Felietony

O tym jak nauczyłem się rozróżniać i pokochałem Koreańczyków

Kamil Ostrowski
O tym jak nauczyłem się rozróżniać i pokochałem Koreańczyków
Reklama

Kiedy już wsiąkłem w e-sport na dobre, pojawił się spory problem. Ścisłą czołówkę światowej sceny w większości gier stanowią Koreańczycy albo Chińczyc...

Kiedy już wsiąkłem w e-sport na dobre, pojawił się spory problem. Ścisłą czołówkę światowej sceny w większości gier stanowią Koreańczycy albo Chińczycy. Przyznam szczerze, że stanowiło to dla mnie sporą przeszkodę – zwyczajnie ich od siebie nie rozróżniałem. Standardowy scenariusz przedstawiał się tak: na turniej który śledziłem praktycznie od kwalifikacji zapraszano kilku Koreańczyków, oni wpadali, miażdżyli moich idoli „do zera”, na końcu walczyli chwilę między sobą i wracali do domu. Więcej o nich nie słyszałem. Inwazja szarańczy.

Reklama

Będąc dziecięciem dziwiłem się, jak to możliwe że wszyscy Azjaci rasy żółtej czy wszyscy Murzyni mogą wyglądać tak samo. Dziwiłem się, dopóki nie usłyszałem, że dla nich my wyglądamy identycznie. Wiecie co nauczyło mnie rozróżniać Koreańczyków? Major League Gaming.

MLG to taki amerykański odpowiednik naszego Electronic Sports League. Mają również swoje Intel Extreme Masters, czyli elitarną ligę, która nazywa się Pro Circuit. Różnica jest taka, że kolejne przystanki odbywają się wyłącznie na terenie USA, a nie globalnie.

Praktycznie na każdym przystanku MLG w StarCrafta II dominują Azjaci. I kiedy mówię „dominują” mam na myśli pełne znaczenie tego słowa. W 2012 roku odbyły się cztery duże zawody Pro Circuit i tylko dwa razy „foreignerzy”, czyli nie-Koreańczycy, znaleźli się w TOP4. Na czwartym miejscu.

O ile jednak kiedy w Europie walczą ze sobą Azjaci, widowisko staje się nieco beznamiętne, o tyle w USA emocje są wielkie. To zupełnie inna kultura e-sportu, mocniej zabarwiona Koreą Południową. U nas niewiele osób ogląda GSL, największą ligę koreańską, natomiast podczas MLG komentatorzy wciąż do niej nawiązują – mówią o meczach, które są tam rozgrywane. Bo to stamtąd pochodzą zawodnicy, którzy walczą w USA.

Dzięki oglądaniu MLG wiem, że Life, który wygrał właśnie MLG 2013 Winter Championship, ma tylko szesnaście lat. Jest trzecim najmłodszym zawodnikiem w historii, który brał udział w profesjonalnych rozgrywkach (miał wtedy 15 lat). Wczoraj zainkasował 25 000$, a ja zapamiętam go na dobre i następnym razem rozpoznam. W finale natomiast zmierzył się z Flashem, którego inną ksywką jest „Ultimate Weapon”, albo „God Young-ho”. Nie brakuje w sieci memów z jego udziałem.

To jest coś w czym Amerykanie są bardzo dobrzy. Opowiadanie historii. Budowanie uniwersalnego podniecenia. Widać to na MLG Pro Circuit. Widać to, kiedy wejdziemy na TeamLiquid, największą stronę o StarCrafcie. Nie widać tego w Europie. My się podniecamy bo "grają nasi".

Koreańska scena StarCrafta II jest niesamowicie obszerna i ciekawa. Nie jest najłatwiej w nią wsiąknąć – wciąż czuję się jakbym ledwie skubał temat. Nie musicie jednak wyszukiwać streamów z azjatyckich lig i wertować Wikipedii. Wystarczy, że będziecie śledzić MLG, gdzie Amerykanie w zjadliwy sposób przemycają nam ułamek z koreańskiego świata.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama