Social Media

Okulary Snapchata wygrają tam, gdzie poległy Google Glass

Paweł Winiarski
Okulary Snapchata wygrają tam, gdzie poległy Google Glass
Reklama

Lubię urządzenia ubieralne, ale jakoś nie mogłem przekonać się do Google Glass. Sam pomysł był w porządku, ale w sprzęcie nie dograło tyle rzeczy, że kompletnie nie zdziwiła mnie ich porażka jeszcze zanim trafiły do sprzedaży.

O okularach Snapchata plotkowało się już od jakiegoś czasu, musiała więc prędzej czy później przyjść pora na ich oficjalną zapowiedź. Pomysł nie jest innowacyjny - ot po prostu kolorowe, na swój sposób stylowe, okulary z kamerą. Ich zadaniem ma być łatwe i przyjemne rejestrowanie krótkich filmów do serwisu Snapchat. Nie stoi za tym żadna szczytna idea, nie przypominają sprzętu z filmów sci-fi - podobne rozwiązania od dawno są na rynku, wystarczy wpisać odpowiednią frazę na Allegro i wyświetlą się oferty okularów szpiegowskich z kamerą. Oczywiście te snapchatowe wyglądają lepiej (czy ładnie? kwestia gustu) i nagrają lepsze wideo. Tak mi się przynajmniej wydaje, 129 dolarów to sporo jak na taki gadżet, więc i oczekiwania względem jakości materiałów nie mogą być zaniżone. Choć słowo „jakość” i Snapchat jakoś nigdy nie szły w parze.

Reklama


Na Business Insiderze znalazłem niedawno ciekawy artykuł porównujący Google Glass ze Spectacles, nowymi okularami Snapchata (czy raczej Snap Inc.). Tez o tym, dlaczego poradzą sobie one lepiej niż niewypuszczone na rynek okulary Google jest kilka i trudno się z nimi nie zgodzić.

Cena

129 dolarów kontra 1500 dolarów - bo na tyle wyceniono Google Glass w wersji „Explorer Edition”. Jasne, funkcji nie ma nawet co porównywać, ale to jednak wearables i 1500 dolarów byłoby zaporowe, podejrzewam że nawet dla geeków. Okulary od Google chyba nie do końca wiedziały czym chcą być - przełomem technologicznym czy produktem. Niestety w obu przypadkach się nie udało, choć w tym drugim bardziej.

Wygląd

Google Glass wyglądały jak żywcem wyjęte z filmu science fiction. Ni to okulary, ni to coś co przypominałoby normalny gadżet, który zakładamy na nos. Z jednej strony taki design to plus, z drugiej dziwactwo wobec którego nikt nie przechodził obojętnie. A chyba nie chodzi o to, by na siłę wyróżniać się w tłumie.

Spectacles jako okulary mi się nie podobają. I choć nie przywiązuję jakiejś niesamowitej wagi do samego wyglądu okularów przeciwsłonecznych, to z wizualnego punktu widzenia wolałbym nosić je niż GG. Poza tym powiedzmy sobie szczerze - designer nie stworzył ich takimi przypadkowo, na pewno dobrze to przemyślano - w dodatku z nadzieją, że wizualnie staną się one hitem i może zapoczątkują na jakiś czas modę właśnie na tak wyglądające „patrzałki”.


Jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego

Teza prawdziwa, ale chociażby w przypadku smartfonów nie ma zastosowania. Sam doskonale pamiętam pierwsze telefony odtwarzające MP3 i kompletnie nie kibicowałem temu pomysłowi, będąc wciąż zakochanym w swoim MuVo od Creative. Tymczasem Google Glass chciało dać nam całą tę przyszłość, swobodę i nowy sposób konsumpcji treści, czy raczej łączenia rzeczywistości z cyfrowym światem. Spectatles po prostu nagrywają wideo z perspektywy pierwszej osoby, nic więcej. Mają jasno określony cel i jeśli faktycznie będzie to dobrze wyglądać, trudno żeby ktoś nie był zadowolony z zakupu.

Reklama

Na BI wspomniano jeszcze o ładowarce i sygnalizowaniu nagrywania - nie są to jednak moim zdaniem aż tak istotne kwestie. Istotna natomiast jest grupa odbiorców, do których kierowane są oba urządzenia. Dla kogo w zasadzie było Google Glass? Dla nikogo, no może poza geekami, redaktorami portali/blogów technologicznych i miłośnikami mieszkającego w szufladzie sprzętu.
Spectatles celują w wielką grupę młodych użytkowników Snapchata i nawet jeśli mały procent miłośników aplikacji zdecyduje się wydać te 129 dolarów, będzie można mówić o komercyjnym sukcesie. Jeśli sprzęt będzie „trendy”, Snap Inc. z uśmiechem na ustach zamknie kolejne skarbce wypełnione pieniędzmi. A mam wrażenie, że skoro sama aplikacja wciąż jest hitem, Spectacles mogą okazać się strzałem w dziesiątkę. Choć podejrzewam, że może nie na premierze, a po pierwszej obniżce trochę przesadzonej ceny.

grafika: 1, 2, 3

Reklama

źródło

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama