Lubię urządzenia ubieralne, ale jakoś nie mogłem przekonać się do Google Glass. Sam pomysł był w porządku, ale w sprzęcie nie dograło tyle rzeczy, że kompletnie nie zdziwiła mnie ich porażka jeszcze zanim trafiły do sprzedaży.
O okularach Snapchata plotkowało się już od jakiegoś czasu, musiała więc prędzej czy później przyjść pora na ich oficjalną zapowiedź. Pomysł nie jest innowacyjny - ot po prostu kolorowe, na swój sposób stylowe, okulary z kamerą. Ich zadaniem ma być łatwe i przyjemne rejestrowanie krótkich filmów do serwisu Snapchat. Nie stoi za tym żadna szczytna idea, nie przypominają sprzętu z filmów sci-fi - podobne rozwiązania od dawno są na rynku, wystarczy wpisać odpowiednią frazę na Allegro i wyświetlą się oferty okularów szpiegowskich z kamerą. Oczywiście te snapchatowe wyglądają lepiej (czy ładnie? kwestia gustu) i nagrają lepsze wideo. Tak mi się przynajmniej wydaje, 129 dolarów to sporo jak na taki gadżet, więc i oczekiwania względem jakości materiałów nie mogą być zaniżone. Choć słowo „jakość” i Snapchat jakoś nigdy nie szły w parze.
Na Business Insiderze znalazłem niedawno ciekawy artykuł porównujący Google Glass ze Spectacles, nowymi okularami Snapchata (czy raczej Snap Inc.). Tez o tym, dlaczego poradzą sobie one lepiej niż niewypuszczone na rynek okulary Google jest kilka i trudno się z nimi nie zgodzić.
Cena
129 dolarów kontra 1500 dolarów - bo na tyle wyceniono Google Glass w wersji „Explorer Edition”. Jasne, funkcji nie ma nawet co porównywać, ale to jednak wearables i 1500 dolarów byłoby zaporowe, podejrzewam że nawet dla geeków. Okulary od Google chyba nie do końca wiedziały czym chcą być - przełomem technologicznym czy produktem. Niestety w obu przypadkach się nie udało, choć w tym drugim bardziej.
Wygląd
Google Glass wyglądały jak żywcem wyjęte z filmu science fiction. Ni to okulary, ni to coś co przypominałoby normalny gadżet, który zakładamy na nos. Z jednej strony taki design to plus, z drugiej dziwactwo wobec którego nikt nie przechodził obojętnie. A chyba nie chodzi o to, by na siłę wyróżniać się w tłumie.
Spectacles jako okulary mi się nie podobają. I choć nie przywiązuję jakiejś niesamowitej wagi do samego wyglądu okularów przeciwsłonecznych, to z wizualnego punktu widzenia wolałbym nosić je niż GG. Poza tym powiedzmy sobie szczerze - designer nie stworzył ich takimi przypadkowo, na pewno dobrze to przemyślano - w dodatku z nadzieją, że wizualnie staną się one hitem i może zapoczątkują na jakiś czas modę właśnie na tak wyglądające „patrzałki”.
Jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego
Teza prawdziwa, ale chociażby w przypadku smartfonów nie ma zastosowania. Sam doskonale pamiętam pierwsze telefony odtwarzające MP3 i kompletnie nie kibicowałem temu pomysłowi, będąc wciąż zakochanym w swoim MuVo od Creative. Tymczasem Google Glass chciało dać nam całą tę przyszłość, swobodę i nowy sposób konsumpcji treści, czy raczej łączenia rzeczywistości z cyfrowym światem. Spectatles po prostu nagrywają wideo z perspektywy pierwszej osoby, nic więcej. Mają jasno określony cel i jeśli faktycznie będzie to dobrze wyglądać, trudno żeby ktoś nie był zadowolony z zakupu.
Na BI wspomniano jeszcze o ładowarce i sygnalizowaniu nagrywania - nie są to jednak moim zdaniem aż tak istotne kwestie. Istotna natomiast jest grupa odbiorców, do których kierowane są oba urządzenia. Dla kogo w zasadzie było Google Glass? Dla nikogo, no może poza geekami, redaktorami portali/blogów technologicznych i miłośnikami mieszkającego w szufladzie sprzętu.
Spectatles celują w wielką grupę młodych użytkowników Snapchata i nawet jeśli mały procent miłośników aplikacji zdecyduje się wydać te 129 dolarów, będzie można mówić o komercyjnym sukcesie. Jeśli sprzęt będzie „trendy”, Snap Inc. z uśmiechem na ustach zamknie kolejne skarbce wypełnione pieniędzmi. A mam wrażenie, że skoro sama aplikacja wciąż jest hitem, Spectacles mogą okazać się strzałem w dziesiątkę. Choć podejrzewam, że może nie na premierze, a po pierwszej obniżce trochę przesadzonej ceny.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu