Nowa wersja to również wielki powrót mechanizmu podglądania kart. Na pasku, na którym się one znajdują dodano przycisk wyświetlający pionową listę otwartych stron. Przesuwając kursorem myszy po nich, zobaczymy okienko z podglądem. Reszta strony zostanie w tym czasie subtelnie przyciemniona, dzięki czemu podgląd nie będzie się z nią zlewał. Trzeba przyznać, że prezentuje się to bardzo efektownie.

Naturalnie nowa Opera to ogrom zmian pod maską. Pełny changelog jest długi i zawiera m.in aktualizację Chromium do wersji 40.0.2214.10. Opera rozpoczęła również migrację użytkowników do wtyczki Adobe Flash opartej na Pepper API. Wyeliminowano ponadto całą masę błędów i wprowadzono szereg poprawek.

Czy to coś daje? Tutaj pojawia się problem, bo mimo dużych zmian, jakie ostatnio przeszła Opera jej popularność wcale nie wystrzeliła w górę. W statystykach zbieranych przez StatCounter co prawda delikatny wzrost w skali roku - z 1,34 proc. do 1,56 proc. To jednak nic w porównaniu z konkurencją. Znajdujący się na czele stawki Chrome z 43,71 proc. skoczył do 48,45 proc. W ostatnich tygodniach sukcesywnie swój udział poprawia też Firefox, który w skali roku z 19,05 proc. spadł na 17,47 proc. W podobnej sytuacji jest Internet Explorer, który pod koniec ubiegłego roku zanotował co prawda dziwny skok, ale w skali roku regularnie traci.

Nie zanosi się zatem tutaj na jakąkolwiek zmianę warty. Nic nie wskazuje również na to, że Opera w jakikolwiek sposób może jeszcze namieszać na rynku desktopowych przeglądarek www, a szkoda. Ciekawe, jak poradzi sobie opisywany dziś rano przez Konrada Vivaldi. Podejrzewam, że również skończy jako, niebanalna i nietuzinkowa ciekawostka.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

OperaPrzeglądarkiWebKithot