Świat

Najważniejsze wydarzenia 2015 roku. Według AntyWeb

Maciej Sikorski
Najważniejsze wydarzenia 2015 roku. Według AntyWeb
10

Przyszedł czas na podsumowanie wydarzeń, które przyciągały naszą uwagę w mijającym roku. Czy ostatnie cztery kwartały obfitowały w mocne akcenty i sprawiły, że ludziom zainteresowanym branżą opadały szczęki? Odpowiem wymijająco: To zależy. Nie było wielu spektakularnych zdarzeń: głośnych przejęć, up...

Przyszedł czas na podsumowanie wydarzeń, które przyciągały naszą uwagę w mijającym roku. Czy ostatnie cztery kwartały obfitowały w mocne akcenty i sprawiły, że ludziom zainteresowanym branżą opadały szczęki? Odpowiem wymijająco: To zależy. Nie było wielu spektakularnych zdarzeń: głośnych przejęć, upadków, zmian u sterów władzy w wielkich firmach technologicznych. Ale to nie oznacza, że wiało nudą - zdecydowanie mieliśmy o czym pisać...

Alphabet, czyli porządek i potęga

Google lubi zaskakiwać w sierpniu: kilka lat temu ogłosili w połowie tego miesiąca, że przejmują firmę Motorola Mobility, w tym roku anonsowali powstanie podmiotu, który tłumaczy wizję twórców internetowej wyszukiwarki. Chodzi właśnie o to, że nie mówimy już tylko o wyszukiwarce: Google poważnie się rozrosło, działa na wielu polach, eksperymentuje z różnymi technologiami, przejmuje lub rozpoczyna sporo projektów. Zaczynał się robić bałagan, postanowiono coś z tym zrobić.

Alphabet ma wprowadzać porządek, ważny projekt stanie się samodzielny, będzie miał swojego CEO, pewnie też sporą autonomię. Łatwiej będzie mu się skupiać na własnym rozwoju, pozyskiwaniu partnerów, osiąganiu celów - to zmniejsza ryzyko korporacyjnego skostnienia, zabetonowania innowacyjności. Wyszukiwarka przynosząca miliardy dolarów czy Android dominujący na rynku mobilnym będą priorytetem, ale dla Google, a nie dla działu zajmującego się kwestiami zdrowia i medycyny przyszłości. Warto podkreślić, że ma to także znaczenie z finansowego punktu widzenia - Google nie będzie musiało się tłumaczyć akcjonariuszom z pieniędzy wydawanych (wedle niektórych, wyrzucanych) na projekty budzące wątpliwości. To również sprytna zagrywka, gdy mowa o unikaniu sporów z regulatorami rynku: Google może być rzadziej oskarżane o działania monopolistyczne.

Od dobrych kilku lat pisze i mówi się o tym, że Google buduje potężny biznes. Może nawet zbyt potężny - zaczyna to przypominać megakorporacje znane z filmów i książek SF. Alphabet może zintensyfikować i usprawnić ten proces. Chociaż firmy będą się rozwijać autonomicznie, to nad nimi nadal będzie się rozpościerał parasol spółki-matki. Duet Page-Brin pokazuje, że nie zamierza zadowalać się Google, że ich ambicje są znacznie większe. Zdaniem jednych, przerażające. Zdaniem drugich, godne podziwu. Ja bym to zmiksował...

Nokia daje o sobie znać

W tym przypadku mamy do czynienia nie tyle z pojedynczym wydarzeniem, co z procesem rozciągniętym w czasie. Jeszcze kilka lat temu nie brakowało pytań o to czy Nokia upadnie. Stara korporacja, która w swojej historii działała w przeróżnych biznesach, miała naprawdę duże problemy. Uwidoczniły się w tej dekadzie, ale wynikały z błędnych decyzji i zaniechań, do których doszło wcześniej. Sytuacja zaczęła się poprawiać, gdy sprzedano Microsoftowi biznes komórkowy. Rok 2015 pokazał natomiast, że Nokia nie zamierza "przechodzić na emeryturę".

Firma nadal porządkuje swój interes - na początku sierpnia (a mówią, że to sezon ogórkowy) dowiedzieliśmy się, że Nokia za 2,8 mld euro sprzedaje oddział HERE niemieckim producentom samochodów. Interesu życia na tym nie zrobili (kupowali mapy za znacznie większe pieniądze), ale pozbyli się komórki, która nie była im potrzebna i zyskali pieniądze na rozwój. Środki są im potrzebne - w połowie kwietnia świat obiegła informacja, iż Nokia przejmuje korporację Alcatel-Lucent. W efekcie powstaje naprawdę duży gracz na rynku infrastruktury telekomunikacyjnej.

Korporacja będzie się skupiać głównie na tym sektorze, leżą tam naprawdę duże pieniądze, a konkurencja choć mocna, nie jest bardzo liczna - to nie jest rynek smartfonów. Wyniki Nokii z poprzednich kwartałów pokazały, że firma ma szansę zarabiać tu niezłe pieniądze. Jednocześnie powinien o sobie przypominać oddział Technologies odpowiedzialny za patenty i tworzenie nowych technologii. Nokia niedawno zaprezentowała kamerę OZO do tworzenia treści w ramach rzeczywistości wirtualnej. Na tym pewnie nie poprzestaną. Finowie wracają do gry.

Trzęsienie ziemi w Volkswagenie

Nokii wiodło się całkiem nieżle, ale dla innej europejskiej firmy był to naprawdę trudny rok. Zwłaszcza jego końcówka. Mowa o Volkswagenie i tzw. aferze spalinowej czy dieselgate, jeśli ma być międzynarodowo. Zaczęło się jeszcze latem, Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska zarzuciła wówczas niemieckiej korporacji, że fałszuje wyniki emisji spalin samochodów. Specjalne oprogramowanie zaniżało wyniki podczas testów, potem emisja przekraczała dopuszczalne normy. Korporacja przyznała się do winy.

Volkswagen w miarę szybko potwierdził, że taki proceder miał miejsce, ale dopiero w kolejnych tygodniach poznawaliśmy skalę problemu. CEO koncernu podał się do dymisji, chociaż jednocześnie przekonywał, że nie wiedział o przekrętach. Zaczęto mówić o wielomiliardowych karach i odszkodowaniach, powiększała się liczba państw, w których firma "mijała się z prawdą". Sprawą zajęli się niemieccy politycy, szybko zrozumiano, że to wielka afera, która może zaszkodzić nie tylko niemieckiemu biznesowi motoryzacyjnemu, ale wręcz całej gospodarce.

Zaczęły się pojawiać pytania o to, czy VW jest jedynym producentem samochodów, który nagina rzeczywistość, oszukuje. Szybko stwierdzono, że konkurencja też może mieć coś za uszami. Pytanie rozszerzono też na inne sektory gospodarki. Temat powinien wracać, za Volkswagenem może się on ciągnąć przez lata i z pewnością podkopie pozycję firmy na globalnym rynku. Jednocześnie działa to na korzyść Internetu rzeczy, zamieniania kolejnych produktów wersjami smart, podłączonymi do Sieci - niektórzy przekonują, że gdyby samochody można było ciągle monitorować, gdyby naprawdę były inteligentne, to nie mówilibyśmy o przekrętach...

Tesla wiesza akumulatory na ścianach

Niedawno pisałem, że Elon Musk zasługuje na tytuł człowieka roku - w ostatnich kwartałach naprawdę dużo się o nim mówiło (i o jego biznesach rzecz jasna), jednocześnie sporo mówił sam Musk. Przy tym działał - przełom kwietnia i maja przyniósł nam prezentację produktów o nazwie Powerwall: Tesla postanowiła zawiesić akumulatory na naszych ścianach. W efekcie ma rosnąć niezależność energetyczna gospodarstw domowych i mniejszych firm, jeśli ten element połączy się z instalacją wytwarzającą energię elektryczną, to podłączenie do sieci staje się zbędne. Przynajmniej w teorii.

Swoją opinię na temat tego projektu przedstawiłem w tym wpisie. W skrócie: rewolucji nie ma, ale możliwe, że zaczyna się poważna zmiana. Tesla tą jedną premierą nie wywróciła do góry nogami rynku energetycznego, lecz pokazała, że istnieje alternatywa dla obecnego porządku. Wizja Muska, w której świat korzysta z miliardów takich akumulatorów szybko się nie ziści, ale w dłuższej perspektywie jest na to szansa. W Nevadzie powstaje wielka fabryka, która ma doprowadzić do spadku cen baterii oraz ich większej dostępności, stopniowo Musk może przekonywać do swojego pomysłu rzesze ludzi i przedsiębiorstw. Kibicuję.

Facebook z miliardem użytkowników. Każdego dnia

Liczba użytkowników Facebooka rośnie dzisiaj wolniej niż w poprzednich latach - dotyczy to przede wszystkim rozwiniętych rynków. Zdecydowana większość internautów po prostu ma już konta w popularnej sieci społecznościowej. Rozwój zapewniają rynki wschodzące, ale one nie gwarantują mocnego tempa wzrostu. Nie oznacza to jednak, że niebieska firma nie ma się czym chwalić - w sierpniu (tak, znowu sierpień), poinformowano, że jednego dnia z serwisu korzystało miliard osób. Ta jedna liczba pokazuje skalę i rozmach biznesu Zuckerberga.

Przyszedł czas na podsumowanie wydarzeń, które przyciągały naszą uwagę w mijającym roku. Czy ostatnie cztery kwartały obfitowały w mocne akcenty i sprawiły, że ludziom zainteresowanym branżą opadały szczęki? Odpowiem wymijająco: To zależy. Nie było wielu spektakularnych zdarzeń: głośnych przejęć, upadków, zmian u sterów władzy w wielkich firmach technologicznych. Ale to nie oznacza, że wiało nudą - zdecydowanie mieliśmy o czym pisać...

Alphabet, czyli porządek i potęga

Google lubi zaskakiwać w sierpniu: kilka lat temu ogłosili w połowie tego miesiąca, że przejmują firmę Motorola Mobility, w tym roku anonsowali powstanie podmiotu, który tłumaczy wizję twórców internetowej wyszukiwarki. Chodzi właśnie o to, że nie mówimy już tylko o wyszukiwarce: Google poważnie się rozrosło, działa na wielu polach, eksperymentuje z różnymi technologiami, przejmuje lub rozpoczyna sporo projektów. Zaczynał się robić bałagan, postanowiono coś z tym zrobić.

Alphabet ma wprowadzać porządek, ważny projekt stanie się samodzielny, będzie miał swojego CEO, pewnie też sporą autonomię. Łatwiej będzie mu się skupiać na własnym rozwoju, pozyskiwaniu partnerów, osiąganiu celów - to zmniejsza ryzyko korporacyjnego skostnienia, zabetonowania innowacyjności. Wyszukiwarka przynosząca miliardy dolarów czy Android dominujący na rynku mobilnym będą priorytetem, ale dla Google, a nie dla działu zajmującego się kwestiami zdrowia i medycyny przyszłości. Warto podkreślić, że ma to także znaczenie z finansowego punktu widzenia - Google nie będzie musiało się tłumaczyć akcjonariuszom z pieniędzy wydawanych (wedle niektórych, wyrzucanych) na projekty budzące wątpliwości. To również sprytna zagrywka, gdy mowa o unikaniu sporów z regulatorami rynku: Google może być rzadziej oskarżane o działania monopolistyczne.

Od dobrych kilku lat pisze i mówi się o tym, że Google buduje potężny biznes. Może nawet zbyt potężny - zaczyna to przypominać megakorporacje znane z filmów i książek SF. Alphabet może zintensyfikować i usprawnić ten proces. Chociaż firmy będą się rozwijać autonomicznie, to nad nimi nadal będzie się rozpościerał parasol spółki-matki. Duet Page-Brin pokazuje, że nie zamierza zadowalać się Google, że ich ambicje są znacznie większe. Zdaniem jednych, przerażające. Zdaniem drugich, godne podziwu. Ja bym to zmiksował...

Nokia daje o sobie znać

W tym przypadku mamy do czynienia nie tyle z pojedynczym wydarzeniem, co z procesem rozciągniętym w czasie. Jeszcze kilka lat temu nie brakowało pytań o to czy Nokia upadnie. Stara korporacja, która w swojej historii działała w przeróżnych biznesach, miała naprawdę duże problemy. Uwidoczniły się w tej dekadzie, ale wynikały z błędnych decyzji i zaniechań, do których doszło wcześniej. Sytuacja zaczęła się poprawiać, gdy sprzedano Microsoftowi biznes komórkowy. Rok 2015 pokazał natomiast, że Nokia nie zamierza "przechodzić na emeryturę".

Firma nadal porządkuje swój interes - na początku sierpnia (a mówią, że to sezon ogórkowy) dowiedzieliśmy się, że Nokia za 2,8 mld euro sprzedaje oddział HERE niemieckim producentom samochodów. Interesu życia na tym nie zrobili (kupowali mapy za znacznie większe pieniądze), ale pozbyli się komórki, która nie była im potrzebna i zyskali pieniądze na rozwój. Środki są im potrzebne - w połowie kwietnia świat obiegła informacja, iż Nokia przejmuje korporację Alcatel-Lucent. W efekcie powstaje naprawdę duży gracz na rynku infrastruktury telekomunikacyjnej.

Korporacja będzie się skupiać głównie na tym sektorze, leżą tam naprawdę duże pieniądze, a konkurencja choć mocna, nie jest bardzo liczna - to nie jest rynek smartfonów. Wyniki Nokii z poprzednich kwartałów pokazały, że firma ma szansę zarabiać tu niezłe pieniądze. Jednocześnie powinien o sobie przypominać oddział Technologies odpowiedzialny za patenty i tworzenie nowych technologii. Nokia niedawno zaprezentowała kamerę OZO do tworzenia treści w ramach rzeczywistości wirtualnej. Na tym pewnie nie poprzestaną. Finowie wracają do gry.

Trzęsienie ziemi w Volkswagenie

Nokii wiodło się całkiem nieżle, ale dla innej europejskiej firmy był to naprawdę trudny rok. Zwłaszcza jego końcówka. Mowa o Volkswagenie i tzw. aferze spalinowej czy dieselgate, jeśli ma być międzynarodowo. Zaczęło się jeszcze latem, Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska zarzuciła wówczas niemieckiej korporacji, że fałszuje wyniki emisji spalin samochodów. Specjalne oprogramowanie zaniżało wyniki podczas testów, potem emisja przekraczała dopuszczalne normy. Korporacja przyznała się do winy.

Volkswagen w miarę szybko potwierdził, że taki proceder miał miejsce, ale dopiero w kolejnych tygodniach poznawaliśmy skalę problemu. CEO koncernu podał się do dymisji, chociaż jednocześnie przekonywał, że nie wiedział o przekrętach. Zaczęto mówić o wielomiliardowych karach i odszkodowaniach, powiększała się liczba państw, w których firma "mijała się z prawdą". Sprawą zajęli się niemieccy politycy, szybko zrozumiano, że to wielka afera, która może zaszkodzić nie tylko niemieckiemu biznesowi motoryzacyjnemu, ale wręcz całej gospodarce.

Zaczęły się pojawiać pytania o to, czy VW jest jedynym producentem samochodów, który nagina rzeczywistość, oszukuje. Szybko stwierdzono, że konkurencja też może mieć coś za uszami. Pytanie rozszerzono też na inne sektory gospodarki. Temat powinien wracać, za Volkswagenem może się on ciągnąć przez lata i z pewnością podkopie pozycję firmy na globalnym rynku. Jednocześnie działa to na korzyść Internetu rzeczy, zamieniania kolejnych produktów wersjami smart, podłączonymi do Sieci - niektórzy przekonują, że gdyby samochody można było ciągle monitorować, gdyby naprawdę były inteligentne, to nie mówilibyśmy o przekrętach...

Tesla wiesza akumulatory na ścianach

Niedawno pisałem, że Elon Musk zasługuje na tytuł człowieka roku - w ostatnich kwartałach naprawdę dużo się o nim mówiło (i o jego biznesach rzecz jasna), jednocześnie sporo mówił sam Musk. Przy tym działał - przełom kwietnia i maja przyniósł nam prezentację produktów o nazwie Powerwall: Tesla postanowiła zawiesić akumulatory na naszych ścianach. W efekcie ma rosnąć niezależność energetyczna gospodarstw domowych i mniejszych firm, jeśli ten element połączy się z instalacją wytwarzającą energię elektryczną, to podłączenie do sieci staje się zbędne. Przynajmniej w teorii.

Swoją opinię na temat tego projektu przedstawiłem w tym wpisie. W skrócie: rewolucji nie ma, ale możliwe, że zaczyna się poważna zmiana. Tesla tą jedną premierą nie wywróciła do góry nogami rynku energetycznego, lecz pokazała, że istnieje alternatywa dla obecnego porządku. Wizja Muska, w której świat korzysta z miliardów takich akumulatorów szybko się nie ziści, ale w dłuższej perspektywie jest na to szansa. W Nevadzie powstaje wielka fabryka, która ma doprowadzić do spadku cen baterii oraz ich większej dostępności, stopniowo Musk może przekonywać do swojego pomysłu rzesze ludzi i przedsiębiorstw. Kibicuję.

Facebook z miliardem użytkowników. Każdego dnia

Liczba użytkowników Facebooka rośnie dzisiaj wolniej niż w poprzednich latach - dotyczy to przede wszystkim rozwiniętych rynków. Zdecydowana większość internautów po prostu ma już konta w popularnej sieci społecznościowej. Rozwój zapewniają rynki wschodzące, ale one nie gwarantują mocnego tempa wzrostu. Nie oznacza to jednak, że niebieska firma nie ma się czym chwalić - w sierpniu (tak, znowu sierpień), poinformowano, że jednego dnia z serwisu korzystało miliard osób. Ta jedna liczba pokazuje skalę i rozmach biznesu Zuckerberga.

Ostatni raport kwartalny korporacji zawierał informację, iż ten miliard nie stanowi już jednorazowego sukcesu - liczba dziennych użytkowników na stałe przekroczyła ten próg. Co siódmy mieszkaniec naszej planety korzysta z serwisu Zuckerberga każdego dnia - jeszcze trochę i facebookowiczów będzie więcej niż Chińczyków. A na tym nie zamierzają poprzestać ani Zuckerberg ani akcjonariusze korporacji: inicjatywa Internet.org ma na celu podłączenie do Sieci kolejnych milionów (a może i miliardów) ludzi. Wszyscy powinni oczywiście zasilić imperium dowodzone przez Marka.

To był dobry rok i dla firmy i dla samego Zuckerberga. CEO doczekał się córki, zrobiło się o nim głośno z powodu deklaracji dotyczącej przeznaczania majątku na cele charytatywne (chociaż nie obyło się bez kontrowersji), Mark udowadnia, że jest sprawnym biznesmenem, solidnym liderem. Firma z kolei zarabia coraz więcej, rośnie na perspektywicznym rynku mobilnym, jej kapitalizacja robi wrażenie - nie ma mowy o korporacji, która miałby nagle zniknąć z rynku. Ciekawe, kiedy napiszemy o dwóch miliardach użytkowników aktywnych jednego dnia?

Ruszył Google Campus w Warszawie

Informacja na temat powstania Campusu pojawiła się już w połowie ubiegłego roku. Grzegorz pisał wówczas, że to wielki news i trudno było się z nim nie zgodzić. W kolejnych miesiącach informowaliśmy gdzie ta inicjatywa będzie miała swoją siedzibę i kto będzie nią zarządzał. W końcu przyszedł czas na otwarcie kompleksu. Tomasz relacjonował to wydarzenie w poprzednim miesiącu, pokazywał też, jak Campus wygląda w środku. W Polsce ruszyło coś naprawdę ważnego - niewiele miast na świecie może się pochwalić takim wparciem internetowego giganta. Kilka miesięcy temu miałem okazję odwiedzić Campus ulokowany w Izraelu i usłyszałem, że naprawdę mamy się z czego cieszyć, bo ta inicjatywa może rozkręcić scenę startupową, zmobilizować do działania i sprawić, by to działanie przynosiło wymierne korzyści.

Czym będzie warszawski Campus? Miejscem spotkań, konferencji dużych i małych, przestrzenią, w której mają się rodzić pomysły, nawiązywać znajomości i finalizować ważne umowy. To projekt, który może rozruszać innowacyjny biznes w Polsce, ale też w całym regionie - Warszawa powinna do siebie przyciągać ludzi z Południa, Wchodu, a nawet z Zachodu. W gronie tych ostatnich znajdą się pewnie inwestorzy i mentorzy, którzy wcześniej nie zwracali większej uwagi na nasz rynek. Polska może wypłynąć na szerokie wody w sektorze, nasze firmy zyskają wsparcie i pewność siebie, poprawią PR, marketing, pomysły będą częściej komercjalizowane. Tyle teoria - przekonamy się, jak to wyjdzie w praktyce.

Wiedźmin królem świata

Zostańmy na "polskim podwórku". Chociaż to dobry przykład ekspansji na globalny rynek - oby warszawski Campus przyczynił się do kolejnych sukcesów na miarę Wiedźmina. Na temat samej gry napisano i powiedziano już wiele. Bardzo wiele. Paweł wymienił ją w gronie najlepszych tytułów mijającego roku i trudno się temu dziwić - trzecia odsłona przygód Geralta zgarnęła wiele nagród, doczekała się masy pozytywnych recenzji, przez rzesze graczy uznana została za tytuł kompletny, świetny i zdecydowanie warty swej ceny. Piękne zakończenie sagi.

CD Projekt Red z przytupem zakończył ten etap swojej działalności (pytanie czy rzeczywiście nie pojawi się kolejna duża odsłona gry?). Firma zarobiła wielkie pieniądze, jej kapitalizacja poważnie wzrosła, nie mówimy już o lokalnym producencie, którego kojarzy niewiele osób. Z pewnością nie było łatwo, przypomnę, że premierę tytułu przenoszono, a to irytowało fanów oraz akcjonariuszy. Rosły presja czasu i oczekiwania, lecz twórcy podołali: dostarczyli produkt, na który czekał rynek. Takie projekty sprawiają, że marka "made in Poland" jest powodem do dumy.

Apple zadziwia świat. Wynikami

W przeszłości, tej bardziej odległej, Apple zaskakiwało nas niejednokrotnie. Korporacja wprowadziła na rynek produkty, które naprawdę zmieniły sektor nowych technologii, obraz naszego codziennego życia. Premiera iPhone'a może być uznawana za jedno z najważniejszych wydarzeń ostatnich kilkunastu lat - nie tylko w sferze IT. Czy firmie udało się podobnie zaskoczyć i oczarować nas w roku 2015? Nie. Przynajmniej nie osiagnęła tego z pomocą produktów - te trudno uznać za cuda techniki lub przykłady innowacji. Ale gracz nadal wzbudza emocje - m.in. za sprawą wyników finansowych.

Na początku bieżącego roku korporacja opublikowała raport finansowy za czwarty kwartał 2014 roku. I to było duże wydarzenie, mocne otwarcie roku: 18 mld dolarów zysku, ponad 57 mld dolarów przychodu. Jedna firma, trzy miesiące, na dobrą sprawę jeden produkt - iPhone. Można tej firmy nie lubić, można się śmiać z jej wynalazków, ale trzeba przyznać, że potrafią zarabiać pieniądze. Na tym polu poważnie wyprzedzili już nie tylko konkurencję, lecz także firmy z innych sektorów gospodarki. Trwają dyskusje dotyczące tego, kiedy Apple powinie się noga, kiedy wyniki zaczną się pogarszać, ale na razie są to jedynie rozważania analityków czy przedstawicieli mediów - Apple ciągle jest na szczycie i w każdym kwartale dorzuca do skarbca miliardy dolarów.

Windows 10, czyli Microsoft w dobrej formie

Poprzedni Windows, system z numerem 8, doczekał się rozbieżnych recenzji, odbierano go skrajnie różnie: jedni byli zachwyceni, inni przekonywali, że to porażka. Jego następca, Windows 10 miał zatrzymać przy sobie tych pierwszych i przekonać do siebie tych drugich. Chyba się udało - legenda głosząca, że "wychodzi" co druga wersja systemu znowu znalazła potwierdzenie w rzeczywistości. Microsoft nie tylko zebrał doświadczenia z poprzednich lat i wykorzystał je przy tworzeniu nowego OS - pokazał również, jak może wyglądać przyszłość systemów operacyjnych.

Wizja jednolitego systemu dla różnych urządzeń jest naprawdę interesująca, chociaż plan nie jest pozbawiony mankamentów, to miliony użytkowników na całym świecie domagają się takiego rozwiązania. A firma z Redmond stara się dostarczyć im taki produkt. Prezentowanie systemu, jego możliwości rozciągnęło się w czasie, trudno tu mówić o konkretnym wydarzeniu, ale nie ulega wątpliwości, że Microsoft dokonał czegoś dużego w roku 2015. Nawet, jeśli uznamy, że w ostatnich kwartałach ostatecznie pogrzebane zostały nadzieje na dobrą pozycję Windows Phone na rynku mobilnym, to można założyć, że Microsoft nie będzie nad tym długo ubolewał - strategia rozwoju jest spójna i sensowna, Microsoft będzie obecny na sprzęcie mobilnym.

Czas przekazania pałeczki?

Patrząc na wydarzenia z kończącego się roku, można zadać pytanie o firmy przewodzące sektorowi nowych technologii. Chociaż w rankingach innowacyjności, wartości marki czy samego biznesu, przoduje Apple, to w oparciu o poczynania w ostatnich kilkunastu miesiącach chyba trudno uznać tego gracza za lidera. Owszem, zarabiają, ale na tym kończy się "wow". Znaczeni lepiej pod względem osiągnięć i wizji prezentował się m.in. wspomniany przed chwilą Microsoft. Gdy Jobs prezentował iPhone'a czy iPada korporacja z Redmond sprawiała wrażenie emeryta zmęczonego robieniem interesów. Ale dzisiaj można stwierdzić, że dochodzi do zmiany warty, przejęcia pałeczki w tym wyścigu. To tylko wrażenie czy rzeczywiście coś jest na rzeczy?

Tym akcentem zakończę. Czy udało się zebrać wszystkie istotne wydarzenia roku 2015? Pewnie nie - możliwe, że o czymś zapomniałem, czegoś nie doceniłem. Ale chętnie się o tym dowiem - jeżeli macie swoje propozycje, to piszcie o nich w komentarzach.

Ostatni raport kwartalny korporacji zawierał informację, iż ten miliard nie stanowi już jednorazowego sukcesu - liczba dziennych użytkowników na stałe przekroczyła ten próg. Co siódmy mieszkaniec naszej planety korzysta z serwisu Zuckerberga każdego dnia - jeszcze trochę i facebookowiczów będzie więcej niż Chińczyków. A na tym nie zamierzają poprzestać ani Zuckerberg ani akcjonariusze korporacji: inicjatywa Internet.org ma na celu podłączenie do Sieci kolejnych milionów (a może i miliardów) ludzi. Wszyscy powinni oczywiście zasilić imperium dowodzone przez Marka.

To był dobry rok i dla firmy i dla samego Zuckerberga. CEO doczekał się córki, zrobiło się o nim głośno z powodu deklaracji dotyczącej przeznaczania majątku na cele charytatywne (chociaż nie obyło się bez kontrowersji), Mark udowadnia, że jest sprawnym biznesmenem, solidnym liderem. Firma z kolei zarabia coraz więcej, rośnie na perspektywicznym rynku mobilnym, jej kapitalizacja robi wrażenie - nie ma mowy o korporacji, która miałby nagle zniknąć z rynku. Ciekawe, kiedy napiszemy o dwóch miliardach użytkowników aktywnych jednego dnia?

Ruszył Google Campus w Warszawie

Informacja na temat powstania Campusu pojawiła się już w połowie ubiegłego roku. Grzegorz pisał wówczas, że to wielki news i trudno było się z nim nie zgodzić. W kolejnych miesiącach informowaliśmy gdzie ta inicjatywa będzie miała swoją siedzibę i kto będzie nią zarządzał. W końcu przyszedł czas na otwarcie kompleksu. Tomasz relacjonował to wydarzenie w poprzednim miesiącu, pokazywał też, jak Campus wygląda w środku. W Polsce ruszyło coś naprawdę ważnego - niewiele miast na świecie może się pochwalić takim wparciem internetowego giganta. Kilka miesięcy temu miałem okazję odwiedzić Campus ulokowany w Izraelu i usłyszałem, że naprawdę mamy się z czego cieszyć, bo ta inicjatywa może rozkręcić scenę startupową, zmobilizować do działania i sprawić, by to działanie przynosiło wymierne korzyści.

Czym będzie warszawski Campus? Miejscem spotkań, konferencji dużych i małych, przestrzenią, w której mają się rodzić pomysły, nawiązywać znajomości i finalizować ważne umowy. To projekt, który może rozruszać innowacyjny biznes w Polsce, ale też w całym regionie - Warszawa powinna do siebie przyciągać ludzi z Południa, Wchodu, a nawet z Zachodu. W gronie tych ostatnich znajdą się pewnie inwestorzy i mentorzy, którzy wcześniej nie zwracali większej uwagi na nasz rynek. Polska może wypłynąć na szerokie wody w sektorze, nasze firmy zyskają wsparcie i pewność siebie, poprawią PR, marketing, pomysły będą częściej komercjalizowane. Tyle teoria - przekonamy się, jak to wyjdzie w praktyce.

Wiedźmin królem świata

Zostańmy na "polskim podwórku". Chociaż to dobry przykład ekspansji na globalny rynek - oby warszawski Campus przyczynił się do kolejnych sukcesów na miarę Wiedźmina. Na temat samej gry napisano i powiedziano już wiele. Bardzo wiele. Paweł wymienił ją w gronie najlepszych tytułów mijającego roku i trudno się temu dziwić - trzecia odsłona przygód Geralta zgarnęła wiele nagród, doczekała się masy pozytywnych recenzji, przez rzesze graczy uznana została za tytuł kompletny, świetny i zdecydowanie warty swej ceny. Piękne zakończenie sagi.

Przyszedł czas na podsumowanie wydarzeń, które przyciągały naszą uwagę w mijającym roku. Czy ostatnie cztery kwartały obfitowały w mocne akcenty i sprawiły, że ludziom zainteresowanym branżą opadały szczęki? Odpowiem wymijająco: To zależy. Nie było wielu spektakularnych zdarzeń: głośnych przejęć, upadków, zmian u sterów władzy w wielkich firmach technologicznych. Ale to nie oznacza, że wiało nudą - zdecydowanie mieliśmy o czym pisać...

Alphabet, czyli porządek i potęga

Google lubi zaskakiwać w sierpniu: kilka lat temu ogłosili w połowie tego miesiąca, że przejmują firmę Motorola Mobility, w tym roku anonsowali powstanie podmiotu, który tłumaczy wizję twórców internetowej wyszukiwarki. Chodzi właśnie o to, że nie mówimy już tylko o wyszukiwarce: Google poważnie się rozrosło, działa na wielu polach, eksperymentuje z różnymi technologiami, przejmuje lub rozpoczyna sporo projektów. Zaczynał się robić bałagan, postanowiono coś z tym zrobić.

Alphabet ma wprowadzać porządek, ważny projekt stanie się samodzielny, będzie miał swojego CEO, pewnie też sporą autonomię. Łatwiej będzie mu się skupiać na własnym rozwoju, pozyskiwaniu partnerów, osiąganiu celów - to zmniejsza ryzyko korporacyjnego skostnienia, zabetonowania innowacyjności. Wyszukiwarka przynosząca miliardy dolarów czy Android dominujący na rynku mobilnym będą priorytetem, ale dla Google, a nie dla działu zajmującego się kwestiami zdrowia i medycyny przyszłości. Warto podkreślić, że ma to także znaczenie z finansowego punktu widzenia - Google nie będzie musiało się tłumaczyć akcjonariuszom z pieniędzy wydawanych (wedle niektórych, wyrzucanych) na projekty budzące wątpliwości. To również sprytna zagrywka, gdy mowa o unikaniu sporów z regulatorami rynku: Google może być rzadziej oskarżane o działania monopolistyczne.

Od dobrych kilku lat pisze i mówi się o tym, że Google buduje potężny biznes. Może nawet zbyt potężny - zaczyna to przypominać megakorporacje znane z filmów i książek SF. Alphabet może zintensyfikować i usprawnić ten proces. Chociaż firmy będą się rozwijać autonomicznie, to nad nimi nadal będzie się rozpościerał parasol spółki-matki. Duet Page-Brin pokazuje, że nie zamierza zadowalać się Google, że ich ambicje są znacznie większe. Zdaniem jednych, przerażające. Zdaniem drugich, godne podziwu. Ja bym to zmiksował...

Nokia daje o sobie znać

W tym przypadku mamy do czynienia nie tyle z pojedynczym wydarzeniem, co z procesem rozciągniętym w czasie. Jeszcze kilka lat temu nie brakowało pytań o to czy Nokia upadnie. Stara korporacja, która w swojej historii działała w przeróżnych biznesach, miała naprawdę duże problemy. Uwidoczniły się w tej dekadzie, ale wynikały z błędnych decyzji i zaniechań, do których doszło wcześniej. Sytuacja zaczęła się poprawiać, gdy sprzedano Microsoftowi biznes komórkowy. Rok 2015 pokazał natomiast, że Nokia nie zamierza "przechodzić na emeryturę".

Firma nadal porządkuje swój interes - na początku sierpnia (a mówią, że to sezon ogórkowy) dowiedzieliśmy się, że Nokia za 2,8 mld euro sprzedaje oddział HERE niemieckim producentom samochodów. Interesu życia na tym nie zrobili (kupowali mapy za znacznie większe pieniądze), ale pozbyli się komórki, która nie była im potrzebna i zyskali pieniądze na rozwój. Środki są im potrzebne - w połowie kwietnia świat obiegła informacja, iż Nokia przejmuje korporację Alcatel-Lucent. W efekcie powstaje naprawdę duży gracz na rynku infrastruktury telekomunikacyjnej.

Korporacja będzie się skupiać głównie na tym sektorze, leżą tam naprawdę duże pieniądze, a konkurencja choć mocna, nie jest bardzo liczna - to nie jest rynek smartfonów. Wyniki Nokii z poprzednich kwartałów pokazały, że firma ma szansę zarabiać tu niezłe pieniądze. Jednocześnie powinien o sobie przypominać oddział Technologies odpowiedzialny za patenty i tworzenie nowych technologii. Nokia niedawno zaprezentowała kamerę OZO do tworzenia treści w ramach rzeczywistości wirtualnej. Na tym pewnie nie poprzestaną. Finowie wracają do gry.

Trzęsienie ziemi w Volkswagenie

Nokii wiodło się całkiem nieżle, ale dla innej europejskiej firmy był to naprawdę trudny rok. Zwłaszcza jego końcówka. Mowa o Volkswagenie i tzw. aferze spalinowej czy dieselgate, jeśli ma być międzynarodowo. Zaczęło się jeszcze latem, Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska zarzuciła wówczas niemieckiej korporacji, że fałszuje wyniki emisji spalin samochodów. Specjalne oprogramowanie zaniżało wyniki podczas testów, potem emisja przekraczała dopuszczalne normy. Korporacja przyznała się do winy.

Volkswagen w miarę szybko potwierdził, że taki proceder miał miejsce, ale dopiero w kolejnych tygodniach poznawaliśmy skalę problemu. CEO koncernu podał się do dymisji, chociaż jednocześnie przekonywał, że nie wiedział o przekrętach. Zaczęto mówić o wielomiliardowych karach i odszkodowaniach, powiększała się liczba państw, w których firma "mijała się z prawdą". Sprawą zajęli się niemieccy politycy, szybko zrozumiano, że to wielka afera, która może zaszkodzić nie tylko niemieckiemu biznesowi motoryzacyjnemu, ale wręcz całej gospodarce.

Zaczęły się pojawiać pytania o to, czy VW jest jedynym producentem samochodów, który nagina rzeczywistość, oszukuje. Szybko stwierdzono, że konkurencja też może mieć coś za uszami. Pytanie rozszerzono też na inne sektory gospodarki. Temat powinien wracać, za Volkswagenem może się on ciągnąć przez lata i z pewnością podkopie pozycję firmy na globalnym rynku. Jednocześnie działa to na korzyść Internetu rzeczy, zamieniania kolejnych produktów wersjami smart, podłączonymi do Sieci - niektórzy przekonują, że gdyby samochody można było ciągle monitorować, gdyby naprawdę były inteligentne, to nie mówilibyśmy o przekrętach...

Tesla wiesza akumulatory na ścianach

Niedawno pisałem, że Elon Musk zasługuje na tytuł człowieka roku - w ostatnich kwartałach naprawdę dużo się o nim mówiło (i o jego biznesach rzecz jasna), jednocześnie sporo mówił sam Musk. Przy tym działał - przełom kwietnia i maja przyniósł nam prezentację produktów o nazwie Powerwall: Tesla postanowiła zawiesić akumulatory na naszych ścianach. W efekcie ma rosnąć niezależność energetyczna gospodarstw domowych i mniejszych firm, jeśli ten element połączy się z instalacją wytwarzającą energię elektryczną, to podłączenie do sieci staje się zbędne. Przynajmniej w teorii.

Swoją opinię na temat tego projektu przedstawiłem w tym wpisie. W skrócie: rewolucji nie ma, ale możliwe, że zaczyna się poważna zmiana. Tesla tą jedną premierą nie wywróciła do góry nogami rynku energetycznego, lecz pokazała, że istnieje alternatywa dla obecnego porządku. Wizja Muska, w której świat korzysta z miliardów takich akumulatorów szybko się nie ziści, ale w dłuższej perspektywie jest na to szansa. W Nevadzie powstaje wielka fabryka, która ma doprowadzić do spadku cen baterii oraz ich większej dostępności, stopniowo Musk może przekonywać do swojego pomysłu rzesze ludzi i przedsiębiorstw. Kibicuję.

Facebook z miliardem użytkowników. Każdego dnia

Liczba użytkowników Facebooka rośnie dzisiaj wolniej niż w poprzednich latach - dotyczy to przede wszystkim rozwiniętych rynków. Zdecydowana większość internautów po prostu ma już konta w popularnej sieci społecznościowej. Rozwój zapewniają rynki wschodzące, ale one nie gwarantują mocnego tempa wzrostu. Nie oznacza to jednak, że niebieska firma nie ma się czym chwalić - w sierpniu (tak, znowu sierpień), poinformowano, że jednego dnia z serwisu korzystało miliard osób. Ta jedna liczba pokazuje skalę i rozmach biznesu Zuckerberga.

Ostatni raport kwartalny korporacji zawierał informację, iż ten miliard nie stanowi już jednorazowego sukcesu - liczba dziennych użytkowników na stałe przekroczyła ten próg. Co siódmy mieszkaniec naszej planety korzysta z serwisu Zuckerberga każdego dnia - jeszcze trochę i facebookowiczów będzie więcej niż Chińczyków. A na tym nie zamierzają poprzestać ani Zuckerberg ani akcjonariusze korporacji: inicjatywa Internet.org ma na celu podłączenie do Sieci kolejnych milionów (a może i miliardów) ludzi. Wszyscy powinni oczywiście zasilić imperium dowodzone przez Marka.

To był dobry rok i dla firmy i dla samego Zuckerberga. CEO doczekał się córki, zrobiło się o nim głośno z powodu deklaracji dotyczącej przeznaczania majątku na cele charytatywne (chociaż nie obyło się bez kontrowersji), Mark udowadnia, że jest sprawnym biznesmenem, solidnym liderem. Firma z kolei zarabia coraz więcej, rośnie na perspektywicznym rynku mobilnym, jej kapitalizacja robi wrażenie - nie ma mowy o korporacji, która miałby nagle zniknąć z rynku. Ciekawe, kiedy napiszemy o dwóch miliardach użytkowników aktywnych jednego dnia?

Ruszył Google Campus w Warszawie

Informacja na temat powstania Campusu pojawiła się już w połowie ubiegłego roku. Grzegorz pisał wówczas, że to wielki news i trudno było się z nim nie zgodzić. W kolejnych miesiącach informowaliśmy gdzie ta inicjatywa będzie miała swoją siedzibę i kto będzie nią zarządzał. W końcu przyszedł czas na otwarcie kompleksu. Tomasz relacjonował to wydarzenie w poprzednim miesiącu, pokazywał też, jak Campus wygląda w środku. W Polsce ruszyło coś naprawdę ważnego - niewiele miast na świecie może się pochwalić takim wparciem internetowego giganta. Kilka miesięcy temu miałem okazję odwiedzić Campus ulokowany w Izraelu i usłyszałem, że naprawdę mamy się z czego cieszyć, bo ta inicjatywa może rozkręcić scenę startupową, zmobilizować do działania i sprawić, by to działanie przynosiło wymierne korzyści.

Czym będzie warszawski Campus? Miejscem spotkań, konferencji dużych i małych, przestrzenią, w której mają się rodzić pomysły, nawiązywać znajomości i finalizować ważne umowy. To projekt, który może rozruszać innowacyjny biznes w Polsce, ale też w całym regionie - Warszawa powinna do siebie przyciągać ludzi z Południa, Wchodu, a nawet z Zachodu. W gronie tych ostatnich znajdą się pewnie inwestorzy i mentorzy, którzy wcześniej nie zwracali większej uwagi na nasz rynek. Polska może wypłynąć na szerokie wody w sektorze, nasze firmy zyskają wsparcie i pewność siebie, poprawią PR, marketing, pomysły będą częściej komercjalizowane. Tyle teoria - przekonamy się, jak to wyjdzie w praktyce.

Wiedźmin królem świata

Zostańmy na "polskim podwórku". Chociaż to dobry przykład ekspansji na globalny rynek - oby warszawski Campus przyczynił się do kolejnych sukcesów na miarę Wiedźmina. Na temat samej gry napisano i powiedziano już wiele. Bardzo wiele. Paweł wymienił ją w gronie najlepszych tytułów mijającego roku i trudno się temu dziwić - trzecia odsłona przygód Geralta zgarnęła wiele nagród, doczekała się masy pozytywnych recenzji, przez rzesze graczy uznana została za tytuł kompletny, świetny i zdecydowanie warty swej ceny. Piękne zakończenie sagi.

CD Projekt Red z przytupem zakończył ten etap swojej działalności (pytanie czy rzeczywiście nie pojawi się kolejna duża odsłona gry?). Firma zarobiła wielkie pieniądze, jej kapitalizacja poważnie wzrosła, nie mówimy już o lokalnym producencie, którego kojarzy niewiele osób. Z pewnością nie było łatwo, przypomnę, że premierę tytułu przenoszono, a to irytowało fanów oraz akcjonariuszy. Rosły presja czasu i oczekiwania, lecz twórcy podołali: dostarczyli produkt, na który czekał rynek. Takie projekty sprawiają, że marka "made in Poland" jest powodem do dumy.

Apple zadziwia świat. Wynikami

W przeszłości, tej bardziej odległej, Apple zaskakiwało nas niejednokrotnie. Korporacja wprowadziła na rynek produkty, które naprawdę zmieniły sektor nowych technologii, obraz naszego codziennego życia. Premiera iPhone'a może być uznawana za jedno z najważniejszych wydarzeń ostatnich kilkunastu lat - nie tylko w sferze IT. Czy firmie udało się podobnie zaskoczyć i oczarować nas w roku 2015? Nie. Przynajmniej nie osiagnęła tego z pomocą produktów - te trudno uznać za cuda techniki lub przykłady innowacji. Ale gracz nadal wzbudza emocje - m.in. za sprawą wyników finansowych.

Na początku bieżącego roku korporacja opublikowała raport finansowy za czwarty kwartał 2014 roku. I to było duże wydarzenie, mocne otwarcie roku: 18 mld dolarów zysku, ponad 57 mld dolarów przychodu. Jedna firma, trzy miesiące, na dobrą sprawę jeden produkt - iPhone. Można tej firmy nie lubić, można się śmiać z jej wynalazków, ale trzeba przyznać, że potrafią zarabiać pieniądze. Na tym polu poważnie wyprzedzili już nie tylko konkurencję, lecz także firmy z innych sektorów gospodarki. Trwają dyskusje dotyczące tego, kiedy Apple powinie się noga, kiedy wyniki zaczną się pogarszać, ale na razie są to jedynie rozważania analityków czy przedstawicieli mediów - Apple ciągle jest na szczycie i w każdym kwartale dorzuca do skarbca miliardy dolarów.

Windows 10, czyli Microsoft w dobrej formie

Poprzedni Windows, system z numerem 8, doczekał się rozbieżnych recenzji, odbierano go skrajnie różnie: jedni byli zachwyceni, inni przekonywali, że to porażka. Jego następca, Windows 10 miał zatrzymać przy sobie tych pierwszych i przekonać do siebie tych drugich. Chyba się udało - legenda głosząca, że "wychodzi" co druga wersja systemu znowu znalazła potwierdzenie w rzeczywistości. Microsoft nie tylko zebrał doświadczenia z poprzednich lat i wykorzystał je przy tworzeniu nowego OS - pokazał również, jak może wyglądać przyszłość systemów operacyjnych.

Wizja jednolitego systemu dla różnych urządzeń jest naprawdę interesująca, chociaż plan nie jest pozbawiony mankamentów, to miliony użytkowników na całym świecie domagają się takiego rozwiązania. A firma z Redmond stara się dostarczyć im taki produkt. Prezentowanie systemu, jego możliwości rozciągnęło się w czasie, trudno tu mówić o konkretnym wydarzeniu, ale nie ulega wątpliwości, że Microsoft dokonał czegoś dużego w roku 2015. Nawet, jeśli uznamy, że w ostatnich kwartałach ostatecznie pogrzebane zostały nadzieje na dobrą pozycję Windows Phone na rynku mobilnym, to można założyć, że Microsoft nie będzie nad tym długo ubolewał - strategia rozwoju jest spójna i sensowna, Microsoft będzie obecny na sprzęcie mobilnym.

Czas przekazania pałeczki?

Patrząc na wydarzenia z kończącego się roku, można zadać pytanie o firmy przewodzące sektorowi nowych technologii. Chociaż w rankingach innowacyjności, wartości marki czy samego biznesu, przoduje Apple, to w oparciu o poczynania w ostatnich kilkunastu miesiącach chyba trudno uznać tego gracza za lidera. Owszem, zarabiają, ale na tym kończy się "wow". Znaczeni lepiej pod względem osiągnięć i wizji prezentował się m.in. wspomniany przed chwilą Microsoft. Gdy Jobs prezentował iPhone'a czy iPada korporacja z Redmond sprawiała wrażenie emeryta zmęczonego robieniem interesów. Ale dzisiaj można stwierdzić, że dochodzi do zmiany warty, przejęcia pałeczki w tym wyścigu. To tylko wrażenie czy rzeczywiście coś jest na rzeczy?

Tym akcentem zakończę. Czy udało się zebrać wszystkie istotne wydarzenia roku 2015? Pewnie nie - możliwe, że o czymś zapomniałem, czegoś nie doceniłem. Ale chętnie się o tym dowiem - jeżeli macie swoje propozycje, to piszcie o nich w komentarzach.

CD Projekt Red z przytupem zakończył ten etap swojej działalności (pytanie czy rzeczywiście nie pojawi się kolejna duża odsłona gry?). Firma zarobiła wielkie pieniądze, jej kapitalizacja poważnie wzrosła, nie mówimy już o lokalnym producencie, którego kojarzy niewiele osób. Z pewnością nie było łatwo, przypomnę, że premierę tytułu przenoszono, a to irytowało fanów oraz akcjonariuszy. Rosły presja czasu i oczekiwania, lecz twórcy podołali: dostarczyli produkt, na który czekał rynek. Takie projekty sprawiają, że marka "made in Poland" jest powodem do dumy.

Apple zadziwia świat. Wynikami

W przeszłości, tej bardziej odległej, Apple zaskakiwało nas niejednokrotnie. Korporacja wprowadziła na rynek produkty, które naprawdę zmieniły sektor nowych technologii, obraz naszego codziennego życia. Premiera iPhone'a może być uznawana za jedno z najważniejszych wydarzeń ostatnich kilkunastu lat - nie tylko w sferze IT. Czy firmie udało się podobnie zaskoczyć i oczarować nas w roku 2015? Nie. Przynajmniej nie osiagnęła tego z pomocą produktów - te trudno uznać za cuda techniki lub przykłady innowacji. Ale gracz nadal wzbudza emocje - m.in. za sprawą wyników finansowych.

Na początku bieżącego roku korporacja opublikowała raport finansowy za czwarty kwartał 2014 roku. I to było duże wydarzenie, mocne otwarcie roku: 18 mld dolarów zysku, ponad 57 mld dolarów przychodu. Jedna firma, trzy miesiące, na dobrą sprawę jeden produkt - iPhone. Można tej firmy nie lubić, można się śmiać z jej wynalazków, ale trzeba przyznać, że potrafią zarabiać pieniądze. Na tym polu poważnie wyprzedzili już nie tylko konkurencję, lecz także firmy z innych sektorów gospodarki. Trwają dyskusje dotyczące tego, kiedy Apple powinie się noga, kiedy wyniki zaczną się pogarszać, ale na razie są to jedynie rozważania analityków czy przedstawicieli mediów - Apple ciągle jest na szczycie i w każdym kwartale dorzuca do skarbca miliardy dolarów.

Windows 10, czyli Microsoft w dobrej formie

Poprzedni Windows, system z numerem 8, doczekał się rozbieżnych recenzji, odbierano go skrajnie różnie: jedni byli zachwyceni, inni przekonywali, że to porażka. Jego następca, Windows 10 miał zatrzymać przy sobie tych pierwszych i przekonać do siebie tych drugich. Chyba się udało - legenda głosząca, że "wychodzi" co druga wersja systemu znowu znalazła potwierdzenie w rzeczywistości. Microsoft nie tylko zebrał doświadczenia z poprzednich lat i wykorzystał je przy tworzeniu nowego OS - pokazał również, jak może wyglądać przyszłość systemów operacyjnych.

Wizja jednolitego systemu dla różnych urządzeń jest naprawdę interesująca, chociaż plan nie jest pozbawiony mankamentów, to miliony użytkowników na całym świecie domagają się takiego rozwiązania. A firma z Redmond stara się dostarczyć im taki produkt. Prezentowanie systemu, jego możliwości rozciągnęło się w czasie, trudno tu mówić o konkretnym wydarzeniu, ale nie ulega wątpliwości, że Microsoft dokonał czegoś dużego w roku 2015. Nawet, jeśli uznamy, że w ostatnich kwartałach ostatecznie pogrzebane zostały nadzieje na dobrą pozycję Windows Phone na rynku mobilnym, to można założyć, że Microsoft nie będzie nad tym długo ubolewał - strategia rozwoju jest spójna i sensowna, Microsoft będzie obecny na sprzęcie mobilnym.

Czas przekazania pałeczki?

Patrząc na wydarzenia z kończącego się roku, można zadać pytanie o firmy przewodzące sektorowi nowych technologii. Chociaż w rankingach innowacyjności, wartości marki czy samego biznesu, przoduje Apple, to w oparciu o poczynania w ostatnich kilkunastu miesiącach chyba trudno uznać tego gracza za lidera. Owszem, zarabiają, ale na tym kończy się "wow". Znaczeni lepiej pod względem osiągnięć i wizji prezentował się m.in. wspomniany przed chwilą Microsoft. Gdy Jobs prezentował iPhone'a czy iPada korporacja z Redmond sprawiała wrażenie emeryta zmęczonego robieniem interesów. Ale dzisiaj można stwierdzić, że dochodzi do zmiany warty, przejęcia pałeczki w tym wyścigu. To tylko wrażenie czy rzeczywiście coś jest na rzeczy?

Tym akcentem zakończę. Czy udało się zebrać wszystkie istotne wydarzenia roku 2015? Pewnie nie - możliwe, że o czymś zapomniałem, czegoś nie doceniłem. Ale chętnie się o tym dowiem - jeżeli macie swoje propozycje, to piszcie o nich w komentarzach.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu