Apple

Okazało się, że Apple nie może sprzedawać Watcha w Szwajcarii

Maciej Sikorski
Okazało się, że Apple nie może sprzedawać Watcha w Szwajcarii
Reklama

Pamiętacie sprawę sprzed kilku lat, gdy Apple wzięło na muszkę pewien polski sklep internetowy? Amerykańskiej firmie nie podobało się to, że jego nazw...

Pamiętacie sprawę sprzed kilku lat, gdy Apple wzięło na muszkę pewien polski sklep internetowy? Amerykańskiej firmie nie podobało się to, że jego nazwa brzmi podobnie do nazwy biznesu założonego przez Steve'a Jobsa. Nasze przedsiębiorstwo nie było jedynym, które potraktowała w ten sposób firma z USA. Niedługo kosa może trafić na kamień i to Apple będzie miało kłopot.

Reklama

Jaki kraj często wymieniany jest w kontekście premiery i rozpoczęcia sprzedaży nowego produktu Apple? Szwajcaria. Nie chodzi o to, że rynek jest duży, obywatele kupują tylko urządzenia Apple. Temat jest podnoszony, ponieważ Apple wprowadza do sprzedaży zegarek, a żaden inny kraj nie kojarzy się z zegarkami tak, jak Szwajcaria. Dotyczy to przede wszystkim producentów, dla których Apple ma się stać wielkim zagrożeniem, może nawet armagedonem. Czas jednak zweryfikuje te prognozy.


Na razie sprawy mają się tak, że znaleziono dokumenty sprzed blisko trzech dekad, z których wynika, że firma Leonard Timepieces zarejestrowała logo i nazwę "Apple" w odniesieniu do zegarków i biżuterii. Dotyczy to szwajcarskiego rynku, ale nawet na nim Apple nie mogłoby sprzedawać swojego produktu, gdyby właściciel praw postanowił z nich skorzystać. Postanowi? Sprawa nie jest jasna, gdyż prawa wygasają pod koniec bieżącego roku.

Gdyby w grę wchodziło kilka lat, to Apple pewnie musiałoby dogadać się ze szwajcarską firmą. I powtórzę, że nie chodziłoby o kwestię rozmiaru rynku, bo to nie są Chiny, Stany Zjednoczone czy duże europejskie państwa. W grę wchodziłby problem wizerunkowy: wszechmocne Apple nie może sprzedawać swojego produktu w "kraju zegarków". Co więcej, Apple, które tak często i na dużą skalę patentuje, zastrzega i broni swoich praw (czasem w sposób mocno naciągany), nagle pada ofiarą podobnego procederu. Podejrzewam, że ten temat byłby długo omawiany i wałkowany na sto możliwych sposobów.


Możliwe, że "szwajcarski problem" zniknie. Sprawa rozejdzie się po kościach, ewentualnie korporacja z Cupertino zapłaci, jeśli będzie chciała wejść do Szwajcarii przed grudniem - stać ich na to. Jednocześnie zastanawiam się, czy z czasem nie wypłynie więcej takich przypadków. Dzisiaj pewnie funkcjonuje już całkiem spore grono trolli patentowych, którzy tylko czekają na nowe produkty i ekspansję Apple. I tym razem podobnie lub tak samo nazywający się sprzęt nie będzie dziełem przypadku...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama