Facebook, gdy tylko pojawia się jakakolwiek wzmianka o możliwych poprawkach w regulaminie jest odsądzany od czci i wiary. Najbardziej śmieszy mnie nat...
Od 2015 aktualizacja regulaminów Facebooka - sprawdzamy, czy jest się czego bać
Facebook, gdy tylko pojawia się jakakolwiek wzmianka o możliwych poprawkach w regulaminie jest odsądzany od czci i wiary. Najbardziej śmieszy mnie natomiast fakt, iż każdy wie "ile kosztuje" dostęp do Facebooka, ale większość i tak z niego korzysta. Tak, można uznać, że Facebook wcale nie jest darmowy. Gdyby uznać, że pieniądze dzisiaj nie mają takiej wartości, jak kiedyś, a obecnie najcenniejsza jest informacja - jak można nie traktować naszych poufnych danych jako walutę?
Od kilku dni użytkownicy Facebooka otrzymują powiadomienia, w których serwis informuje o zmianach w regulaminach oraz zasadach dostępu do usług wchodzących w życie od 2015 roku. Po kliknięciu w link prowadzący z powiadomienia przenosimy się do strony, na której Facebook w bardzo skrótowy sposób wyjaśnia zmiany, które zostaną poczynione począwszy od roku następnego. Większa część tekstu to właściwie powielenie tego, co już wiemy o Facebooku i znamy rozmiar jego działań, w których jawnie nas "podgląda". Oczywiście wiele z tych działań można wytłumaczyć ich obligatoryjnością ze strony serwisu w celu zapewnienia własnym aplikacjom oraz usługom pełną funkcjonalność. Z drugiej strony pojawiają się zapisy niepokojące, dwuznaczne oraz niejasne.
Otrzymujemy informacje dotyczące Ciebie i Twoich działań w serwisie Facebook i poza nim od naszych partnerów zewnętrznych, np. od tych, z którymi wspólnie oferujemy określone usługi, a także od reklamodawców, którzy przekazują nam informacje o Twoich interakcjach i kontaktach z nimi.
Ten zapis stwarza możliwość śledzenia użytkowników nawet wtedy, gdy już nie mamy konta na Facebooku. Serwis już nie zbiera informacji tylko "ze swojego poletka", ale ma także i swoich "partnerów", którzy gigantowi przekaże informacje o nas. Podobnie z reklamodawcami, którzy również będą zaspokajać apetyt Facebooka na nasze prywatne dane. Ciekaw jestem, jak Facebook rozwiąże kwestię usuniętych kont.
jeżeli w dobrej wierze uznamy, że jesteśmy do tego zobowiązani przepisami prawa. Może to obejmować również wezwania i nakazy z jurysdykcji spoza terytorium Stanów Zjednoczonych, w przypadku których w dobrej wierze uznamy, że jest to wymagane przepisami prawa danej jurysdykcji, dotyczy użytkowników z danej jurysdykcji i jest zgodne ze standardami międzynarodowymi. Zastrzegamy sobie również prawo do uzyskiwania dostępu do informacji, przechowywania ich i udostępniania w przypadku opartego na dobrej wierze przekonania, że jest to niezbędne do: wykrycia oszustw i innych działań niezgodnych z prawem, zapobiegania tego typu działaniom lub niwelowania ich skutków, ochrony nas, Ciebie i innych osób (m.in. w ramach dochodzeń) bądź zapobiegania zagrożeniu życia lub zdrowia ludzkiego. Możemy na przykład przekazywać partnerom zewnętrznym informacje o wiarygodności Twojego konta, mając na względzie zapobieganie oszustwom i nadużyciom, tak w obrębie naszych Usług, jak i poza nimi. Uzyskiwane przez nas informacje na Twój temat, w tym dane transakcji finansowych dotyczące zakupów dokonywanych na Facebooku, mogą być wyświetlane, przetwarzane i zachowane przez dłuższy czas, jeżeli są one przedmiotem nakazu lub wezwania sądowego, dochodzenia prowadzonego przez organy ścigania lub dochodzeń dotyczących naruszeń naszych warunków lub zasad, albo jeśli przechowywanie ich może w inny sposób zapobiegać szkodom.
Co oznacza zapis "jeżeli w dobrej wierze uznamy"? A co oznacza dalej "prawo do dostępu do informacji" i "przekazywać partnerom zewnętrznym informacje o wiarygodności Twojego konta"? Właściwie wszystko. Wszystkie informacje, które Facebook weźmie za "ważne" w kwestii naszej "wiarygodności" - cokolwiek to nie znaczy, może przekazać każdemu swojemu partnerowi. A to, czy zostanie to wykorzystane potem do jeszcze bardziej wyrafinowanych metod reklamy, czy kontroli - to jakby broszka Facebooka. Może przesadzam, ale tak właśnie to rozumiem. O ile sama idea bezpieczeństwa i wiarygodności jest ok, tak już sam zapis, który jest furtką dla przekazywania innych informacji jest dla mnie nieco niepokojący.
To tylko zapisy, ale czy coś naprawdę się zmieni?
Najciekawszy jest fakt, iż trąbi się o braku prywatności w Internecie. Tylko się trąbi, a nikt tego tak naprawdę nie odczuwa. Może tak właśnie ma być? Mało tego, ludzie bawią się w najlepsze w mediach społecznościowych i ani myślą udostępniać mniej informacji. Bicie na alarm jest tutaj bezzasadne - skoro już wcześniej zgodziliśmy się na nie mniej kontrowersyjne warunki, dlaczego by nie iść krok dalej? Bardzo chciałbym wierzyć, że posłuży to tylko do budowania jeszcze lepszych reklam. Sama wiara mi jednak nie wystarcza.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu