Felietony

Okiem Jeża – Obserwacje z wizyty w Dolinie Krzemowej cz.2

Grzegorz Marczak
Okiem Jeża – Obserwacje z wizyty w Dolinie Krzemowej cz.2
Reklama

Autorem artykułu jest Marcin Zabielski. Partner Zarządzający w funduszu zalążkowym Hedgehog Fund. Zadałem sobie pytanie, które nurtuje pewnie wielu...

Autorem artykułu jest Marcin Zabielski. Partner Zarządzający w funduszu zalążkowym Hedgehog Fund.

Reklama

Zadałem sobie pytanie, które nurtuje pewnie wielu rodzimych przedsiębiorców „Co różni polską scenę startupową od tej w Dolinie Krzemowej”?

O różnicach już trochę pisałem w poprzedniej części. Największą, moim zdaniem, jest ułatwiony dostęp do kapitału na każdym etapie rozwoju projektu. Odwiedzając w Dolinie różne miejsca, od wielkich korporacji typu Microsoft, Facebook, Google czy Yahoo!, aż po biura lokalnych firm prawniczych lub akceleratory, praktycznie w każdym miejscu można było znaleźć finansowanie. Małe fundusze z prywatnymi pieniędzmi od „krewnych i znajomych” stanowią kręgosłup finansowej siły Doliny. Jeśli dotarłoby się do wiarygodnych statystyk to pewnie zawróciłoby nam w głowie. Nie mówimy tu o „kilkunastu sieciach aniołów” czy też „kilkudziesięciu inkubatorach”. Mówimy o tysiącach instytucji wspierających ekosystem Doliny. W Palo Alto trafiliśmy do średniej wielkości kancelarii prawnej. Oni też mieli założony fundusz wspierający startupy.

Cokolwiek by nie mówić o ich efektywności, polskie inicjatywy rządowe, takie jak dofinansowanie funduszy przez PARP (Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości), KFK (Krajowy Fundusz Kapitałowy) czy NCBiR (narodowe Centrum Badań i Rozwoju), wspomagają budowę naszego ekosystemu. Jeśli jednak w Polsce chcemy być konkurencyjni do reszty Europy i Stanów, będziemy musieli stworzyć w najbliższym czasie znacząco więcej funduszy i prywatnych przedsięwzięć (niekoniecznie profesjonalnych funduszy) finansujących projekty wysokiego ryzyka. Żeby to zrobić – musi stać się to modne. Żeby stało się modne – potrzebujemy rozpoznawalnych sukcesów. Więc jak śpiewał klasyk: „Hej młoty, do roboty. Niebieskie ptaki, do paki. I niech wre robota, co tam wolna sobota…”

Kolejną różnicą jest infrastruktura startupowa, która w Dolinie jest znacząco bardziej rozwinięta niż w Polsce. Tysiące metrów kwadratowych powierzchni w różnego typu akceleratorach, miejscach co-workingowych, czy też wynajmowanych domach powoduje, że młodzi przedsiębiorcy w kreatywnym otoczeniu nie stają codziennie oko w oko z szarą codziennością obskurnych klitek. Nieliczne polskie przykłady nowo powstałych przestrzeni inkubacyjnych (np. AIP Business Link, Gamma Factory w Warszawie, czy też Kompany w Krakowie) pokazują jednak, że idziemy dobrym tropem.



Wnętrze akceleratora Runway w San Francisco.

Rozmawiając zarówno z przedsiębiorcami jak i z inwestorami w Dolinie odniosłem też wrażenie, że mamy zdecydowanie inną kulturę przedsiębiorczości. Tamtejsza przedsiębiorczość ukierunkowana jest na produkt, a nie na monetyzację. Najważniejszymi elementem na jakie zwracają uwagę obie grupy to: zidentyfikowanie rzeczywistej potrzeby i zapewnienie odpowiednio wysokiej jakość produktu.

Obie grupy cechuje również otwartość, wyluzowanie i chęć współpracy. Wszystko co tam zobaczyłem przeczyło obrazowi Doliny jaki wyniosłem z filmu „The Network”. A może nie otarłem się jeszcze o te większe pieniądze, które wyzwalają w człowieku najniższe instynkty? Tak czy inaczej, życzę nam wszystkim mniej zadęcia, pozerstwa, sobiepaństwa i gadania o iluzorycznych milionach, a więcej skromności, dbałości o produkt i potrzeby klienta.



Luz i otwartość. Mark Zuckerberg spacerujący po kampusie Facebooka. Nie było żadnego problemu, żeby podejść i pogadać.

Czy jesteśmy w czymś podobni do przedsiębiorców z Doliny Krzemowej? A może jesteśmy w czymś lepsi?

Reklama

Moim zdaniem, nie mamy się czego wstydzić jeśli chodzi o pomysły naszych przedsiębiorców. Mamy równie dobrze (lub źle) dopracowane projekty. Uczestnicząc w konferencji Launch Festival w San Francisco przypatrywałem się kilkudziesięciu amerykańskim startupom i ich modelom biznesowym. Jeśli miałbym zabawić się w inwestora, odsetek odsianych przeze mnie pomysłów nie różniłby się zbytnio od tego z Polski.

Narzędziowo również nie odbiegamy od nich. Oznacza to, że potrafimy szybko asymilować ich sposoby opisu modeli biznesowych, metody wycen, klauzule w podpisywanych umowach itp.

Reklama

Mamy równie dobrze, o ile nie lepiej, wykształconych przedsiębiorców. Nasi finansiści, marketingowcy i handlowcy w porównaniu prezentują się fantastycznie. Przez grzeczność dla nich nie wspomnę o różnicy pomiędzy naszymi i ich developerami.


Ranking Top Coders. Uniwerek warszawski na 3 miejscu. Jagielonka na 14. Najlepszy amerykański uniwersytet na 29 miejscu.
Ranking Top Coders. Uniwerek warszawski na 3 miejscu. Jagielonka na 14. Najlepszy amerykański uniwersytet na 29 miejscu.

Podsumowując, sądzę, że potrzeba nam czasu i pieniędzy. Czasu pozwalającego na to, aby polski ekosystem startupowy okrzepł i wykształcił odpowiednie procedury. Pieniędzy, żeby móc finansować projekty na wszystkich etapach inwestycji i zbudować odpowiednią infrastrukturę startupową.

Reszta przyjdzie sama.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama