Technologie

Od 60 mln do ponad 60 mld dolarów - taki wzrost w pięć lat...

Maciej Sikorski
Od 60 mln do ponad 60 mld dolarów - taki wzrost w pięć lat...
Reklama

Te liczby, zmiany wyceny naprawdę zastanawiają: wzrost jest bardzo dynamiczny, patrzymy już na dziesiątki miliardów dolarów, taką kapitalizacją nie mo...

Te liczby, zmiany wyceny naprawdę zastanawiają: wzrost jest bardzo dynamiczny, patrzymy już na dziesiątki miliardów dolarów, taką kapitalizacją nie może się pochwalić wiele korporacji świata. Starych, dojrzałych, świetnie znanych. Przebił je on - Uber. Firma, która wystartowała pod koniec ubiegłej dekady stała się w ostatnich latach jednym z najczęściej opisywanych i omawianych tematów. Globalnie, w różnych kontekstach, jedni się zachwycają, inni życzą mu jak najgorzej. A Uber rośnie...

Reklama

Kilka dni temu, przeglądając materiały do zestawienia najważniejszych wydarzeń mijającego roku, trafiłem na tekst dotyczący kolejnej rundy finansowania Ubera. Pochodził z maja, firma dostała zastrzyk gotówki i była wyceniana na 50 mld dolarów. To był wielki skok: jeszcze pół roku wcześniej dobiła do poziomu około 40 mld dolarów. Okazuje się jednak, że to nie koniec - teraz mówi się o kolejnej rundzie, wycena powinna przekroczyć 60 mld dolarów. Na dobrą sprawę, pojawiają się liczby, którym bliżej do 70 mld. Przypominam, że cały czas mowa o startupie wycenianym na 60 mln dolarów na początku 2011 roku. Wycena zwiększyła się zatem ponad 1000-krotnie w niecałe pięć lat.


Najprostszy komentarz, jaki ciśnie się na usta, jest już wyświechtany: to bańka. Niektórzy stwierdzą pewnie, że to chore, oderwane od rzeczywistości, że takie "zabawy" źle się skończą. Przecież firma, która nie zarabia, która nie może się pochwalić wielkimi przychodami, która ma kłopoty w przynajmniej kilku krajach, jest wyceniana wyżej niż amerykańscy giganci motoryzacyjni czy technologiczni. Przenoszenie tej sumy na polskie podwórko dałoby oszałamiające rezultaty - nawet największe spółki z naszej giełdy mogą jedynie pomarzyć o takiej wycenie/kapitalizacji.

Uber to nadal bardzo gorący temat - nie umieściłem tej firmy w zestawieniu ważnych wydarzeń, ale trzeba przyznać, że trudno było o niej zapomnieć w mijającym roku. Mówiono o niej w kontekście protestów taksówkarzy, kontroli władz, licznych akcji promocyjnych, wspomnianego już wzrostu wyceny, planów rozwoju, zmagań z konkurencją. Pisząc krótko: działo się. Na tyle, by mówić o wycenie, która w przeliczeniu na polską walutę dobija pułapu 280 mld złotych? To się okaże.

Trzeba pamiętać, że cały czas mowa o firmie, która nie trafiła na giełdę - możliwe, że IPO zweryfikuje wycenę i okaże się, że blisko 70 mld poważnie stopnieje. Zaznaczam przy tym, że do miliarda raczej nie zjedziemy - w biznes wpompowano już przecież wielkie pieniądze. Pytanie: kiedy nadejdzie ten dzień próby? I czy rzeczywiście weryfikacja będzie bolesna dla Ubera i jego udziałowców?


Owszem, może się okazać, że to wydmuszka, że z Uberem będzie jak z Twitterem, który przeżywa teraz trudne chwile i na dobrą sprawę ciężko powiedzieć, jak biznes miałby się rozwijać. Jeżeli nie zniszczą go wpływy starych firm, korporacji taksówkarskich, to może nastąpi poważna zmiana technologiczna - pisałem kilka dni temu, że Google pracuje nad aplikacją podobną do tej uberowej, ale z usługi wyłącza kierowcę, czyli "kapitałochłonny element". Wykorzysta autonomiczne samochody, którymi startup nie może się jeszcze pochwalić. To jest spore zagrożenie dla Ubera. Zwłaszcza, że nie jest on jedyną firmą oferującą usługi tego typu.

Reklama

Spójrzmy jednak na to z drugiej strony: może z Uberem będzie jak z Facebookiem? Może te wyceny nie są przesadzone, a usługa będzie poważnie zyskiwać na popularności, jakości oraz wycenie? Przecież Facebook prezentuje się dzisiaj na giełdzie lepiej niż podczas IPO. Może trzeba przyjąć, że to do Ubera należy przyszłość, a nie do starych koncernów motoryzacyjnych. Nastąpi zmiana: usługa będzie ważniejsza od produktu i za kilka-kilkanaście lat ludzie nie będą zwracali uwagi na markę samochodu, lecz na nazwę aplikacji do przewozu? Niemożliwe? Ja bym się o to nie zakładał...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama