Trafiłem dzisiaj na informację, która w tytule zapowiadała się ciekawie, we wstępie przykuła uwagę, a w rozwinięciu przyniosła sporo nowych wiadomości...
Trafiłem dzisiaj na informację, która w tytule zapowiadała się ciekawie, we wstępie przykuła uwagę, a w rozwinięciu przyniosła sporo nowych wiadomości na temat sektora nowych technologii. Czego można się spodziewać po tytule „Tablety i smartfony potanieją”? Zapowiedzi wojny cenowej, szybkiego wprowadzenia do procesu produkcji technologii, która ułatwi cały mechanizm i uczyni go tańszym albo jeszcze większej produkcji sprzętu zaliczanego do kategorii budżetowej. Sprawa okazała się dużo bardziej intrygująca.
Zapewne dla sporej części z Was hasło "metale ziem rzadkich" jest dość dobrze znane lub przynajmniej kojarzone. Przyznaję, iż w moim przypadku tak nie było – aż do dnia dzisiejszego. Mowa o grupie 17 pierwiastków chemicznych, które osobno kojarzyłem w większym lub mniejszym stopniu, a których nigdy nie wiązałem z jakimś szerszym zagadnieniem. Tymczasem mamy do czynienia z pierwiastkami niezwykle ważnymi dla sektora nowych technologii, spędzającymi sen z powiek wielu politykom oraz biznesmenom.
Na temat wspomnianych metali zrobiło się obecnie dość głośno z powodu odkrycia japońskich naukowców. Na dnie Oceanu Spokojnego znaleźli oni pokaźne złoża pierwiastków ziem rzadkich. Ponoć można je stosunkowo tanio wydobywać, ponieważ znajdują się zaledwie kilka metrów pod dnem Pacyfiku. Okazuje się, że dla Japończyków jest to ważniejsze znalezisko niż złoża gazu czy ropy naftowej, a jego eksploatacja może pozytywnie wpłynąć na sektor nowych technologii i nasze portfele.
Metale ziem rzadkich (w skład grupy wchodzi 15 lantanowców, itr oraz skand) są wykorzystywane do produkcji sprzętu mobilnego czy telewizorów, ale także w przemyśle energetycznym, maszynowym, medycznym oraz motoryzacyjnym. Pierwiastki te mają także wielkie znaczenie dla przemysłu militarnego oraz kosmicznego (i zapewne kilku innych gałęzi gospodarki). Pisząc krótko: kontrolowanie dostaw metali ziem rzadkich daje nie tylko wielkie pieniądze, ale też bardzo poważne narzędzie polityczne, które można stosować do wywierania różnego typu nacisków. A teraz zagadka – czy dostęp do tych surowców jest powszechny?
Otóż nie – karty w branży rozdaje jeden kraj: Chiny. Państwo Środka posiada bardzo dużą część zasobów wspomnianych pierwiastków, ale większe zgorzenie dla konkurencyjności ma fakt, iż Chińczycy zdominowali światowe dostawy tych metali. Na dobrą sprawę, trudno nazwać to dominacją – lepszym słowem będzie monopol (kontrolują ponad 95% światowych dostaw). Państwo to przez lata dostarczało opisywane surowce producentom w krajach wysokorozwiniętych i oferowało przy tym bardzo atrakcyjne warunki. Skutek? W relatywnie krótkim czasie wyeliminowali konkurencję i przejęli branżę.
Na efekty przemyślanej polityki Pekinu i braku wyobraźni wśród wielu decydentów w państwach wysokorozwiniętych nie trzeba było długo czekać. Popyt na sprzęt elektroniczny rósł przez ostatnie kilkadziesiąt lat, ale wraz z rozpoczęciem ery urządzeń mobilnych, obserwujemy prawdziwy boom na te produkty – ludzie masowo kupują laptopy, tablety, smartfony, telefony komórkowe (niedługo mogą do nich dołączyć np. inteligentne zegarki, których na rynku robi się coraz głośniej). Wzrost popytu na sprzęt musiał oczywiście wpłynąć na rosnące zapotrzebowanie na metale ziem rzadkich. Na reakcję Chin nie trzeba było długo czekać.
Państwo Środka zaczęło ograniczać eksport metali. Efekt mógł być tylko jeden – szybki wzrost cen na surowce oraz wykorzystywanie ich jako środków nacisku w sporach z innymi krajami. Kilka lat temu Japonia (problem uderzył również w USA oraz UE, które zrozumiały w końcu, że doprowadzono do bardzo niebezpiecznej sytuacji) przekonała się, jak niebezpieczne są zagrywki tego typu. To właśnie Kraj Kwitnącej Wiśni jest największym importerem metali ziem rzadkich, a ich brak może mieć destrukcyjny wpływ na japońską gospodarkę. Ich korporacje i tak zmagają się z całym pakietem problemów ograniczających płynne działanie oraz konkurencyjność – brak surowców lub ich wysokie ceny w pewnym stopniu przelewają już czarę goryczy.
Działania Chin niektórzy (np. profesor Kato, o którym więcej za chwilę) kwitowali w następujący sposób: Chińczycy ograniczają eksport i w ten sposób wymuszają na zagranicznych firmach umieszczenie swych zakładów w Chinach. Gdy już do tego dojdzie, to następuje wielkie kopiowanie technologii i produktów. Korporacje z USA, Europy czy Japonii trafiają więc z deszczu pod rynnę. Brak surowców uniemożliwia pracę, ale model, w którym chińskie firmy mają ułatwiony dostęp do rozwiązań innych graczy, wydaje się jeszcze groźniejszy.
Tu pojawiają się odkryte przez Japończyków złoża. Nie jest to pierwsze znalezisko tego typu. Japonia szuka odpowiednich złóż i bada je, by stwierdzić, na ile opłacalne będzie całe przedsięwzięcie. Właśnie na tym polu udziela się przywoływany już Yasuhiro Kato – profesor z Uniwersytetu w Tokio. Złoża, na które natrafili japońscy naukowcy są ponoć olbrzymie i mogą diametralnie zmienić sytuację w prezentowanej branży. Nie nastąpi to oczywiście za miesiąc lub kwartał, ponieważ same badania potrwają jeszcze kilka lat, ale wizja uniezależnienia się (częściowego lub całkowitego) od chińskich dostaw z pewnością brzmi w Japonii bardzo kusząco.
Nie dotyczy to jedynie kwestii politycznych i pozbycia się przez Kraj Kwitnącej Wiśni poważnego zagrożenia ze strony wielkiego sąsiada. Tańsze i niezagrożone dostawy surowca sprawią, że japońskie firmy staną się bardziej konkurencyjne. Chińscy producenci mogą obecnie używać argumentu w postaci dużo niższych cen produktów i w ten sposób poważnie osłabiają japońskie korporacje (docelowo mogą nawet zagrozić ich istnieniu). Tańsze metale ziem rzadkich raczej nie zmienią sytuacji w sposób radykalny, ale mogą stanowić poważne odciążenie dla japońskich gigantów.
Produkty z Japonii stałyby się tańsze (zapewne niewiele, ale zawsze) i w sprzyjających warunkach mogłyby znów wzmocnić pozycję producentów z tego kraju. Tym samym pojawiłaby się szansa na dalszy rozwój firm. W chwili obecnej brakuje im poważnego impulsu do dalszych działań – być może sytuację zmieniłby właśnie dostęp do wspomnianych pierwiastków. Tańsza stałaby się nie tylko produkcja, ale również badania. Globalny spadek cen mógłby też stymulować rozwój branży w Europie oraz USA. To oczywiście dużo dalsza i mniej klarowna perspektywa – do klientów z pewnością szybciej trafi wizja korzyści w postaci niższych cen sprzętu.
Tańsze tablety i smartfony (a na tym sprzęcie sprawa się oczywiście nie kończy), które zapowiedziano w przytaczanym doniesieniu odnoszą się nie tylko do producentów japońskich. Na ewentualny ruch ze strony tamtejszych korporacji szybko musieliby przecież zareagować gracze z innych państw. Także z Chin. Trudno stwierdzić, gdzie znaleźliby kolejne źródło oszczędności, by zatrzymać u siebie obce firmy i promować produkty od lokalnych dostawców. Już teraz część korporacji lokuje swoje zakłady poza Chinami – zmiana na rynku metali ziem rzadkich mogłaby ten proces przyspieszyć.
Trudno przewidzieć dzisiaj, jak rozwinie się sytuacja w opisywanej branży. Być może okaże się, że Japończycy zbyt wcześnie wyrazili entuzjazm z powodu swego odkrycia i nadal będą uzależnieni od Chin. Państwo Środka nie będzie też zapewne bezczynnie przyglądało się ewentualnym zmianom sił na rynku i spróbuje walczyć o swoje interesy. Jak widać poważne spory, a nawet swego rodzaju wojny rozpoczynają się dużo wcześniej niż na etapie wprowadzania do sprzedaży konkretnych tabletów czy smartfonów.
Na koniec mała uwaga - gdyby w tytule autor nie napisał o tanim sprzęcie, lecz nowych złożach metali ziem rzadkich, to całkiem prawdopodobne, że kliknięcia by nie było. Zapewne nie tylko w moim przypadku. Czasem takie wybiegi okazują się całkiem sensowne.
Źródła grafik: quickmeme.com, gielda-forum.pl, nettg.pl, polish.ruvr.ru
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu